Raków Częstochowa rozpoczął rozgrywki Ligi Europy od porażki 0:2 z Atalantą w Bergamo. Wynik taki nie jest żadnym zaskoczeniem, ponieważ włoska ekipa ma o wiele większą jakość od mistrza Polski. Niespodzianki nie było. Generalnie pod takim hasłem Raków rozgrywa swoje mecze pucharowe. O ile w eliminacjach było to ich atutem, tak po awansie do fazy grupowej może stać się blokadą.
Raków nie sprawia niespodzianek
Raków Częstochowa w swojej krótkiej historii meczów w europejskich pucharach dał się poznać jako zespół, któremu można ufać. Drużyna, o której wynik nie trzeba się obawiać, gdy akurat musi pokonać zespół złożony z półprofesjonalistów. Przez lata polscy kibice uczyli się coraz to bardziej egzotycznych nazw drużyn, które eliminowały nasze kluby. Nawet w ostatnich latach, gdy polska piłka zaczęła wygrzebywać się z dołka, zdarzały się wpadki. W 2020 roku Legia jako mistrz Polski nie zdołała zakwalifikować się nawet do Ligi Europy przegrywając m.in. z Omonią Nikozja. W tym roku Lech potknął się na Spartaku Trnawa. Każdy zespół miał coś na sumieniu, ale nie Raków. Kiedy Medaliki przegrywały to nie można było mieć do nich pretensji – rywal był po prostu lepszy.
Dla Rakowa była to czwarta porażka w europejskich pucharach w historii klubu. W pierwszym sezonie w eliminacjach zostali wyeliminowani przez znacznie silniejszy wówczas Genk. Przed rokiem po wyrównanym boju odpadli ze Slavią Praga, która również była faworytem całego dwumeczu. Teraz na drodze do Ligi Mistrzów stanęła im Kopenhaga, zespół również wyraźnie silniejszy. Atalanta była drużyną z jeszcze wyższej półki i w Bergamo było to widać. Kiedy częstochowianie trafiają w Europie na rywala silniejszego to nie potrafią sprawić niespodzianki. Wprawdzie udało im się wyeliminować Rubin Kazań w el. LKE w 2021 roku oraz Qarabag w tegorocznych eliminacjach, ale nie były to wyczyny na wielką skalę. Raczej nie powinniśmy traktować takich wyników w kategorii niespodzianek.
(Nie)pozytywna przewidywalność
Raków w europejskich pucharach jest po prostu maksymalnie przewidywalny. Jeśli zakładamy, że akurat tego rywala powinni wyeliminować to wykonują swoje zadanie, jednak gdy przeciwnik ma więcej jakości to nie potrafią im się przeciwstawić. Choć z Kopennhagą teoretycznie było blisko doprowadzenia do dogrywki, tak trudno było nie odnieść wrażenia, że Duńczycy trzymają zespół Dawida Szwargi na odległość ramienia. W jednym z najbardziej nieprzewidywalnych sportów, jakim jest piłka nożna Raków robi wyniki właśnie bardzo przewidywalne. Jest jak skoczek wzwyż, który potrafi przeskoczyć daną wysokość, ale gdy poprzeczka idzie w górę to na pewnym poziomie już się zatrzymuje.
Przez długi czas taka przewidywalność Rakowa była ich atutem. W eliminacjach europejskich pucharów pewnie pokonywali kolejne przeszkody. Nawet jeśli przeciwnik był porównywalny (w tym roku Qarabag i Aris, choć w rankingu ELO wyżej w momencie rozgrywania dwumeczu znajdował się Raków) to dobra organizacja gry defensywnej i wykorzystanie momentów sprzyjających wystarczało zespołowi Dawida Szwargi do awansu. W taki sposób dotarli do fazy play-off Ligi Mistrzów, a ostatecznie do grupy Ligi Europy. Niemniej jednak, przez niską pozycję w rankingu klubowym UEFA, którą Raków musi dopiero zbudować w losowaniu trafili do ostatniego, czwartego koszyka, więc na papierze grają z silniejszymi rywalami od siebie. Przewidywalność Rakowa, która była siłą w eliminacjach może stać się blokadą w fazie grupowej Ligi Europy. Mecz z Atalantą był znakiem jak może wyglądać europejska jesień Rakowa.
Efekt stylu gry
Z czego wynika taka przewidywalność? Najprościej rzecz ujmując – ze stylu gry zespołu Dawida Szwargi. Raków to nie jest drużyna, która podejmuje wiele ryzyka. Choć słusznie zwraca się uwagę, że po zmianie szkoleniowca Medaliki częściej odważnie wyprowadzają piłkę od bramkarza krótkimi podaniami, tak w pozostałych elementach gry są ostrożni. Najczęściej bronią się w niskim pressingu zamykając środek pola i spychając rywali w boczne sektory. Z Atalantą było podobnie, ale zespół Gasperiniego potrafił zrobić duży użytek z dośrodkowań. Raków nastawiony na ochronę własnego pola karnego, w czym czuje się bardzo dobrze we wczorajszym meczu miał kłopoty z upilnowaniem ofensywnych graczy Atalanty (pewnym wytłumaczeniem tego może być brak Zorana Arsenicia). Mistrzowie Polski nie angażują też w swoje ataki wielu piłkarzy. Broniąc bardzo głęboko często do kontry rusza tylko ofensywna trójka, która aby coś zdziałać musi zrobić przewagę indywidualną. A przeciwko zespołom, które mają po prostu lepszych piłkarzy o to ciężko.
Wybory personalne trenera również sprowadzają się do tego, aby przede wszystkim nie stracić bramki. Przy najlepszej akcji Rakowa i jedynej okazji bramkowej z gry we wczorajszym meczu za kierownicę chwycił wprowadzony na boisko Lederman. Piłkarz świetnie wyszkolony technicznie, ale nie mający tylu atutów w defensywie, co Berggren i Papanikolau. Z Kopenhagą grę rozruszał natomiast Sonny Kittel, któremu na przeszkodzie w drodze do podstawowej jedenastki stoi brak dyscypliny taktycznej bez piłki. Problem poniekąd tkwi też w brakach kadrowych. Od początku sezonu w Częstochowie nie mogą liczyć na kontuzjowanego Iviego Lopeza. Wczoraj zabrakło także Frana Tudora, który w eliminacjach był kluczowym piłkarzem zespołu. Jean Carlos Silva dopiero wraca po urazie. Dla Johna Yeboaha był to pierwszy mecz w wyjściowej składzie od początku sezonu.
Raków ma taki styl gry i nie zamierzamy go negować
Być może jest w tym metoda i finalnie mistrzom Polski uda się wyprzedzić Sturm Graz i zagrać na wiosnę w fazie pucharowej Ligi Konferencji. Aby powalczyć o punkty z Atalantą i Sportingiem chętnie widzielibyśmy w działaniach Rakowa więcej odwagi. Dawid Szwarga pytany o to po dwumeczu z Kopenhagą w magazynie Liga+ Extra w Canal+ użył zgrabnego porównania, że choćby miał nie wiadomo jak dużą odwagę to nie wygrałby wyścigu na 100 metrów z Usainem Boltem. To prawda, ale – nawiązując do wcześniejszej wersji tekstu – jest to trochę patrzenie właśnie przez pryzmat skoczka wzwyż, który na pewnej wysokości się zatrzymuje i koniec. Futbol jest sportem o wiele bardziej nieprzewidywalnym i aby to wykorzystać często potrzeba właśnie odwagi.