Starcie na szczycie Ligue 1, w którym lider z Paryża podejmował depczące mu po piętach Lens. Drużyna z północy najlepiej punktowała w ostatnich tygodniach. PSG z kolei ma za sobą ciężki okres, do którego dołożyła się plaga urazów i kontuzji. W kontekście mistrzostwa miało to być spotkanie z kategorii najważniejszych.
Fatalny błąd Abdul Sameda ułożył mecz dla PSG
Od początku meczu widać było, że to goście agresywnie próbowali wyjść na prowadzenie. Już w drugiej minucie interweniować musiał Donnarumma. Paryżanie odpowiadali sporadycznie, choć konkretnie. Znakomitym rajdem popisał się Mbappe, po czym dograł do Messiego, którego strzał obronił Samba. Złocisto-Krwiści naciskali coraz mocniej i doprowadziło ich to do sytuacji, która przesądziła o wyniku starcia. W 19. minucie meczu, po stracie piłki w okolicy pola karnego gospodarzy, Salis Abdul Samed postanowił agresywnie odebrać piłkę Hakimiemu. Niestety wyszedł z tego dość niebezpieczny faul na Marokańczyku, za co zawodnik Lens obejrzał czerwoną kartkę. Grając przeciwko osłabionym rywalom Niebiesko-Czerwoni atakowali coraz odważniej.
Na bramkę nie trzeba było długo czekać. Już w 31. minucie Mbappe otrzymał bardzo dobre podanie, obrócił się z obrońcą na plecach i bez przyjęcia uderzył na bramkę. Był to pierwszy gol reprezentanta Francji zdobyty przeciwko drużynie Lens. Ale przede wszystkim był to rekordowy gol nr 203 w klubie z Paryża, dający mu status najskuteczniejszego piłkarza w historii klubu. Goście próbowali odpowiadać i kilka chwil po wznowieniu gry Frankowski znalazł się w dobrej sytuacji do wyrównania, lecz minimalnie się mylił. Paryżanie szli jednak za ciosem. W 37. minucie bramkę po strzale z dystansu zdobył Vitinha, a trzy minuty później duet Messi-Mbappe rozklepał obronę gości. Argentyńczyk wykorzystał podanie piętą Francuza i zdobył piętnastą bramkę w obecnym sezonie Ligue 1. Do szatni Les Artesiens schodzili w grobowych nastrojach.
Lens walczyło dzielnie, ale bramka Frankowskiego nie wystarczyła
W szatni trener Franck Haise tchnął w swoich zawodników ducha walki. Po zmianie stron drużyna Lens nie wyglądała już na przybitą i próbowała swoich sił. W większości przypadków ataki gości rozbijały się w okolicach pola karnego gospodarzy. Paryżanie spokojnie konstruowali swoje akcje i nigdzie się nie śpieszyli. Ciekawie zrobiło się dopiero w 57. minucie spotkania. Fabian Ruiz wybijając piłkę głową z własnego pola karnego trafił w swoją rozłożoną rękę, w konsekwencji czego sędzia wskazał na wapno. Do jedenastki podszedł Frankowski, który mocnym strzałem w lewą stronę zmylił Donnarummę i wlał nadzieję w serca kibiców Złocisto-Krwistych.
Goście w kilka minut stworzyli sobie kilka sytuacji (głównie po rzutach rożnych), w których mogli pokusić się o odrobienie strat. Paryżanie wciąż spokojnie, a czasem wręcz nonszalancko konstruowali swoje ataki. Niedocenianie rywala mogło okazać się zgubne, ponieważ drużyna z północy Francji nie zamierzała składać broni i gdy tylko mogła starała się ukąsić obrońców tytułu. Wraz z upływem czasu gra coraz bardziej zwalniała. Pod koniec meczu przycisnęło jeszcze PSG, lecz wynik nie uległ zmianie.
I po zawodach…
Kwestia mistrzostwa Francji jest już właściwie rozstrzygnięta. Do końca sezonu PSG pozostali tylko przeciwnicy z dolnej części tabeli. Reszta czołówki będzie grała między sobą i musiałby zdarzyć się cud, żeby Marsylia, Lens, czy Monaco były w stanie dogonić Paryżan. Pomimo wielu problemów wewnętrznych trener Galtier powoli wyprowadza swoją drużynę z kryzysu. Lens zaprzepaściło szanse zrobienie niespodzianki. Czerwona kartka ustawiła mecz, choć nawet w osłabieniu Złocisto-Krwiści nie mieli się czego wstydzić. Dla drużyny Przemysława Frankowskiego, który rozegrał bardzo dobre spotkanie, pozostaje walka o Ligę Mistrzów. Już za tydzień kolejny ważny sprawdzian. Do Lens przyjedzie drużyna Monaco, która postara się zająć miejsce podopiecznych trenera Haise’a.
aut. Emil Świątek