Lech Poznań poinformował wielkopolskich kibiców o problemach zdrowotnych swojego wychowanka. Filip Szymczak 24 marca doznał kontuzji kolana podczas meczu towarzyskiego młodzieżowych reprezentacji — Polska vs Austria. W związku z tym 20-letni napastnik był zmuszony opuścić zgrupowanie i wrócić do Polski. Kolejorz przewiduje dla niego przerwę w postaci około ośmiu tygodni, co prawdopodobnie zwiastuje dla niego koniec aktualnego sezonu, bo po co ryzykować pospiesznym powrotem? Co nie zmienia faktu, że swoje już pokazał.
Jak wyglądały początki jednego z najlepszych prospektów, a zarazem wychowanka Lecha?
Piłkarz Lecha debiutował w Ekstraklasie w 2020 roku, wchodząc na ostatnią minutę w wygranym aż 3:0 meczu z Rakowem Częstochowa. W ówczesnym sezonie wystąpił jeszcze 3 razy na boiskach najwyższego szczebla rozgrywkowego, dorzucając do tego jeden występ w Pucharze Polski dla pierwszej drużyny Kolejorza.
W następnym sezonie [red. – 2020/2021] było już lepiej pod względem minut, a dodatkowo zaczął gdzieniegdzie pokazywać instynkt strzelecki. Wszedł na ostatnie sześć minut meczu kwalifikacyjnego do Ligi Europy, w którym zdążył strzelić bramkę, przypieczętowującą efektowny wynik 3:0 z łotewską Valmierą. Wybiegał dwukrotnie w meczach Pucharu Polski, gdzie raz wpisał się na listę strzelców. W Ekstraklasie brał udział w 11. spotkaniach, jednak w żadnym nie udało mu się znaleźć drogi do bramki.
W sezonie 2021/22 Filip Szymczak został wysłany na wypożyczenie na zaplecze Ekstraklasy, czyli do Fortuny 1. Ligi, a dokładniej — do GKS Katowice. Tym samym władze Lecha wybrały mu usłaną i sprawdzoną ścieżkę, ponieważ większość młodych talentów, które Kolejorz sprzedawał za grube miliony, były wcześniej wypożyczane przynajmniej na jeden sezon do niższej klasy rozgrywkowej lub ewentualnie słabszego rywala z Ekstraklasy.
Do wspomnianej drużyny z Katowic wypożyczony był np. Kamil Jóźwiak. W Katowicach na Filipa czekało otarcie z dorosłą piłką. Ten ominął tylko dwa spotkania w sezonie ligowym, a w zdecydowanej większości wybiegał w podstawowej jedenastce jako jeszcze 19-latek. Suma summarum wykręcił liczby w postaci 11 bramek i dwóch asysty w 32. meczach.
Filip Szymczak zrobił ogromny postęp, wskakując do pierwszej drużyny poznańskiego klubu
W obecnym sezonie Filip Szymczak zaskoczył wszystkich, chyba nawet samego siebie. Dość szybko wkradł się w łaski trenera Johna van den Broma, który zobaczył w nim potencjał na świetne uzupełnienie dla Mikaela Ishaka, a nie bezpośredniego konkurenta 1:1. Często był wystawiany jako elastyczny skrzydłowy.
20-letni zawodnik rozpoczął sezon występem w superpucharze Polski, a następnie łączył występy w Ekstraklasie z eliminacjami do europejskich pucharów. Po awansie do Ligi Konferencji nie został odstawiony, wręcz przeciwnie. Ominął tylko jedno spotkanie z Hapoelem Beer Sheva w fazie grupowej. Z kolei w dotychczasowych 25. kolejkach w polskiej lidze nie brał udziału w zaledwie czterech. Co prawda, jego liczby dalej nie powalają na kolana, ale za to robi wrażenie ilość minut. Szymczak rozegrał łącznie aż 39. meczów, ale tylko 3 razy wpisywał się na listę strzelców. Dołożył do tego za to 4 asysty.
Ma świetne warunki fizyczne jak na środkowego napastnika, ale pokazał się w tym sezonie też z innej strony. Potrafi zejść niżej, czy nawet grać przez jakiś czas na skrzydle, prowadzić piłkę (w tym elemencie szczególnie widać u niego progres), szukać kolegów czy robić przestrzeń dla, chociażby ww. Mikaela Ishaka.
Co więcej, Filip haruje na boisku jak wół. Pokazał, że większa ilość meczów na tym poziomie go nie przeraziła i potrafi wyciągać wnioski ze słabszych momentów, pracować nad swoimi mankamentami, które oczywiście posiada.
W mojej opinii nie jest to na ten moment zawodnik na wyjazd za granicę, ale uważam, że może być bardzo ważnym elementem w układance na następny sezon, gdy Lech będzie chciał odzyskać mistrzostwo Polski. Jeśli będą go omijać kontuzje, zaraz może pójść w ślady Michała Skórasia, którego transfer za granicę jest już podobno dogadany.