Powrót do punktu wyjścia. Dlaczego West Ham nie będzie grał ofensywnie?

W obecnym sezonie mieliśmy zobaczyć inną twarz West Hamu. Rozstanie z Davidem Moyesem oraz zatrudnienie Julena Lopeteguiego było sygnałem, że klub chce grać w sposób bardziej nowoczesny. Zamierza prezentować bardziej odważny styl gry, nastawić się na ofensywę i w wielu meczach prowadzić grę. Za próbami zmian nie poszły jednak wyniki i Lopetegui szybko pożegnał się z posadą. Zatrudnienie Grahama Pottera sugerowało, że West Ham nie porzucił nadziei na zmianę tożsamości, natomiast były szkoleniowiec Chelsea zaczął od naprawienia defensywy.

Graham Potter zaczął od poukładania defensywy

Gdy Graham Potter przejmował West Ham, zespół był czwartą najgorszą defensywą ligi pod względem liczby straconych goli. Według modelu goli oczekiwanych straconych (xGC) na lepsze jakościowo sytuacje pozwalała tylko cała trójka beniaminków. Nic więc dziwnego, że Anglik jako swój pierwszy cel po podpisaniu kontraktu z Młotami postawił sobie doprowadzenie defensywy do ładu. Możemy stwierdzić, że po dwóch miesiącach już się to udało. Odkąd Potter prowadzi West Ham stracili oni 11 goli w 9 meczach we wszystkich rozgrywkach. W lidze w tym okresie tylko trzy zespoły mogą pochwalić się bardziej szczelną defensywą od Młotów (9 straconych goli) – Crystal Palace (5), Arsenal (8) i Liverpool (8). Graham Potter osiągnął swój cel nastawiając zespół na bardzo defensywną grę.

REKLAMA

W fazie bez piłki West Ham najczęściej broni w niskim bloku, stawiając niemal autobus przed własnym polem karnym. Ponadto trener w ostatnich tygodniach przeszedł na ustawienie 5-3-2 z trzema pomocnikami o charakterystyce bardziej defensywnej (Ward-Prowse, Alvarez, Soucek), co ma na celu jeszcze mocniej zaryglować środek pola. Taka strategia świetnie sprawdziła się w wygranym meczu z Arsenalem na Emirates Stadium (1:0). Niska obrona nie jest jednak jedynym pomysłem Pottera na West Ham. Są także mecze, w których potrafią przejąć inicjatywę – jak np. w meczu z Leicester (2:0). W atakach pozycyjnych Młoty sprawiają jednak wrażenie zespołu, który bardziej myśli o tym, aby nie narazić się na kontratak po stracie piłki niż aby rzeczywiście zdobyć bramkę. Miks obu podejść – cierpliwego budowania akcji oraz obrony niskiej – oglądaliśmy natomiast w starciu ostatniej kolejki Premier League z Newcastle, które West Ham przegrał (0:1).

West Ham gra bardzo wolno

Gdyby obecnie wybierać zespół, którego mecze są najnudniejsze to śmiało można postawić na West Ham Grahama Pottera. Nowy trener przyjął bardzo pragmatyczne podejście na początku pracy na London Stadium i przez to ich mecze są bardzo zamknięte. Sposób gry Młotów wygląda tak, jakby pragnęli, aby spotkanie toczyło się w jak najwolniejszym tempie, za wszelką cenę nie chcą dać rywalom możliwości przyspieszenia gry. W fazie defensywy maksymalnie ograniczają przeciwnikom przestrzeń. Nie ma jej za linią obrony, ponieważ West Ham broni bardzo głęboko. Nie ma jej także pomiędzy liniami, bowiem cały zespół jest ustawiony blisko siebie i odległości pomiędzy poszczególnymi formacjami są bardzo małe. W ten sposób Młoty skutecznie wyhamowują akcje przeciwnika. Zespół Pottera pilnuje także, aby nie pozwolić rozpędzić się rywalom również poprzez kontrataki. W akcje ofensywne angażują niewielu graczy i zachowują strukturę gotową pod reorganizację na wypadek straty piłki.

Graham Potter ma świadomość braków swojego zespołu oraz charakterystyki Premier League. Najwyższa klasa rozgrywkowa w Anglii stała się ligą faz przejściowych. Niemal każda drużyna ma ogromną siłę w szybkich atakach, natomiast kadra West Hamu jest wyjątkowo wolna. W środku pola mają – jak to podczas któregoś meczu West Hamu celnie określił Andrzej Twarowski, komentator Viaplay – ciężką kawalerię, a stoperzy – poza Jean-Clairem Todibo – nie należą do szybkobiegaczy. Gdyby West Ham opuścił gardę i próbował pójść na wymianę ciosów to z Mohammedem Kudusem oraz Jarrodem Bowenem z przodu też miałby sporo atutów przy kontratakach, ale naprawienie defensywy nie byłoby możliwe. Dlatego Graham Potter podchodzi do meczów sposobem. Chce dać zespołowi szansę na kontrataki, a jednocześnie zabrać ją rywalom.

Ofensywa na poziomie strefy spadkowej

Nastawienie na poprawę defensywy osłabiło natomiast West Ham po drugiej stronie boiska. Od przejęcia zespołu przez Grahama Pottera mają oni ofensywę na poziomie strefy spadkowej lub jej okolic. Przyjrzyjmy się dokładnie poszczególnym statystykom:

  • Strzały – 19/20. miejsce (ex aequo z Southampton)
  • Strzały celne – 20. miejsce
  • Strzały z pola karnego – 17. miejsce
  • Kontakty z piłką w polu karnym rywala – 16. miejsce
  • Big chances (duże okazje) – 16. miejsce
  • Gole oczekiwane (xG) – 17. miejsce
  • Gole – 16/17. miejsce (ex aequo)

Młoty nie tworzą sytuacji z przyczyn już wyżej wymienionych. Trener w pierwszej kolejności myśli, aby nie stracić gola i widać to zarówno w sposobie gry zespołu, jak i zestawieniu wyjściowej jedenastki. W ostatnich spotkaniach, po przejściu na system 5-3-2 West Ham rozpoczyna mecze tylko dwoma zawodnikami ofensywnymi (Mohammedem Kudusem i Jarrodem Bowenem), z których żaden nie jest nominalnym napastnikiem. Ponadto Bowen ustawiony bliżej środka nie jest aż tak efektywny, jak wtedy, gdy gra bliżej prawej linii bocznej. Potencjał w zdobywaniu goli i dochodzeniu do sytuacji ma Tomas Soucek, który potrafi odnaleźć się w polu karnym wykorzystując swój wzrost, ale to i tak za mało.

Jeśli Graham Potter ma przywrócić West Hamowi status klubu walczącego o udział w europejskich pucharach to z czasem będzie musiał dodawać kolejne ofensywne elementy do tej całej układanki. A to nie tak, że nie ma w kim wybierać – jest Lucas Paqueta, jest Evan Ferguson, jest Danny Ings, a kontuzje obecnie leczą Crysencio Summerville, Michail Antonio oraz Niclas Fullkrug.

West Ham wrócił do punktu wyjścia

West Ham przygotowywał się do zmiany tożsamości na bardziej ofensywną, ale ta sztuka się nie udała. Jeśli zatrudniasz Grahama Pottera – trenera uważanego za ofensywnego – a on decyduje, że największe szanse na zrobienie dobrych wyników ma wystawiając w podstawowym składzie pięciu obrońców, trzech pomocników o charakterystyce bardziej defensywnej i tylko dwóch stricte ofensywnych piłkarzy to dla pionu sportowego oznacza to czerwoną kartkę za letnie okienko transferowe. Do ofensywnego sposobu gry potrzebujesz nie tylko jakości z przodu (którą na London Stadium już mieli, ale dodali jej jeszcze więcej) oraz techniki w środku pola (Paqueta, Soler), ale także szybkości w formacji defensywnej i środkowej strefie boiska, aby móc grać w otwarte karty i skutecznie pokrywać wolne przestrzenie. Zwłaszcza w tak dynamicznej lidze jaką jest Premier League.

Niespełna rok po zwolnieniu Davida Moyesa, który prezentował zbyt archaiczny styl gry dla ambicji klubu, West Ham znalazł się w tym samym miejscu. Wrócił do punktu wyjścia. Personalnie jest nawet zespołem jeszcze bardziej usposobionym defensywnie, a na boisku prezentuje podobnie zachowawczy sposób gry. Nowoczesny futbol zmierza w stronę dynamiki, intensywności i wykorzystywania faz przejściowych, czego przykładami spośród zespołów z drugiego szeregu w Premier League są Bournemouth, Brighton czy Newcastle. West Ham też chce być nowoczesny, ale Graham Potter przychodząc na London Stadium powiedział „stop”, zatrzymał ten proces zmierzający donikąd i wrócił do starych, sprawdzonych rozwiązań. Nie da się grać szybkiego, ofensywnego futbolu posiadając jedną z najwolniejszych kadr w lidze.

REKLAMA

***

Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,767FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ