Radomiak Radom przegrał wszystkie zimowe sparingi. Gdy w mediach pojawiały się kolejne uszczypliwości względem ekipy prowadzonej przez Mariusza Lewandowskiego, w Radomiu spokojnie czekano na ligę. Okazało się, że spotkania towarzyskie nie miały żadnego znaczenia, a Radomiak ze sporą łatwością kolekcjonuje punkty i może mieć nawet chrapkę na podium.
O potencjale tego zespołu przekonała się dziś Lechia Gdańsk
Zespół prowadzony przez Marcina Kaczmarka potrzebował zwycięstwa, by uciec ze strefy spadkowej. Wygrana Piasta Gliwice jeszcze bardziej utrudniła niekorzystną sytuację gdańszczan. Goście z Radomia nie zamierzali jednak traktować rywala z taryfą ulgową. W 20. minucie fatalnie budowany atak pozycyjny został przejęty przez graczy Radomiaka, a kontrę uderzeniem głową zakończył Leonardo Rocha. Przed przerwą wynik podwyższył Dawid Abramowicz, wykorzystujący dośrodkowanie z rzutu rożnego. Lechia miała wyższe posiadanie piłki, ale w ofensywnie nieporównywalnie konkretniejszy był Radomiak.
W drugiej połowie Rocha dołożył kolejne trafienie. Tym razem wykorzystał rzut karny po faulu (mamy wątpliwości czy takowy w ogóle miał miejsce) Friesenbichlera na Abramowiczu. Radomiak z wyczuciem wyprowadzał ciosy i prowadził 3:0. Swoje minuty dostał więc Frank Castaneda, ale zawodnik debiutujący w zespole z Radomia, pokazał się ze złej strony, prokurując jedenastkę. Tę na gola honorowego zamienił Łukasz Zwoliński. Co ciekawe, była to pierwsza bramka stracona przez Radomiaka w obecnym roku. Trudno nie odnieść jednak wrażenia, że goście nie mieli wielkiego ciśnienia, by utrzymywać czyste konto. Zbytnio rozluźnili się w końcówce, bowiem wcześniej w pełni kontrolowali przebieg meczu.
Lechia zbliża się do ligowego dna. To był mecz, który trzeba było wygrać za wszelką cenę, tymczasem gdańszczanie zaprezentowali się bardzo słabo i zasłużenie przegrali. Kolejna zmiana trenera? Absolutnie nie zdziwi nas chęć szukania nowej miotły. Radomiak jeszcze kilka tygodni temu zbierał sporo cierpkich słów za słabą dyspozycję w sparingach, dziś przejechał się po Lechii, która przed sezonem miała przecież ambitne plany, ba! Pół roku temu walczyła nawet w europejskich pucharach.