Porażka w meczu otwarcia, która smakuje inaczej niż zwykle

Czesław Michniewicz tłumacząc swoje zachowawcze podejście do meczu z Meksykiem w pierwszym starciu Mistrzostw Świata w Katarze zaznaczał, że porażka na starcie praktycznie eliminuje zespół z turnieju. W przypadku wielkich turniejów reprezentacji Polski w XXI wieku za każdym razem przegrana w pierwszym spotkaniu oznaczała pakowanie walizek po fazie grupowej. Mistrzostwa Świata 2002 i 2006, następnie EURO 2008, później mundial w 2018 roku w Rosji, a na koniec ostatnie Mistrzostwa Europy. Czy Michał Probierz będzie w stanie odwrócić ten trend?

Ta porażka smakuje inaczej

Terminarz reprezentacji Polski na wielkich turniejach często układał się w taki sposób, że przed meczem otwarcia mieliśmy jakieś oczekiwania, nie trafialiśmy na zespół wyraźnie silniejszy na papierze. Na aktualnym EURO to dopiero drugi przypadek, po EURO 2008, gdy do pierwszego spotkania przystępowaliśmy bez większych nadziei na korzystny wynik. Analizując inne mecze – zawsze oczekiwania były spore. W 2002 roku Jerzy Engel zapowiadał, że jedziemy po złoty medal, więc porażka z gospodarzami z Korei Południowej, zlekceważonej przez sztab szkoleniowy, była ogromnym rozczarowaniem. Podobnie było 4 lata później, gdy wygrana niecały rok wcześniej z Ekwadorem w meczu towarzyskim (3:0) zgubiła naszą czujność i już na Mistrzostwach Świata dostaliśmy lekcję od tego rywala. Mistrzostwa Świata 2018? Nikt nie zakładał porażki z Senegalem. Na EURO 2020 ogranie najsłabszej na papierze w grupie Słowacji także miało być obowiązkiem, a jak się skończyło – wszyscy pamiętamy.

REKLAMA

Każda porażka sprowadzała się do tego samego – szukania kozłów ofiarnych, wytykania błędów, analizowania dlaczego wyszło tak, a nie inaczej. Skupiania się na negatywnych aspektach nie dostrzegając – oczywiście mniej licznych – pozytywów. Oczekiwano, że trener w następnym spotkaniu wywróci wszystko do góry nogami, media zaczynały podgrzewać atmosferę i snuć swoje teorie spiskowe, a selekcjoner budował wokół reprezentacji oblężoną twierdzę.

Teraz jest inaczej. Gdy zawodnicy po porażce stanęli przed kamerami TVP Sport zamiast tłumaczyć się ze spuszczonymi głowami usłyszeli pochwały od reporterów za chęć grania w piłkę. Opinia publiczna generalnie jest zadowolona z występu naszej reprezentacji, bo zagrała lepiej niż się spodziewaliśmy. Michał Probierz zbiera pochwały za odbudowanie atmosfery w kadrze oraz pewności siebie u poszczególnych zawodników.

Tak nie gramy na wielkich turniejach

Ta porażka również smakuje inaczej, bo reprezentacja Polski nie przyzwyczaiła nas do tak odważnej gry na wielkich turniejach. Nasza kadra w ostatnich latach była synonimem bojaźliwości, gry na alibi i strachu przed błędem. W Hamburgu, zwłaszcza w drugiej części gry, mieliśmy okazję oglądać biało-czerwonych grających w piłkę z Holandią na ich połowie. Jakub Kiwior odważnie wyprowadzał futbolówkę. Nicola Zalewski nie bał się wejść w drybling lub zdobyć teren prowadzeniem. Kacper Urbański – 19-latek, który grał trzeci mecz w kadrze i pierwszy o stawkę – dawał jakość z piłką przy nodze (choć trochę zbyt rzadko był pod grą). Piotr Zieliński i Jakub Moder również mieli momenty, których wcześniej nie utożsamialiśmy z polskimi piłkarzami na wielkich turniejach. Jako zespół nie baliśmy się oddawać strzałów z dystansu zmuszając Barta Verbruggena do sześciu interwencji.

TVP Sport w serwisie X

Pasywna postawa w defensywie

Mimo tych wszystkich pozytywów – musimy przyznać, że jeśli któryś zespół zasłużył wczoraj na zwycięstwo to była nim Holandia. Wprawdzie nasi piłkarze oddali więcej strzałów celnych, a współczynnik goli oczekiwanych (xG) był nieznacznie po stronie ekipy Ronalda Koemana, tak z przebiegu gry kadra Oranje częściej miała inicjatywę i tworzyła okazje strzeleckie. Holendrzy zanotowali 45 kontaktów z piłką w polu karnym Polaków. To wyższy wynik od Włochów (34), którzy po szybko straconej bramce zdominowali Albanię, a nawet więcej niż Niemcy, którzy przejechali się walcem po Szkocji (31). Żaden zespół z tych, które zagrały już na Mistrzostwach Europy nie pozwalał przeciwnikom tak łatwo wjeżdżać w pole karne jak Polacy.

Dlaczego tak to wyglądało i jak się temu ustrzec? Biało-czerwoni – mimo wielu sygnałów w trakcie meczu od Michała Probierza, aby przesunąć się wyżej – bronili dość nisko. Oczywiście, nie oczekujemy, że nasz zespół będzie ciągle grał wysokim pressingiem z rywalem tak dobrym technicznie jak Holandia. Zresztą, gdy rozpoczynaliśmy odbiór wyżej, na połowie przeciwnika (próbowaliśmy tak grać zwłaszcza na początku spotkania) to Holendrzy zagrywali dalekie podanie w stronę Cody’ego Gakpo, z którym Jan Bednarek, wyciągnięty do linii bocznej, miał problemy. Reprezentacja Polski w niskiej defensywie była pasywna i często pozwalała Holandii swobodnie wprowadzić piłkę pod naszą szesnastkę. W polu karnym obrońcy spisywali się całkiem dobrze, ale wcześniej brakowało bardziej aktywnego odbioru – zarówno u napastników, jak i środkowych pomocników.

Michał Probierz odzyskał wiarę w narodzie

Skąd więc tak optymistyczne reakcje kibiców oraz mediów po porażce? Wszystko sprowadza się do oczekiwań, jakie mieliśmy wobec naszego zespołu. Przed turniejem w Niemczech poprzeczka była zawieszona wyjątkowo nisko. Nie wyszliśmy z bardzo łatwej grupy eliminacyjnej, a do EURO zakwalifikowaliśmy się dopiero po barażach pokonując Estonię oraz Walię. Przez ostatnie lata/miesiące reprezentacja Polski przyzwyczaiła nas do niewiarygodnie niskich standardów. Oglądanie niemal każdego meczu biało-czerwonych wiązało się z uczuciem żenady, a po spotkaniu rozpoczynało się narzekanie.

Michał Probierz zdołał zmienić oblicze tej reprezentacji. Sprawił, że kibice zapomnieli już o wszystkich aferach, które wychodziły na światło dziennie w czasie rządów Cezarego Kuleszy i zaczęli utożsamiać się z tą kadrą. Wylosowanie bardzo trudnej grupy sprawiło, że EURO 2024 nie jest postrzegane jako turniej mający zdefiniować jakość pracy Probierza z reprezentacją Polski i jego przyszłość jako selekcjonera. Dlatego porażka w całkiem dobrym stylu z faworyzowaną Holandią postrzegana jest jako dobry kierunkowskaz na kolejne miesiące. Wcześniej – nawet, gdy były wyniki – to ze strachem patrzyliśmy w przyszłość. Po wczoraj pojawiło się natomiast światełko w tunelu.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,071FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ