Hitem 2. kolejki fazy ligowej Ligi Mistrzów było starcie Arsenalu z PSG na Emirates Stadium. Kanonierzy w pierwszym spotkaniu bezbramkowo zremisowali z Atalantą, natomiast w starciu Paryżan zabrakło chwili, aby spotkanie zakończyło się tym samym wynikiem, ponieważ jedynego gola strzelili Gironie w doliczonym czasie gry.
Dziś na bramki nie musieliśmy jednak długo czekać
W 20. minucie na prowadzenie gospodarzy wyprowadził Kai Havertz, który uprzedził Donnarummę w walce o piłkę po dośrodkowaniu Leandro Trossarda. Kwadrans później było już 2:0, a PSG po raz kolejny nie poradziło sobie z wrzutką w polu karnym. Tym razem z rzutu wolnego dośrodkowywał Saka, piłka przeszła wszystkich zawodników i odbiła się od Bradleya Barcoli, który zmylił swojego bramkarza.
Pierwsza połowa rozegrała się przede wszystkim na polu otwarcia gry PSG i wysokiego pressingu Arsenalu. Przytoczymy statystykę, która wiele mówi o tym, dlaczego mecz układał się pod dyktando zespołu Mikela Artety. Nuno Mendes zanotował w pierwszej połowie 11 strat przy 44 kontaktach z piłką. Jak na lewego obrońcę, który najczęściej otrzymywał futbolówkę w tercji obronnej to dobitny znak, że budowanie akcji PSG nie działało. Arsenal zmuszał mistrzów Francji do zagrania w lewą stronę i tam ich zamykał. Paryżanie nie mieli pomysłu jak wyjść spod tego pressingu, a nie korzystali z dalekich podań, bo z przodu nie było nikogo, kto mógłby dać choć cień szansy na wygranie pojedynku powietrznego z obrońcami Kanonierów (na środku ataku grał Lee Kang-in).
Luis Enrique nie próbował rozwiązać tego problemu zmieniając cokolwiek
Wkrótce jednak problem zniknął, ponieważ Arsenal na drugą połowę – już z Jakubem Kiwiorem na lewej obronie w składzie – wyszedł z bardziej zachowawczym nastawieniem. PSG miało więcej okazji, aby wykazać się w ataku pozycyjnym. Był moment, w którym Paryżanie przejęli kontrolę, zepchnęli Kanonierów do niskiej defensywy i potrafili szybko odzyskać piłkę po stracie, ale ich zagrożenie ograniczało się do tego, na co Arsenal zakładał sobie, że pozwoli, czyli strzałów z dystansu, dośrodkowań i stałych fragmentów gry.
Zespół Mikela Artety nie miał jednak zamiaru 45 minut spędzić broniąc się na własnej połowie. Wkrótce wrócili do częstszego zakładania pressingu i utrzymywania się przy piłce, a i pojawiły się dogodne okazje do zdobycia trzeciego gola, jednak strzały Gabriela Martinelliego sktuecznie zatrzymywał Gianluigi Donnarumma. Choć PSG w drugiej połowie w pewien sposób wróciło do gry, to paradoksalnie Arsenal miał lepsze okazje do zdobycia bramki.
Arsenal 2:0 PSG (20′ Havertz, 35′ Saka)
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej