W ramach 10. kolejki PKO BP Ekstraklasy Piast Gliwice podejmował na własnym stadionie drużynę Śląska Wrocław. Gospodarze przystępowali do spotkania po niedawnym remisie z Górnikiem Zabrze, zaś wrocławianie tydzień temu zwyciężyli z Lechią Gdańsk.
Mecz lepiej rozpoczęła ekipa Waldemara Fornalika
Zawodnicy Piasta już w 5. minucie mogli wyjść na prowadzenie, jednak Michał Szromnik uratował zespół przyjezdnych. Po upływie około dziesięciu minut, kiedy to Śląsk miał inicjatywę na murawie, gliwiczanie zaczęli zyskiwać coraz to większą przewagę.
Kolejne minuty pierwszej połowy upłynęły w dość powolnym tempie. Oba zespoły grały bardzo zachowawczo, starając się nie dopuszczać rywali do groźnych sytuacji podbramkowych. Sytuacja odmieniła się jednak w bardzo przypadkowy sposób. W 27. minucie, po jednym z dośrodkowań z rzutu rożnego, Jakub Czerwiński dotknął piłkę ręką, a sędzia Myć odgwizdał rzut karny. Na jedenastym metrze stanął Patrick Olsen, który bardzo pewnie pokonał Frantiska Placha i wyprowadził wrocławian na prowadzenie.
Na odpowiedź gości nie musieliśmy długo czekać. Już po siedmiu minutach od trafienia Śląska, Piast wyrównał wynik spotkania. Po świetnym dośrodkowaniu Damiana Kądziora Constantin Reiner doprowadził do remisu. Jak się później okazało, była to ostatnia bramka w pierwszej połowie, przez co drużyny schodziły na przerwę przy rezultacie 1:1.
Druga część gry rozpoczęła się bardzo spokojnie, a obie ekipy wyglądały, jakby jeszcze nie do końca doszły do siebie po przerwie. W szeregach zespołów ewidentnie można było zauważyć problemy z tworzeniem akcji ofensywnych. Szczególnie było widać to po drużynie Piasta, która w drugich czterdziestu pięciu minutach oddała wyłącznie jedno celne uderzenie.
Gospodarze mieli sporą przewagę nad zespołem Śląska, jednak nie umieli jej wykorzystać
W ten sposób rezultat spotkania nie uległ już do końcowego gwizdka zmianie, a drużyny ostatecznie podzieliły się punktami. Remis ten z pewnością nie może cieszyć żadnego z zespołów.