W meczu ze Szkocją najlepszy był wynik. Ale w meczach towarzyskich wynik jest najmniej ważny. Biorąc pod lupę tylko i wyłącznie grę reprezentacji Polski w debiucie Czesława Michniewicza w roli selekcjonera było raczej słabo. Po zmianie trenera problemy, z którymi borykaliśmy się za kadencji Paulo Sousy nie zniknęły, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Niemniej jednak, zakładanie, że to się stanie byłoby niepoprawnym optymizmem.
Problemy z wyprowadzaniem piłki
Kilka dni po ogłoszeniu Czesława Michniewicza jako nowego selekcjonera reprezentacji Polski na naszej stronie pojawił się tekst analizujący, jakie ustawienie dla naszej kadry będzie lepsze – z trójką, czy czwórką obrońców. Wniosek? Przy grze trójką obrońców brakuje nam pół-lewego stopera do wyprowadzenia piłki oraz lewego wahadłowego na poziomie reprezentacyjnym (przy czwórce obrońców akurat ten problem nie znika). Dziś, szczególnie w pierwszej połowie, jak na dłoni uwidoczniły się problemy z rozgrywaniem od własnej bramki. Abstrahując od dość dziwnego układu, w którym Glik grał nieco wyżej od pozostałej dwójki stoperów wcielając się niejako w rolę „6-tki” to Szkoci skutecznie zamknęli prawą stronę i zmusili nas do gry lewą flanką.
W efekcie nasze wyprowadzenie od bramki nie istniało. Przy grze długim podaniem nie mieliśmy pomysłu, jak utrzymać piłkę z przodu (brak „target mana” w postaci Roberta Lewandowskiego), a zamykając się w bocznym sektorze w większości przypadków kończyło się to stratą Arkadiusza Recy. Piłkarz Spezii rozegrał słabe spotkanie, ale warto zwrócić uwagę, że przyjmując piłkę zazwyczaj nie miał, co z nią zrobić. Szkoci tak organizowali pressing, aby nie pozwolić mu się obrócić, a jedynym wyjściem było przyjęcie do środka, na jego słabszą prawą nogę.
Brak mobilności z przodu
Druga kwestia, która raziła mnie w oczy to brak mobilności naszych piłkarzy z przodu. Nie wiem, jaki był plan Michniewicza na to spotkanie – czy bardziej szukanie okazji po kontrach, czy prowadzenie gry w ataku pozycyjnym. Obie strony były w posiadaniu futbolówki przez podobną ilość czasu. Spotkanie potoczyło się jednak w ten sposób, że kiedy to my rozgrywaliśmy piłkę – działo się to blisko własnej bramki, co sprawiało, że mieliśmy okazję, aby w szybkim tempie przetransportować piłkę pod pole karne rywala. Wykorzystać wysokie ustawienie ich linii obrony. Do tego potrzeba jednak zawodników, którzy atakują przestrzeń, startują do podania na wolne pole. W naszej kadrze natomiast niemal każdy zawodnik woli otrzymywać piłkę do nogi. Szybki atak można wyprowadzić sprawnie wymieniając podania, ale na koniec niemal zawsze potrzebujesz zagrania na wolne pole.
Szukając przykładów w innych zespołach – Barcelona do stycznia była zespołem, któremu często zarzucano zbyt wolne tempo i granie po obwodzie. Atak był statyczny. Po transferach m.in. Aubameyanga i Ferrana Torresa, czyli piłkarzy, którzy mają wyżej omawiane cechy ofensywa całkowicie się odmieniła. Pep Guardiola w Manchesterze City w składzie zazwyczaj chce mieć w składzie jednego skrzydłowego atakującego przestrzeń. Mahrez i Grealish, czyli zawodnicy, którzy wolą dostawać piłkę do nogi razem w wyjściowym składzie w tym sezonie Premier League wyszli tylko w 5 meczach. To przykłady z topowego europejskiego futbolu, ale w polskim daleko też nie trzeba szukać. Przecież sam Czesław Michniewicz trenując Legię Warszawa podkreślał, jak ważni są dla niego mobilni skrzydłowi/”10-tki” w ustawieniu 3-4-2-1 i ile stracił zespół na kontuzji Bartka Kapustki. Na tych pozycjach potrzeba piłkarzy szybkich, zwrotnych, potrafiących zrobić przewagę jeśli nie dryblingiem to nawet samym prowadzeniem piłki, przyspieszaniem gry.
To jest niestety problem zespołów reprezentacyjnych. Jeśli nie masz zawodników o odpowiedniej charakterystyce do sposobu gry, jaki preferujesz to ciężko coś zdziałać.
Zachowajmy spokój wokół kadry Czesława Michniewicza
Możecie odebrać ten tekst w negatywnym świetle, ale chciałem ukazać, jakie bolączki, które ciężko ukryć ma reprezentacja Polski. Szkocja obnażyła nasze słabe punkty, ale pamiętajmy, że to bardzo dobra drużyna. Wystarczy przypomnieć sobie, jak oni grali na EURO, a jak my. Dodatkowo nasza kadra musiała radzić sobie bez najlepszego strzelca w czołowych ligach europejskich w tym sezonie i bezapelacyjnie lidera reprezentacji, Roberta Lewandowskiego, a Czesław Michniewicz debiutanckie, towarzyskie spotkanie potraktował trochę, jak przegląd wojsk przed kluczowym meczem o awans do Mistrzostw Świata w Katarze. To nie my w tym spotkaniu byliśmy faworytem. Faworytem była Szkocja.
Możecie teraz sobie pomyśleć: czyli przed meczem ze Szwecją nie powinniśmy się na nic nastawiać, a awans na mundial traktować w kategoriach pozytywnej niespodzianki? Nie do końca. Czesław Michniewicz zdecydowanie najwięcej czasu poświęcił na rozpracowanie kadr narodowych Czech i Szwecji. Mając w pamięci udane mecze Legii i młodzieżówki, kiedy trener przygotowywał zespół pod konkretne spotkanie można mieć nadzieję, że z reprezentacją Trzech Koron Polacy będą znacznie lepiej poukładani taktycznie niż ze Szkocją. Bo we wczorajszym spotkaniu kadra nie przypominała zespołu naznaczonego ręką Czesława Michniewicza.