Mecz między Realem Madryt a Valencią był odrabianiem zaległości w LaLiga. Królewscy nie mają już czasu na poszukiwanie formy i muszą dopisywać sobie kolejne zwycięstwa, jeżeli nie chcą powiększać straty do liderującej w tabeli FC Barcelony. Dla Nietoperzy był to natomiast pierwszy mecz po zwolnieniu Gennaro Gattuso ze stanowiska trenera pierwszej drużyny. Na papierze więc gospodarze mieli przed meczem przewagę.
Déjà vu z meczu z Realem Sociedad
Real znowu dobrze rozpoczął mecz i pokazał swoją ofensywną stronę. To nie była ta drużyna, która wyczekuje momentu do ataku, a ta, która sama sobie możliwości do tego tworzy. Problemem okazało się ponownie umieszczenie piłki w bramce. Okazji nie brakowało, ale albo strzały nie należały do najlepszych, albo na ich drodze stawali gracze Valencii. Goście grali z bardzo dużym poświęceniem, a dodatkowo w dobrej formie był Giorgi Mamardashvili. Real jednak nie zaprzestawał ataków. Bardzo aktywny był Marco Asensio, a w środku pola świetnie radził sobie Dani Ceballos. Do przerwy jednak nie oglądaliśmy ani jednej uznanej bramki. Co prawda Rudigerowi udało się umieścić piłkę w siatce, ale sędzia anulował gola z powodu faulu Karima Benzemy.
Dwa szybkie ciosy Realu Madryt i brzydkie zachowanie Gabriela Paulisty
Już po dziesięciu minutach drugiej połowy mecz był niemal zamknięty. Wynik znakomitym uderzeniem z dystansu otworzył Marco Asensio, a chwilę później podwyższył Vinicius po rajdzie lewym skrzydłem. Zawodnicy Realu Madryt przełożyli na te akcje chyba całą swoją frustrację związaną z własną nieskutecznością. Valencia do momentu straty pierwszej bramki broniła się bardzo dzielnie. Później jednak było już tylko gorzej. Real czuł coraz większą swobodę i nie przestawał atakować.
Zawodnicy Los Ches byli zrezygnowani i prawdę mówiąc, nie mieli żadnych argumentów w ataku, aby myśleć o chociażby remisie. Niestety swoją bezradność przełożyli na agresję. W tym aspekcie szczególnie „popisał się” Gabriel Paulista. Brazylijczyk zamachnął się tak, jakby chciał kopnąć piłkę, ale zamiast w futbolówkę, celował w nogi Viniciusa Juniora. Była to w pełni zasłużona czerwona kartka, a sam Gabriel powinien jednak odpocząć od spotkań LaLiga dłużej aniżeli jeden mecz.
Końcówka całkowicie należała do drużyny Realu Madryt. Królewscy mieli pełną kontrolę nad meczem, tworząc sobie kolejne okazje do strzałów. Było jednak widać, że ich rywale chcieli już jedynie dotrwać do ostatniego gwizdka, nie tracąc przy tym więcej bramek. Real całkowicie zasłużenie sięgnął w tym meczu po trzy punkty i ponownie zmniejszył dystans dzielący ich do FC Barcelony do pięciu oczek.