Radosław Majecki długo czekał na swój debiut w Lidze Mistrzów. Co ciekawe, polski bramkarz w całej swojej karierze rozegrał wcześniej 10 spotkań w europejskich pucharach. 8 w kwalifikacjach Ligi Europy z Legią Warszawa, a także 1 w kwalifikacjach Ligi Mistrzów oraz 1 w Lidze Europy z AS Monaco. Obecnie, po powrocie po kontuzji w kocu mógł poczuć smak występu w najsłynniejszych klubowych rozgrywkach świata.
Majecki pokonany z karnego
Debiut Polaka przypadł na starcie z Crveną zvezdą. Faworyt wydawał się oczywisty, bowiem gospodarze mieli za sobą wygraną z FC Barceloną. Serbska drużyna ostatnio została rozbita przez Inter.
Pierwsza połowa wtorkowej rywalizacji nie zwiastowała jednak pogromu. AS Monaco przeważało, jednak nie zagrażało bramce Crvenej zvezdy. Wszystko zmieniło się w 20. minucie, gdy Wilfried Singo wypatrzył Takumiego Minamino, a ten znajdując się w sytuacji sam na sam z golkiperem rywali, po prostu skierował piłkę do siatki. Przez krótką chwilę nawet Japończyk nie wiedział co się właściwie dzieje. Jakim cudem nagle znalazł się w tak dogodnej sytuacji, bez jakiejkolwiek opieki przeciwników? Okazało się, że linię spalonego w kuriozalny sposób złamał Silas.
Ledwie 5 minut później Thilo Kehrer powalił w polu karnym jednego z przeciwników wychodzących na czystą pozycję. Sędzia pokazał żółtą kartkę i odgwizdał karnego, którego na gola zamienił Cherif Ndiaye. Jeszcze przed zmianą stron trafieniem popisał się Breel Embolo, który zakręcił defensorami serbskiej drużyny.
W drugiej połowie na murawie istniała już tylko jedna drużyna
W 54. minucie swojego gola strzelił Wilfried Singo, który błysnął efektownym uderzeniem z dystansu. Chwilę później trafił Breel Embolo, jednak arbiter opatrzył się zagrania ręką i nie uznał gola. AS Monaco było rozpędzone i kolejne bramki stanowiły wyłącznie kwestię czasu. W 70. minucie ponownie trafił Minamino, a w 90+6. minucie swój moment miał Maghnes Akliouche, któremu nikt nie przeszkodził oddać celny strzał z linii pola karnego.
AS Monaco rozbiło rywala, Crvena zvezda stanowiła jedynie tło dla świetnie dysponowanych piłkarzy Adiego Hütter. Jak wypadł Radosław Majecki? Można złapać się za głowę, czytając nagłówki części polskich serwisów piłkarskich. Trudno bowiem uznać występ Polaka za wybitny (a takie widzieliśmy określenia), skoro Majecki tak naprawdę nie miał nic do roboty. Nie obronił karnego, a oprócz niego właściwie mógł jedynie oglądać grę swoich kolegów.