Wisła oficjalnie spadła do Fortuna 1 Ligi. Mimo, że spadek Białej Gwiazdy wydawał się nieunikniony, ogromna większość kibiców wciąż nie chciała uwierzyć w tego typu scenariusz. Taka marka nie mogłaby przecież tak po prostu zlecieć z ligi… prawda? A jednak stało się, krakowski klub zaznał gorzkiego smaku relegacji, który prowokuje do wielu rozważań. Dlaczego nie udało się zachować ekstraklasowego bytu?
1. Pogubione punkty w końcówkach spotkań
W 48. minucie spotkania z Radomiakiem wszystko wydawało się być pod kontrolą. Wiślacy prowadzili dwoma golami, a gospodarze nie byli wstanie przekuć przewagi w posiadaniu piłki w nic konkretnego. Wprowadzony w 46. minucie Karol Angielski odwrócił jednak losy rywalizacji, a jego hat-trick bezpośrednio przyłożył się do przypieczętowania spadku krakowskiego klubu.
Takich spotkań, w których Wisła w końcówkach dawała zabrać sobie punkty było jednak więcej. Problemy z koncentracją kosztowały utratę wielu cennych punktów, ale jednocześnie psychicznie dołowały zawodników. Dziś możemy jedynie gdybać co by było, gdyby udało się np. pokonać Kolejorza? Przecież wygrana w tamtym starciu wydawała się na wyciągnięcie ręki. Nawet, gdy „Biała Gwiazda” walczyła o korzystny wynik – to i tak w końcówkach marnowała swój wysiłek.
Lech Poznań – Gol i 2 punkty stracone w 7 minucie doliczonego czasu gry.
Legia Warszawa – Gol i 1 punkt stracone w 4 minucie doliczonego czasu gry.
Zagłębie Lubin – 2 gole i 3 punkty stracone w ostatnim kwadransie.
2. Fatalna polityka transferowa
Sprzedaż Yeboaha oraz El Mahdioui’ego to dwie najgorsze decyzje jakie mogli podjąć właściciele krakowskiego klubu. Ci zawodnicy byli najjaśniejszymi punktami drużyny, a sprzedaż ich doprowadziła do momentu, w którym ofensywa Wisły została pozbawiona jakiegokolwiek pazura. Jeżeli grasz z połową normalnego napastnika, ciężko o ważne gole, które dostarczałyby tych najważniejszych punktów. To oczywistość, którą znają wszyscy kibice, ale przecież ona była jasna od wielu miesięcy.
Ondrasek czy Kliment zawodzili w każdym kolejnym spotkaniu. Wiślacy nie potrafili wygrzebać swojego potencjału ofensywnego, przez co już przed ostatnią zbliżającą się 34. kolejką nie mają o co grać. Problem jest taki, że nawet dziś, czy mecz lub dwa temu, wiślacy wyglądali jakby sprawa spadku miała zostać dawno temu przesądzona. Najlepszym strzelcem drużyny jest dziś wspomniany Yeboah, którego od stycznia nie ma w klubie. Drugi na liście jest… środkowy obrońca Michal Frydrych. Indolencja strzelecka zawodników ofensywnych okazała się wielkim problemem, ALE ona nie wzięła się znikąd. Wisła miała swoje atuty, a mimo to, zdecydowała się z nich zrezygnować.
3. Kontrowersyjne decyzje sędziów wpłynęły na sytuację?
Wisła nie może bronić się sędziowskimi decyzjami, bo sama nawarzyła sobie tego piwa, przegrywając między innymi na własne życzenie z Wisłą Płock. Nie mniej jednak w spotkaniach z Legią czy też Lechem arbitrzy na pewno nie pomagali Białej Gwieździe utrzymać korzystny rezultat spotkań. Koledzy z redakcji portalu „weszlo.com” od początku sezonu prowadzą tzw. niewydrukowaną tabelę, czyli zestawienie uwzględniające błędy sędziowskie. Zgodnie z nim, Wisła powinna mieć 6 punktów więcej niż w rzeczywistości uzyskała.
Czy Wisła spadła z ligi przez błędy sędziowskie? Nie, ale gdyby arbitrzy w kilku sytuacjach zadecydowali inaczej, losy drużyny byłby pewnie odmienne.
4. Zły dobór szkoleniowca
Jerzy Brzęczek w 2022 roku potrafił wygrać tylko raz. Były selekcjoner polskiej kadry po prostu nie sprawdził się w swojej nowej roli. Nie stał się ratownikiem jakiego oczekiwano, który dałby impuls do zmian, tchnął wiarę w zespół, dokonał kilku zaskakujących decyzji. Brzęczek popłynął z nurtem, ale niestety był to nurt płynący w sam dół. Wydaje się, że Wisła zaufała usługom „trenera długodystansowego”, który potrzebuje czasu, tymczasem w danej chwili potrzebowała typowego sprintera. Kogoś, kto swoją charyzmą zbuduje atmosferę, odpowiedniego zmotywuje zawodników, zdoła wycisnąć z nich 200% potencjału.
5. Tragiczna postawa na własnym terenie
Na 17 spotkań wyjazdowych Wisła wygrała tylko dwa razy. Z 51 punktów możliwych do zdobycia, wywiozła tylko 11 oczek. Średnio udawało jej się zdobyć 0.64 punktu na mecz nie grany na swoim boisku. U siebie sytuacja wcale nie była lepsza. Wisła zdobyła 20 punktów w 16 spotkaniach domowych.
Starsi kibice z pewnością pamiętają czasy, gdy na Reymonta „Biała Gwiazda” demolowała kolejnych rywali, notując serię 73 kolejnych spotkań bez porażki. Wisła mogła mieć swoje gorsze momenty, ale „Twierdza przy Reymonta” motywowała do walki. Być może kluczowe znaczenie ma w tym wypadku olbrzymia rotacja graczy i przesadny odsetek piłkarzy zagranicznych. Za czasów Bogusława Cupiała, w klubie grało wielu świetnych graczy, ale mieli oni świadomość reprezentowania ważnej drużyny, z którą identyfikują się miliony kibiców w Polsce. Gra na własnym terenie zawsze dodawała determinacji. W tym sezonie tego zabrakło.
Czas odbudowy
Wisła żegna się z Ekstraklasą, co wbrew pozorom może wpłynąć pozytywnie na wydarzenie wewnątrz klubu. Szatnia zostanie teraz wyczyszczona, klub będzie mógł powoli stawać na nogi. Praca u podstaw powinna zostać wykonana w niemal każdej dziedzinie, aby Wisła znów mogła powrócić na szczyt polskiej piłki. Stało się to, co dla dobra klubu w opinii wielu stać się powinno. Pytanie brzmi teraz, jak Biała Gwiazda poradzi sobie z obecną sytuacją i czy da radę odpowiednio szybko stanąć na nogi? To banał, ale najważniejsze – wyciągnąć wnioski z niepowodzeń.