Cracovia potrzebowała zwycięstwa nad Piastem Gliwice, by poprawić swoją pozycję w wyścigu po podium. Piast Gliwice nie tyle potrzebował, co wręcz musiał pokonać Pasy, by wydostać się ze strefy spadkowej. Drużyna prowadzona przez Aco Vukovicia ma zdecydowanie większy potencjał, niż wskazuje jej pozycja w tabeli ligowej, ale notorycznie gubi punkty. Z Cracovią jedynym akceptowalnym wynikiem była wygrana.
Piast szukał gola, Cracovia była spokojna
Kibice z Gliwic powody do radości mieli już w 5. minucie. Piłkę do siatki skierował wówczas Michał Chrapek, ale arbiter po konsultacji z VARem anulował trafienie. Piast był stroną prowadzącą grę i stwarzającą więcej sytuacji. Cracovia próbowała odgryzać się, przede wszystkim szukając dośrodkowań w okolice pola karnego. Bezbramkowy remis po pierwszej połowie nie zadowalał żadnej ze stron. Na początku drugiej przepięknym uderzeniem popisał się jednak Grzegorz Tomasiewicz. Uderzenie znakomite, ale można zapytać, dlaczego pomocnik Piasta miał aż tyle miejsca?
Gliwiczanie nie cofnęli się do defensywy, co okazało się dobrym wyborem. Niecałe 10 minut po pierwszym golu, Piast dołożył kolejne trafienie. Patryk Dziczek wykorzystał jedenastkę po wcześniejszym faulu na Arkadiuszu Pyrce w polu karnym. Wszystko wskazywało na to, że gospodarze prowadząc 2:0, dowiozą 3 punkty i znacząco poprawią swoją pozycję w ligowej tabeli.
Dość nieoczekiwanie Cracovia pozwoliła sobie na gola kontaktowego — chociaż precyzyjniej to Piast pozwolił Cracovii. Rzut wolny Atanasova trafił do niepilnowanego Arttu Hoskonena, który szokująco nie miał żadnego rywala w pobliżu siebie — a stał tuż przed bramkarzem. Fin zaliczył swoje debiutanckie trafienie dla Cracovii, ale Pasy nie zdołały odrobić strat. Podkreślmy jednak, że w końcówce stroną szukającą goli byli gospodarze. Trudno nie odnieść wrażenia, że piłkarze Jacka Zielińskiego byli dziś pogodzeni z brakiem zwycięstwa. Walczyli, próbowali, ale nie była to gra o „wygraną za wszelką cenę”.
Gliwiczanie odskakują od strefy spadkowej, ale co dalej?
Ekipa Vukovicia będzie teraz czekać na to, co zrobią rywale z dolnej części tabeli. Powody do radości po wygranej nad Cracovią są, ale do samej gry Piasta można mieć zastrzeżenia. Przede wszystkim, „bezrobotny” był w tym meczu Kamil Wilczek, który powinien przecież być jednym z czołowych strzelców ligi. Gliwiczanie, mając znaczną przewagę oddali ledwie 4 celne strzały. Ku ich szczęściu, dwa z nich wylądowały w siatce. Uznajmy jednak, że w walce o utrzymanie, kluczowe jest zdobywanie punktów, a ten cel został dziś zrealizowany.