Paryska awangarda. PSG woli kreślić plany niż je realizować

Jeśli ktoś pręży muskuły tak często jak PSG — nie może pozwolić sobie na porażkę podczas 1/8 finału Ligi Mistrzów. Nie po to zatrzymywano Kyliana Mbappe, kuszono Leo Messiego i wydawano blisko 150 milionów euro w letnim okienku transferowym, by teraz przyznawać, że Bayern był poza zasięgiem. Dla paryżan to coś więcej niż przegrany dwumecz. To tak naprawdę zmarnowanie sezonu i najprawdopodobniej postawienie krzyżyka na kolejnym planie budowy piłkarskiego giganta. Pytanie, czy klub z każdym niepowodzeniem eliminuje problemy i zbliża się do sukcesu? A może bliższy jest momentu, w którym właściciele uznają, że czas odpuścić?

REKLAMA

By zrozumieć problem PSG, warto cofnąć się do korzeni

Qatar Sports Investments przejęło klub w 2011 roku. Prezydent Nasser Al-Khelaifi postawił wówczas dwa cele. Budowę marki, która będzie uznawana za największy zespół sportowy we Francji, oraz stworzenie drużyny zdolnej do zwycięstwa w Lidze Mistrzów. Początkowo, dawano sobie na to 3-5 lat. Klub, który w sezonach 2008/09, 2009/10 oraz 2010/11 zapłacił łącznie 34 miliony euro za transfery, nagle był zdolny wydać w trakcie jednego okienka 100 milionów euro. Katarczycy uznali, że mając ogromne możliwości finansowe, szybko zbudują piłkarskiego giganta. Niestety, efekt był mocno niezadowalający. Dopiero zatrudnienie Carlo Ancelottiego i sprowadzenie lidera w osobie Zlatana Ibrahimovicia sprawiły, że PSG zaczęło liczyć się na piłkarskiej mapie Europy. Pamiętajmy, że sezon 2011/12 to w ich wykonaniu porażka na etapie fazy grupowej Ligi Europy, gdzie nie poradzili sobie m.in. ze Slovanem Bratysława czy Athletic Bilbao.

Po dofinansowaniu składu PSG osiągnęło status najsilniejszego klubu Ligue 1. Prestiż po transferach Zlatana i Davida Beckhama wyraźnie wzrósł. Kibice z całego świata zaczęli interesować się Paryżem, w którym pojawiły się znane twarze. Cel zdobycia rozgłosu został dość łatwo zrealizowany. Pozostawała jednak walka o Ligę Mistrzów.

Blanc gwarantował sukcesy, ale… to za mało

Nowym trenerem został Laurent Blanc, który na stanowisku wytrzymał aż 3 lata — najwięcej spośród wszystkich szkoleniowców PSG na przestrzeni ostatnich 30 lat. Podczas sezonu 2015/16 drużyna osiągnęła rekordowe 96 punktów, strzelając 102 gole na poziomie Ligue 1. Trzy kolejne porażki na poziomie 1/4 finału Champions League — przeciwko Chelsea, Barcelonie oraz Manchesterowi City okazały się wystarczającym powodem do kolejnych zmian. Blanc wygrał 3 tytuły mistrza Francji, 3 Puchary Ligi Francuskiej, 2 Puchary Francji i 3 Superpuchary Francji, ale co z tego? Włodarze chcieli więcej. Uwierzyli w potęgę PSG. Uznali, że wydatek 300 milionów euro to wystarczający powód, by oczekiwać sukcesu w Europie. Nielogicznie, woleli wydać 22 miliony euro na odprawę dla Blanca, niż zapewniać mu kolejne wzmocnienia (co ciekawe, za jego kadencji dokonano tylko 10 transferów gotówkowych).

W sezonie 2016/17 w drużynie nie było już takich graczy jak Zlatan Ibrahimović czy David Luiz, pojawił się za to niejaki Grzegorz Krychowiak. Paryżanie mieli bazować na pomyśle Unai Emery’ego, który świętował wcześniej sukcesy z Sevillą. PSG przegrało walkę o mistrzostwo Francji przeciwko Monaco, a w Lidze Mistrzów zanotowało legendarną „La Remontadę” z Barceloną. Niepowodzenia sprawiły, że powrócił pomysł ze sprowadzaniem wielkich gwiazd. W 2017 roku wydano 222 miliony euro na Neymara i przejęto Kyliana Mbappe z Monaco (w formie wypożyczenia, by koszty „przenieść” na kolejny sezon). Emery został zastąpiony przez Tuchela, z którym drużyna dotarła do finału Champions League w 2020 roku. Kilka miesięcy później Niemiec został zwolniony. Już z Mauricio Pochettino na ławce, drużyna awansowała do półfinału Ligi Mistrzów, po drodze eliminując Barcelonę i Bayern Monachium. Argentyńczyk w kolejnym sezonie musiał uznać wyższość Realu Madryt w Lidze Mistrzów i Lille w Ligue 1. Efekt? Oczywiście zmiana szkoleniowca.

PSG od ponad dekady szuka swojej ścieżki do zdobycia wymarzonego trofeum Ligi Mistrzów

Im dłużej cel pozostaje niezaliczony, tym bardziej chaotyczne jest szukanie winnych niepowodzeń. Dziś trudno zrozumieć, czy PSG ma być galaktycznym zespołem gwiazd? Stawiać na młodych? A może sprowadzać kogo się da i liczyć, że trener ulepi z tego silną drużynę? Bayern Monachium w poprzednim sezonie odpadł z Ligi Mistrzów na poziomie 1/4 finału, czyli ledwie krok dalej niż PSG. Ich pogromcą nie była żadna potęga, a poczciwy Villarreal. Bawarczycy pokazali coś, czego brakuje PSG. Spokój. Nawet gdy Robert Lewandowski wymuszał odejście, a Manuel Neuer doznał kontuzji — niemiecki klub dalej robił swoje. Nieustanne dążenie do perfekcji jest motorem napędowym rozwoju takiego zespołu jak Bayern. Nie polega ono jednak na nieustannym burzeniu klocków, a dopasowywaniu ich tak, by tworzyły jak największą całość.

Jeśli PSG zwolni Galtiera — co sugeruje m.in. Matteo Moretto, zobaczymy zapewne kolejną rewolucję. Będziemy świadkami tygodni dyskusji o pomysłach na rozwój klubu, które nie mają większego sensu — bo przy pierwszym potknięciu są wyrzucane do kosza. Słabość ligowych rywali sprawia, że PSG nie czuje potrzeby wysilania się na własnym podwórku (co systematycznie kończy się wpadkami). Dwumecze takie jak ten przeciwko Bayernowi nie służą rozwojowi, a kasowaniu wcześniejszych planów. Czasem można odnieść wrażenie, że pomysły na budowę silnego PSG nie są najgorsze, ale brakuje cierpliwości, by poczekać na efekty. W momencie, gdy Galtier potrzebuje zaufania swoich przełożonych, musi obecnie zastanawiać się, czy z dnia na dzień nie jego spojrzenie na futbol nie znudzi się ludziom, którzy latem deklarowali mu swoje pełne poparcie.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,595FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ