W walce o utrzymanie w Premier League w zasadzie pozostała już tylko jedna niewiadoma. Po minionej kolejce już oficjalnie do Championship spadło Sheffield United. Z kolei dzięki porażce Luton z Wolves (1:2) pewne utrzymania są już Brentford i Everton. O jedno bezpieczne miejsce walczą więc trzy drużyny – Burnley, Luton oraz Nottingham Forest. Wszystkie te zespoły w tabeli dzielą tylko dwa punkty, jednak to podopieczni Nuno Espirito Santo wydają się być zdecydowanym faworytem w tym wyścigu. Co prawda, w niedzielę przegrali z Manchesterem City (0:2), a w ostatnich 11 spotkaniach odnieśli tylko jedno zwycięstwo, jednak sama gra nie wygląda wcale aż tak źle.
Zszargany wizerunek Nottingham
Najgłośniej o Nottingham zrobiło się w zeszłym tygodniu, kiedy to po porażce z Evertonem (0:2) na Twitterze zamieścili post o tym, że sędzia VAR tamtego meczu Stuart Attwell jest kibicem Luton. Wpis ten był kolejnym powodem do tego, aby neutralni fani po prostu „życzyli” Forest spadku do Championship. Od momentu awansu do elity trudno jest sympatyzować z Nottingham. Mnóstwo wydanych pieniędzy na piłkarzy nieprzystających poziomem do Premier League. Wymiana praktycznie połowy kadry co okienko. Naruszenie zasad PSR, za co zresztą klub został ukarany czterema ujemnymi punktami. Zatrudnienie Marca Clattunberga w roli oceniającego sędziów. I do tego teraz to absurdalne oświadczenie.
Być może Forest organizacyjnie nie jest na najwyższym poziomie i w kwestii zarządzania klubem jest jeszcze sporo do poprawy. Niemniej jednak, patrząc tylko przez pryzmat boiska, Nottingham na ten spadek nie zasługuje. Po pierwsze, kwestia odjęcia czterech punktów. Gdyby ekipa Nuno Espirito Santo nie otrzymała tej kary, dzisiaj byliby już praktycznie pewni utrzymania, mając pięć „oczek” przewagi nad Luton i sześć nad Burnley. Po drugie, na przestrzeni całego sezonu Forest po prostu gra lepiej niż cała trójka znajdująca się za nimi w tabeli. Problem w tym, że nie zawsze dobre wrażenie z murawy przekłada się na wyniki.
Brak szczęścia Nottingham
Najlepszy tego przykład to ostatni mecz z Manchesterem City, przegrany przez ekipę z City Ground 0:2. Mimo porażki to Forest długimi fragmentami sprawiało lepsze wrażenie niż ekipa Guardioli. Gdyby The Cittizens nie wrócili do Manchesteru z kompletem punktów, wcale nie byłaby to niesprawiedliwość. Piłkarze Nuno Espirito Santo oddali więcej strzałów (14 do 11) i mieli zdecydowanie wyższy współczynnik xG (goli oczekiwanych; 2,17 – 0.93). Oczywiście może to wynikać również z tego, że przez większość czasu musieli odrabiać straty. Niemniej jednak, gdyby wykazali się lepszą skutecznością (zwłaszcza Chris Wood), po spotkaniu mogliby dopisać sobie co najmniej jeden punkt.
Zresztą według modelu xG – na bazie danych z Understat – Nottingham to „najmniej szczęśliwa” drużyna w całej lidze. W tabeli na bazie punktów oczekiwanych Forest zajmuje 12. miejsce i „zasłużyło” aż na prawie 16 „oczek” więcej. Jeszcze lepiej wygląda to, jeżeli spojrzymy tylko na okres pracy Nuno Espirito Santo. Od zatrudnienia portugalskiego szkoleniowca na City Ground jedynie Arsenal, Liverpool, Manchester City i Bournemouth „powinny” zdobyć w tym czasie więcej punktów. Oczywiście różnie można podchodzić do tych statystyk, jednak samo to, że drużyna walcząca o utrzymanie na przestrzeni połowy sezonu jest pod tym względem w czołówce, powinno dawać do myślenia.
Dobra praca Nuno Espirito Santo
Mimo że Nottingham wciąż jest zamieszane w walkę o utrzymanie, trudno nie docenić pracy, jaką wykonuje Nuno Espirito Santo. Portugalczyk został zatrudniony w połowie grudnia po tym, jak właścicielom klubu skończyła się cierpliwość do Steve’a Coopera. I, pomimo że średnia punktów na mecz obu trenerów jest podobna (0,82 Coopera i 0,89 Nuno), to wrażenia optyczne zdecydowanie przemawiają za byłym trenerem Tottenhamu czy Wolves. Pod jego wodzą Forest kreuje więcej sytuacji (1,46 do 1,17 xG na mecz) oraz dopuszcza przeciwników do mniejszej liczby okazji (1,31 do 1,57 xGC na spotkanie). Zresztą sama liczba punktów oczekiwanych na mecz również jest znacznie wyższa (1,48 do 1,14).
Głównym problemem za kadencji Steve’a Coopera było to, że nie wykorzystywał on ofensywnego potencjału zespołu. Anglik stawiał na defensywny i zachowawczy futbol. W pierwszym składzie często zdarzało mu się wystawiać jedynie dwóch ofensywnych piłkarzy. Tak było chociażby w dwóch ostatnich spotkaniach pod jego wodzą, kiedy w wyjściowej jedenastce znajdowali się tylko Anthony Elanga i Morgan Gibbs-White. Espirito Santo już na samym starcie jako główny cel obrał sobie odblokowanie ofensywy. Mimo że w Wolves i Tottenhamie Portugalczyk dał się poznać jako trener, który w pierwszej kolejność dba o organizację w defensywie, tak początkowo w Nottingham najbardziej wpłynął on na grę w ataku.
50-latek zmienił ustawienie zespołu z 5-3-2 – które preferował jego poprzednik – na 4-2-3-1, mieszcząc w składzie aż czterech ofensywnych piłkarzy. W efekcie w pierwszych sześciu meczach pod jego wodzą Forest zdobyło aż 13 goli. Na zmianie trenera skorzystali m.in. Chris Wood, Callum Hodson-Odoi, Anthony Elanga czy Morgan Gibbs-White, których potencjał wreszcie zaczął być wykorzystywany. Na początku kadencji Espirito Santo Nottingham dostarczało postronnym kibicom sporo rozrywki, bo też zaczęło tracić o wiele więcej goli. Niemniej jednak, z czasem dała o sobie znać natura portugalskiego szkoleniowca, którego zespoły zawsze bazowały na dobrej organizacji gry w defensywie.
Jedna z najlepszych defensyw w lidze
Od zatrudnienia Nuno Espirito Santo tylko Arsenal, Manchester City i Liverpool mają niższy wskaźnik xGC (oczekiwanych goli traconych). Forest niewiele gorzej wypada też w innych statystykach defensywnych. Jest na ósmym miejscu pod względem najmniejszej liczby wszystkich strzałów rywali oraz tych z pola karnego i piątym pod kątem celnych uderzeń. Z kolei jedynie Arsenal dopuścił do mniejszej liczby „dużych okazji”. Pomimo początkowych kłopotów w grze defensywnej za kadencji Portugalczyka, Nottingham to jeden z najlepiej broniących zespołów w całej lidze. Zresztą miało to potwierdzenie w ostatnim meczu z Manchesterem City (0:2) czy wcześniej z Liverpoolem (0:1) oraz Arsenalem (1:2). Niewiele jest drużyn, które całej czołowej trójce sprawiły w tym sezonie tyle kłopotów.
Od momentu przejęcia zespołu przez Nuno Espitito Santo Forest nie przegrało żadnego meczu różnicą większą niż dwóch goli. Ponadto tylko raz stracili więcej niż trzy bramki – przeciwko Aston Villi (2:4). Głównym problemem Nottingham jest jednak brak zwycięstw. Z 18 meczów ligowych podopieczni portugalskiego szkoleniowca wygrali tylko cztery. I żadne z nich nie było przeciwko bezpośredniemu rywalowi w walce o utrzymanie. W tym czasie nie potrafili oni pokonać Brentfordu (2:3), Luton (1:1), Crystal Palace (1:1) oraz Evertonu (0:2). Dlatego też – pomimo starć z Sheffield i Burnley w ostatnich trzech kolejkach – Forest wciąż nie może być pewne utrzymania.