W wicemistrzowskim sezonie rozegrał 29 na 32 możliwe spotkania Śląska Wrocław. 27 razy wybiegał w podstawowym składzie. Kibice dolnośląskiej drużyny przeżyli dzisiaj spore zdziwienie, bowiem Patrick Olsen, który regularnie występował w rozgrywkach 2023/24 dostał zgodę na grę w Dinamie Bukareszt. Śląsk rozwiązał umowę z zawodnikiem i pozwolił mu kontynuować karierę w Rumunii.
Czy Patrick Olsen musiał odejść?
Większość kibiców zdaje sobie obecnie pytanie, dlaczego władze Śląska Wrocław zgodziły się na taki krok? Duńczyk pod koniec ubiegłego sezonu zaczął tracić miejsce w składzie. Pomiędzy 27. i 34. kolejką 4 razy wybiegł w podstawowej jedenastce oraz 4 razy nie zagrał nawet minuty. Wyglądało to trochę tak, jakby Jacek Magiera miał wątpliwości, czy Śląsk gra lepiej z Olsenem, czy bez niego. 30-latek na starcie rozgrywek 2024/25 nie łapał się do kadry meczowej. Podobno powodem był jednak uraz stawu skokowego, a nie względy sportowe.
Co chyba najbardziej zaskakujące, z ust Jacka Magiery kilka dni temu słyszeliśmy, że Duńczyk będzie dostępny do gry po przerwie reprezentacyjnej. Podsumowując — podstawowy zawodnik z poprzedniego sezonu miał problemy zdrowotne i nie grał, ale szykowano jego powrót. Nic nie zwiastowało zakończenia współpracy, stąd spore zdziwienie dzisiejszym komunikatem.
Czy rezygnacja z pomocnika przyszła zbyt pochopnie? Śląsk w letnim okienku transferowym sprowadził kilku przeciętniaków, a rozstaje się z mimo wszystko sprawdzonym piłkarzem. Tło finansowe pomińmy — nikt za 30-letniego pomocnika nie dałby wrocławianom większych pieniędzy. To nie był perspektywiczny zawodnik, na którym wrocławski klub mógł wiele zarobić. Nie zmienia to faktu, że nowy gracz Dinama Bukareszt miał swoje argumenty sportowe. Owszem, Olsen nie wydaje się piłkarzem nie do zastąpienia, ale w tym momencie trudno o jasną ocenę, czy jego następcy (Marcin Cebula czy Simon Schierack) mogą dać więcej korzyści.
Czy Patrick Olsen musiał odejść? Absolutnie nie. Śląsk podjął jednak zaskakującą decyzję, uznając, że nie potrzebuje już Duńczyka. A to, jak szybko (i czy w ogóle) za nim zatęskni, to już inna kwestia…