Mateusz Musiałowski zrobił jak powiedział. Konsekwentnie wzbraniał się przed transferem do klubu polskiej Ekstraklasy i ostatecznie wylądował… na Cyprze. Dokładnie w Omonii Nikozja, piątej drużynie zeszłego sezonu w lidze cypryjskiej.
Nie chcę go namawiać na powrót do Polski, natomiast najwięcej propozycji ma właśnie z Polski. Większość klubów go tu chce. Myślę, że powinien trafić do ligi holenderskiej, belgijskiej, może szwajcarskiej. Tak o przyszłości Mateusza Musiałowskiego wypowiadał się kilka miesięcy temu Cezary Kucharski, agent 20-latka, w rozmowie z Tomaszem Ćwiąkałą.
Najwyraźniej jednak rzeczywistość zweryfikowała wysokie wymagania „polskiego Messiego” i z czasem zmusiła go do nabrania nieco pokory. Zamiast klubu z top 10 lig europejskich padło na zespół z Cypriot First Division znajdującej się na 26. miejscu w rankingu UEFA. Piąta drużyna minionego sezonu ligi będącej 6 pozycji niżej względem PKO BP Ekstraklasy. Czy na pewno o to chodziło byłemu piłkarzowi Liverpoolu U-21 i jego środowisku?
Jeśli chodzi o pozytywy takiego ruchu, to z pewnością należy do nich możliwość pokazania się na scenie europejskiej. Omonia po dwóch zwycięstwach w dwumeczu z Torpedo Kutaisi awansowała do 3. rundy kwalifikacji Ligi Konferencji Europy, gdzie zagra z węgierskim Fehervarem. Warto dodać także, że od stycznia w barwach Omonii występuje Mariusz Stępiński, który przez ostatnie lata grał na Cyprze jako zawodnik Arisu Limassol. 29-latek zna więc tamtejszą ligę jak własną kieszeń i jego towarzystwo może pomóc Musiałowskiemu w szybkiej aklimatyzacji w nowych warunkach.