W piątkowy wieczór Fortuna 1. Liga zaproponowała nam prawdziwy hit. Tuż przed finiszem rozgrywek naprzeciw siebie stanęły dwie ekipy pretendujące do gry w przyszłym sezonie w Ekstraklasie, a więc Arka i ŁKS. Sęk w tym, że łodzianie przyjechali do Trójmiasta z myślą o przypieczętowaniu awansu, natomiast Arkowcy mogli jedynie przybliżyć się do gry w barażach. Zatem nic dziwnego, że to spotkanie cieszyło się sporym zainteresowaniem, wśród kibiców obu ekip. Fani ŁKS-u szczelnie wypełnili swój sektor, zaś żółto-niebiescy także nie zawiedli swoich piłkarzy, którym przez całe spotkanie towarzyszył głośny doping.
Świetny początek Arki
Nie ma co ukrywać, Arka już w 7. minucie mogła prowadzić w tym spotkaniu. Przed świetną okazją stanął Przemysław Stolc, jednak ten mimo bliskiej odległości nawet nie posłał futbolówki w światło bramki. Niemniej już po pierwszych minutach czuć było po zespole Arki dużą determinację i chrapkę na szybkie objęcie prowadzenia. Dobre chęci przerodziły się w rzeczywiste działanie. W wyniku czego w 13. minucie po strzale z dobitki jako pierwszy na listę strzelców wpisał się Przemysław Stolc.
Pechowy wieczór Huberta Adamczyka
Arka Gdynia mogła od razu pójść za ciosem, jednak dwa razy mylił się Hubert Adamczyk. Najpierw z 11. metrów, zaś potem były zawodnik Chelsea kompletnie nie wytrzymał presji, bowiem piłka po jego dobitce wylądowała na trybunach. To nie koniec złych informacji związanych z tym piłkarzem, gdyż chwilę później boisko musiał opuścić na noszach na skutek odniesionej konruzji.
Średnia połowa ŁKS-u
Po pierwszych 45. minutach miałem wrażenie, że do Gdyni przyjechał zupełnie inny ŁKS, niż ten, na którego podczas tego sezonu wielokrotnie patrzyliśmy z uznaniem. Rycerze Wiosny zawodzili zarówno w destrukcji, jak i w ofensywie. Ich wejścia często były spóźnione, co generowało dużą ilość fauli. Natomiast ciut wyżej zdecydowanie brakowało konkretów, na co najlepszym świadectwem były zaledwie dwa strzał celny w kierunku bramki Daniela Kajzera. Przyjezdnych jedynie można pochwalić za kilka przebłysków w końcówce 1. odsłony.
W przerwie odbyła się akcja dobrze już znana, chociażby z zagranicznych stadionów. Kibice rzucili pluszaki, które w późniejszym czasie trafią do potrzebujących dzieciaków.
Druga połowa przebiegała w nieco inny sposób. ŁKS z minuty na minutę wchodził na wyższe obroty. Arce w dalszym ciągu nie można było odmówić zaangażowania, jednakże gospodarze nie generowali już tak dużego zagrożenia pod bramką Aleksandra Bobka. Z pewnością Arka postawiła już na zdecydowanie bezpieczniejszą grę.
W końcówce ŁKS-owi udało się strzelić upragnioną bramkę, zapewniającą awans do Ekstraklasy
Momentalnie ze strony sektora gości wybrzmiała radość. Kibice z Łodzi już do ostatniego gwizdka skandowali — awans jest nasz, zaś im piłkarzom udało się utrzymać korzystny rezultat już do końca meczu. Tym samym ŁKS po 3 sezonach przerwy powraca do elity! Natomiast Arka tym wynikiem poważnie komplikuje sobie szansę na baraże.