Po starcie sezonu Premier League najwięcej mówi się o debiutach Darwina Nuneza i Erlinga Haalanda. To ta dwójka napastników skradła show w 1. kolejce nowych rozgrywek, jednak było też kilka nowych twarzy, których występy warto odnotować, a wobec których oczekiwania były znacznie mniejsze niż w przypadku wyżej wymienionej dwójki. Kto wyróżnił się pozytywnie w 1. kolejce Premier League i może być wartością dodaną dla swojego zespołu?
William Saliba
Kiedy Saliba przenosił się na Emirates Stadium chyba nikt nie zakładał, że tak długo będziemy musieli czekać na jego debiut w pierwszej drużynie Arsenalu. Francuz był wprowadzany do składu bardzo powoli i w końcu Mikel Arteta uznał, że nie jest jeszcze gotowy na grę w Premier League, więc Saliba po pół roku został wypożyczony do Nicei. Następny sezon z kolei spędził w Marsylii, gdzie zanotował ogromny progress. Został wybrany do najlepszej jedenastki minionego sezonu Ligue 1 i zadebiutował w reprezentacji Francji.
W pierwszym spotkaniu w barwach Arsenalu udowodnił, że zwyżka dyspozycji w poprzednim sezonie to nie był przypadek. Przeciwko Crystal Palace rozegrał fenomenalne zawody i został wybrany zawodnikiem meczu. William Saliba ma dopiero 21 lat, a gra z ogromną pewnością siebie, świetnie czyta grę i dzięki znakomitym warunkom fizycznym i motorycznym sprawia wrażenie obrońcy, który zawsze jest w stanie zdążyć ugasić pożar na czas. Francuz odzyskał najwięcej piłek dla Arsenalu i ani razu nie dał się przedryblować. Długo musiał czekać, ale na taki debiut chyba było warto. Jego powrót z wypożyczenia to dla Arsenalu jak nowy transfer.
Joao Palhinha
Fulham skutecznie postawiło się Liverpoolowi dzieląc się punktami na Craven Cottage, a duża zasługa w tym nie tylko autora dubletu Aleksandara Mitrovicia, ale także nowej twarzy w ekipie Marco Silvy – Joao Palhinhi. Środkowy pomocnik sprowadzony ze Sportingu skutecznie utrudnił piłkarzom Jurgena Kloppa progresję piłki w tercję ataku. Fulham broniło w średnim pressingu w ustawieniu 4-4-2 i Joao Palhinha był jednym z elementów bardzo dobrze funkcjonującej układanki. Może i Liverpool też miał słabszy dzień, ale to nie przypadek, że w pierwszej połowie środek pola został przejęty przez gospodarzy. Cały zespół doskakiwał w odpowiednich momentach, dobrze się przesuwał i był agresywny. A najbardziej w grze defensywnej w oczy rzucał się właśnie Joao Palhinha. W całym meczu 27-latek zaliczył 6 odbiorów i wygrał 7 z 9 pojedynków na ziemi. Biorąc pod uwagę klasę rywala – liczby te są imponujące.
Warto zaznaczyć, że nie jest to tylko zawodników od rozbijania ataków. Kiedy dostawał podanie również wiedział, co zrobić z piłką i szybko podejmował decyzje. Portugalczyk w swoim debiucie dał sporo nadziei kibicom. Jego mądrość w grze oraz wszechstronność sygnalizują, że powinien poradzić sobie na poziomie Premier League.
Romeo Lavia
Czy można godnie przedstawić się publiczności w spotkaniu, w którym twój zespół przegrywa 1:4? Przykład Romeo Lavii pokazuje, że jak najbardziej. Zawodnik sprowadzony tego lata z młodzieżowej drużyny Manchesteru City zaliczył bardzo przyzwoity debiut w barwach Southampton. Nie sprawiał wrażenia 18-latka rzuconego na głęboką wodę, a doświadczonego środkowego pomocnika, który tydzień w tydzień mierzy się z rywalami na poziomie Premier League. Ralph Hasenhuttl ustawił Romeo Lavię jako pomocnika grającego tuż przed środkowymi obrońcami i Belg skutecznie wywiązywał się z tej roli. Mimo, że po raz pierwszy biegał po boiskach Premier League to nie unikał piłki. Dawał opcję do podania i brał na siebie odpowiedzialność za rozgrywanie. Tylko Salisu wykonał więcej podań i zaliczył więcej kontaktów z piłką w ekipie Świętych.
W dzisiejszym programie „Moc Futbolu” na Kanale Sportowym Mateusz Borek, który komentował mecz Tottenhamu z Southampton na antenie Viaplay zwrócił właśnie uwagę na występ 18-latka i porównał go do Eduardo Camavingi. Jeśli szukać pozytywów po 1. kolejce w obozie Southampton to w pierwszej kolejności zdecydowanie musimy wskazać Romeo Lavię.
Brenden Aaronson
Amerykanin już w debiucie chciał pokazać, dlaczego podczas letniej ofensywy transferowej to akurat na niego Leeds wydało najwięcej. 21-latek był o włos od zdobycia gola na wagę zwycięstwa, ale przed dołożeniem nogi do pustej bramki uprzedził go obrońca rywali Ryan Ait-Nouri, który niefortunnie strzelił samobója. Debiut Aaronsona uwidocznił też, dlaczego o jego transfer zabiegał Jesse Marsch. Nowy nabytek Pawi, który wcześniej już współpracował z Amerykaninem w RB Salzburg w 1. kolejce Premier League 31-krotnie zakładał pressing. To najlepszy wynik spośród wszystkich zawodników w lidze. Podejrzewamy, że nie ma wielu statystyk, którymi możesz bardziej zaimponować Jessemu Marschowi.
Kiedy popatrzymy w liczby występ Aaronsona nie wyglądał już tak dobrze (żadnej wykreowanej sytuacji, udanego dryblingu i celnego strzału). Na portalach oceniających zawodników na podstawie statystycznych algorytmów, jak SofaScore, czy WhoScored Amerykanin nie zebrał dobrych recenzji. Niemniej jednak, jego energia, dynamika i ciąg na bramkę idealnie wpasowują się w filozofię trenera Leeds. – Jest nieugięty. Nie zatrzymuje się. Jego etyka pracy jest niesamowita. Znam go dobrze i wiem, że będzie się tylko poprawiał – powiedział Marsch o Brendenie Aaronsonie po meczu z Wolves.
Choć po kolejce nie mówi się o nich zbyt wiele to ci zawodnicy bardzo udanie weszli w sezon i nie zdziwimy się, jeśli będą w swoich zespołach odgrywać kluczowe role. Oczywiście, jeden mecz może dać mylny obraz, natomiast po 1. serii gier wiemy, że na tych zawodników warto mieć oko w dalszej części sezonu.
Jeśli interesujesz się Premier League to po więcej treści zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej