Drugi mecz reprezentacji Polski na wielkich turniejach w XXI wieku zwykle nazywany jest spotkaniem o wszystko. Nie inaczej było też dzisiaj. Mimo że teoretycznie do wyjścia z grupy może wystarczyć trzecie miejsce w grupie, po porażce z Holendrami, a przed meczem z Francją margines błędu stał się niewielki. To samo możemy jednak napisać w kontekście Austriaków. Piątkowe starcie miało wielką stawkę, którą był prawdopodobny awans do fazy pucharowej Euro 2024. Piłkarska Polska wierzyła, że to Austria zejdzie z murawy pokonana.
Fatalny początek, ale rewolwer w końcu wystrzelił
Michał Probierz zaskoczył jeszcze przed pierwszym gwizdkiem, wystawiając w podstawowym składzie Krzysztofa Piątka kosztem Roberta Lewandowskiego. Na murawie to zawodnicy Ralfa Rangnicka próbowali zaskoczyć biało-czerwonych, jednak chaotyczny atak w pierwszej minucie nie miał prawa zaskoczyć Szczęsnego. Austriacy nie stwarzali wielu konkretnych okazji, ale kontynuowali presję, przy której Polacy nie byli w stanie utrzymać się dłużej przy piłce. Co gorsze, przegrywaliśmy większość pojedynków, a dodatkowo w 9. minucie kompletnie pogubiliśmy krycie w polu karnym. Phillipp Mwene wrzucał, niekryty Gernot Trauner bez problemu strzelił na 1:0. Piłkarze Probierza prezentowali się katastrofalnie, zostawiając rywalom zbyt wiele miejsca, nie potrafiąc skutecznie odebrać piłki, a zarazem szybko ją tracąc.
Dopiero w okolicy 17. minuty zrobiło się ciekawiej, gdy atak Polaków zakończył się strzałem Piotra Zielińskiego w rywala. Niestety, biało-czerwoni skupili się głównie na przekonywaniu arbitra o zagraniu ręką — niewzruszony sędzia odmówił sprawdzenia sytuacji. Przez pierwsze 20-25 minut można było załamywać ręce nad postawą polskich piłkarzy. Austriacy po mocnym początku oddali jednak inicjatywę rywalom, a wszystko to, na co pracowali blisko pół godziny gry, przepadło dokładnie w 30. minucie. Zablokowany strzał Jana Bednarka trafił pod nogi Krzysztofa Piątka, a zawodnik, który w większości zapowiedzi w ogóle miał dzisiaj nie zagrać, doprowadził do wyrównania.
Od tego momentu trudno było wskazać na murawie lepszy zespół. Polska w końcu przestała być tłem dla Austrii, odważniej szukając kolejnych trafień. Mimo beznadziejnego początku odbudowaliśmy się — przede wszystkim psychicznie, przed zmianą stron pokazując, że jesteśmy w stanie powalczyć o zwycięstwo.
W drugą połowę z nadzieją, ale…
Od początku drugiej połowy obserwowaliśmy rwany, zacięty pojedynek, w którym kolejny gol mógł okazać się decydujący. Probierz w końcu postanowił wyjąć asa z rękawa w osobie Roberta Lewandowskiego, a polscy kibice mogli wierzyć, że zwycięstwo jest w naszym zasięgu. Niestety, w 66. minucie drzemkę polskiej defensywy wykorzystał Christoph Baumgartner.
Polacy próbowali odpowiedzieć uderzeniem Karola Świderskiego, który trafił jednak w golkipera Austrii Patricka Penetza. Kolejnych groźnych prób biało-czerwonych było jednak jak na lekarstwo. Brakowało pomysłu i wiary w sukces. Co więcej, obrona dalej popełniała błędy, a w 76. minucie Sabitzer wywalczył karnego, pozwalając się sfaulować Szczęsnemu. Arnautović nie zmarnował okazji, zabijając emocje w spotkaniu.
Chcieliśmy wierzyć. Po meczu z Holandią łudziliśmy się, że mecz z Austrią może być naszą przepustką do fazy pucharowej Euro 2024. Niestety, mając tak niepewną linię obrony, a zarazem przegrywając walkę w środku pola, trudno marzyć o czymś więcej niż sam udział w turnieju.