Miała być poczwórna korona na pożegnanie Jurgena Kloppa, a prawdopodobnie skończy się tylko jednym trofeum. I to tym najmniej ważnym – Carabao Cup. Z Pucharu Anglii Liverpool odpadł już kilka tygodni temu po szalonym meczu z Manchesterem United. Są także jedną nogą za burtą Ligi Europy po porażce 0:3 w pierwszym meczu na Anfield z Atalantą. W lidze z kolei po dwóch kolejnych meczach bez wygranej stracili fotel lidera i muszą liczyć na potknięcia zarówno Manchesteru City, jak i Arsenalu. Gdyby zapytać kibiców The Reds, co jest głównym powodem zapaści ich klubu w ostatnich tygodniach pewnie wszyscy wskazaliby nieskuteczność. Jednak czy – jeżeli Liverpool nie sięgnie po mistrzostwo – będzie to główna przyczyna?
Nieskuteczny Liverpool
Co do tego, że Liverpool nie wygrał dwóch ostatnich meczów ligowych z Manchesterem United (2:2) i Crystal Palace (0:1) głównie przez brak skuteczności, nie ma wątpliwości. Według modelu xG (goli oczekiwanych) w serwisie Understat The Reds oba te spotkania powinni wygrać. Przeciwko Czerwonym Diabłom strzelili tylko dwa gole z xG równego 4,43. Z kolei w niedzielę w spotkaniu z Orłami ani razu nie trafili do siatki, mimo że według tego modelu „powinni” byli to zrobić co najmniej trzy razy (3,04 xG). Nieskuteczność zaważyła również na wyniku starcia z Manchesterem City kilka tygodni wcześniej. The Reds stworzyli sobie wówczas więcej sytuacji (2,25 – 1,37 xG), jednak bramkarza rywali byli w stanie pokonać jedynie z rzutu karnego.
Od wspomnianego meczu z The Citizens Liverpool zdobył tylko osiem goli. Częściej do siatki trafiało w tym okresie aż 10 zespołów. Niemniej jednak, nikt nie ma wyższego wskaźnika xG niż Liverpool – 15,46. The Reds „powinni” w tym czasie zdobyć aż o 7-8 bramek więcej niż w rzeczywistości. Nieskuteczność dopadła ekipę Kloppa w najgorszym możliwym momencie. Gdyby w tym krótkim okresie Liverpool w każdym meczu strzelał tyle goli, co wynosił ich współczynnik xG dziś mieliby siedem punktów więcej i byliby murowanym faworytem do mistrzostwa. A przecież gdyby przeciwko Atalancie (0:3) też wykorzystali swoje sytuacje (1,63 xG), nie musieliby liczyć na cud w rewanżu.
Problem skuteczności
Skuteczność to jedyny element w piłce nożnej, który w tak dużym stopniu zależy po prostu od szczęścia. Tak jak większość innych umiejętności (przykładowo wysoki lub niski pressing, organizacja po stracie piłki, atak pozycyjny czy grę z kontry) zespół może wyćwiczyć i na przestrzeni całego sezonu można racjonalnie ocenić jak prezentuje się w każdym z tych elementów, tak skuteczność często zależna jest od dnia. Oczywiście są zespoły, takie jak Everton czy Chelsea, które w drugim kolejnym sezonie strzelają znacznie mniej niż wynosi ich wskaźnik xG i tu można już mówić o pewnej tendencji. Niemniej jednak w większości drużyn liczba bramek mniej więcej pokrywa się z golami oczekiwanymi.
Tak też było w przypadku Liverpoolu do wspomnianego meczu z Manchesterem City. The Reds strzelili 64 gole z xG równego 63,31. Oczywiście dane te mogą różnić się w zależności od źródła, jednak pokazuje to, że strzelali mniej więcej tyle, ile „powinni”. Zapaść nastąpiła dopiero w ostatnich tygodniach. Można zatem wnioskować, że jest to po prostu wynik braku szczęścia, a nie brak umiejętności poszczególnych zawodników. Zwłaszcza, że w poprzednich sezonach The Reds również nie słynęli z regularnej nieskuteczności. W ostatnich trzech kampaniach strzelili dziewięć goli mniej niż wynosi ich wskaźnik xG, co w tak długim okresie czasu nie jest aż tak złym wynikiem.
Podobny przypadek Arsenalu
Porównując Liverpool do dwóch bezpośrednich kandydatów do tytułu rzeczywiście jest on najmniej skuteczny. Zarówno Arsenal, jak i Manchester City zdobyli więcej goli niż wskazuje ich współczynnik xG. Z kolei The Reds „powinni” według tego modelu strzelić około siedmiu goli więcej. Ekipa Kloppa ma najwyższy wskaźnik goli oczekiwanych spośród tej trójki, jednak najrzadziej trafiała do siatki. Niemniej jednak, jest to głównie wynik nieskuteczności i braku szczęścia w ostatnich tygodniach. Całkiem możliwe, że za niedługo wszystko wróci do normy.
Podobna sytuacja w obecnych rozgrywkach miała miejsce właśnie w Arsenalu. Pod koniec poprzedniego roku i na początku obecnego Kanonierzy razili nieskutecznością. W ten sposób tracili punkty z West Hamem (0:2), Fulham (1:2) i Aston Villą (0:1) w lidze oraz odpadli z Pucharu Anglii po porażce z Liverpoolem (0:2). W sześciu kolejnych meczach licząc od spotkania z The Villans do starcia z The Reds w FA Cup Kanonierzy zdobyli tylko cztery gole z xG równego 11,5. Teoretycznie „powinni” więc strzelić 7-8 bramek więcej. Niemniej jednak, był to tylko krótki okres, w którym zespół Artety miał problem z wykańczaniem sytuacji. W całym sezonie ligowym Arsenal zdobył około sześć goli więcej niż wynosi ich wskaźnik xG.
Liverpool ma też inne problemy
Oczywiście nieskuteczność można wymieniać jako jedną z przyczyn tego, że dzisiaj Liverpool nie ma losów mistrzowskiego tytułu w swoich rękach. Niemniej jednak, sprowadzanie obecnej pozycji The Reds w tabeli tylko i wyłącznie do tego byłoby naciąganiem rzeczywistości. Przez długi czas forma strzelecka piłkarzy Kloppa oraz szczęście pod własną bramką nieco przykrywały ich problemy w defensywie. W porównaniu do Arsenalu oraz Manchesteru City Liverpool pozwala na znacznie więcej strzałów (341 przy 270 Kanonierów i 257 The Cittizens), celnych uderzeń (115 przy kolejno 71 i 95) oraz tych z pola karnego (221 przy kolejno 168 i 177).
The Reds mają także najwyższy współczynnik oczekiwanych goli traconych (39,25 przy 31,96 City i 25,72 Arsenalu). Wpływ na to, że Liverpool traci tak mało goli ma też nieskuteczność rywali. The Reds stracili aż około osiem bramek mniej niż „powinni”. I nie jest to głównie zasługa ich bramkarzy. Według modelu Post-Shot xG Alisson i Caoimhin Kelleher „uchronili” swój zespół razem przed 2,4 gola. Pozostałe niecałe sześć bramek to po prostu nieskuteczność przeciwnika. O ile z drużyn walczących o mistrzostwo The Reds mają najmniej szczęścia pod bramką rywala, tak pod swoją najwięcej.
Zarówno przeciwko Atalancie, jak i Crystal Palace podopieczni Kloppa pozwolili rywalom na zbyt wiele pod własną bramką. Łącznie w tych dwóch spotkaniach xGC The Reds wyniosło 4,39. Obie te ekipy zademonstrowały jak najłatwiej zatrzymać Liverpool i uwidoczniły jego braki w rozgrywaniu od własnej bramki. The Reds w obu tych spotkaniach mieli duże problemy z wyjściem spod wysokiego pressingu i zbyt często tracili piłkę na własnej połowie. Zapaść w ostatnich tygodniach pokazała, w którym elemencie Liverpool ma największe pole do poprawy. I nie jest to skuteczność, bo ta – jak wiadomo – jest najbardziej zmienna w futbolu.