Niekończące się kłopoty Philippe Coutinho

Sierpień – Philippe Coutinho strzela 2 gole i zalicza asystę w spotkaniu przeciwko Barcelonie… z której jest wypożyczony do Bayernu. „Blaugrana” notuje jedno z największych upokorzeń w historii. Brazylijczyk po zwycięstwie w Lidze Mistrzów powraca do Barcy.

REKLAMA

Grudzień – Ten sam Philippe Coutinho notuje kolejne przeciętne spotkanie w barwach „Blaugrany”. W trakcie meczu z Eibar doznaje urazu – najprawdopodobniej poważnego uszkodzenia łąkotki. Wstępne diagnozy sugerują 4 miesiące przerwy od gry.

Jeśli jeden z polskich polityków „grillowany” jest za wydanie 70 milionów złotych na organizację wyborów – które się nie odbyły, to jak ocenić Barcelonę – wydającą w 2020 roku przeszło 15 milionów euro na gościa, który wyeliminował ich z Ligi Mistrzów?

Księgowi Liverpoolu akt sprzedaży Brazylijczyka powinni oprawić w ramkę i codziennie oddawać mu hołd. 145 milionów euro zarobione na początku 2018 roku pozwoliło „The Reds” sprowadzić van Dijka oraz Alissona. Jeden z najlepszych bramkarzy i jeden z najlepszych obrońców świata kosztowali razem tyle – ile Liverpool zarobił na sprzedaży jednego Coutinho. Majstersztyk? To dopiero początek.

Barcelona zobowiązana została bowiem do wypłaty kilku specyficznych dodatków. Do dziś oficjalnie nie wiemy o wszystkich – ale niektóre wydają się wręcz irracjonalne. Jakim cudem Barca zgodziła się na opłatę rzędu 5 milionów euro… tylko za to, że w danym sezonie grają w Lidze Mistrzów z Coutinho w składzie? Brazylijczyk w tym sezonie spędził dokładnie 136 minut na boiskach Champions League, ale „The Reds” wzbogacili się o przyzwoitą sumkę. To jednak nie wszystko, bo jeśli Philippe zagra kolejne 12 spotkań w barwach Barcy, Liverpool zarobi 20 milionów euro. Dodając do tego wysoką pensję samego zawodnika mamy do czynienia z biznesową kompromitacją roku.

Oczywiście, Barcelona nie mogła przewidzieć, że Coutinho zawiedzie pod względem sportowym. Gość w Premier League radził sobie bardzo dobrze, wierzono, że może być wartościowym następcą Neymara. Philippe nie grał źle, ale pewnego poziomu nie przeskoczył. Zresztą – w całej swojej karierze tylko raz przekroczył bilans 10 trafień w sezonie ligowym. Nawet na wypożyczeniu w Bayernie miał lepsze, ale i sporo gorszych chwil. Czasem błyszczał – jak w spotkaniach z Barceloną i Werderem (3 bramki – 2 asysty), czasem był kompletnie niewidoczny. To nie był typ zawodnika „skrojony” pod „Dumę Katalonii”. Porównanie go do innych Brazylijczyków – Ronaldinho czy Neymara brzmi jak nieśmieszny żart. Barca mogła wykorzystać moment po zakończeniu poprzedniego sezonu i sprzedać go za przyzwoite pieniądze – w okolicach 50 milionów euro.

W klubie uznano jednak, że Coutinho może być jednym z liderów przebudowanej drużyny. Na starcie sezonu zaliczył 2 asysty i gola, perspektywy wydawały się optymistyczne. Niestety, niedługo później przyplątał się uraz uda, po powrocie nie prezentował się najlepiej, a wczoraj doznał kolejnego – tym razem poważnego urazu. Możemy śmiało zakładać, że Barcelona nigdy nie odzyska zainwestowanych pieniędzy. Dziś – to raczej walka o to, żeby nie stracić jeszcze więcej i przestroga, żeby mądrzej negocjować na rynku transferowym. Sprowadzenie Brazylijczyka w 2018 roku było chwilowym sukcesem, ale jego skutki mogą być bolesne jeszcze przez wiele lat. Tym bardziej – że szukając oszczędności zrezygnowano z kilku liderów, a pozostawiono człowieka, który do roli lidera zwyczajnie się nie nadaje.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,570FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ