Nieciecza gra lepiej niż punktuje. Trudna sztuka utrzymania korzystnego wyniku

18 lipca Bruk-Bet Termalica Nieciecza pokonała Jagiellonię Białystok (na wyjeździe!) i to aż 4:0. Kilkanaście dni później zespół Marcina Brosza ograł przy Roosevelta Górnika Zabrze (1:0). W tamtym momencie dalibyśmy sobie rękę uciąć, że beniaminek PKO BP Ekstraklasy namiesza w lidze i bez większych problemów wywalczy utrzymanie. I co? I byśmy tej ręki dziś nie mieli…

Od tamtego starcia z Górnikiem Bruk-Bet nie zaznał już smaku zwycięstwa. To już osiem ligowych spotkań bez wygranej, a co gorsze – seria porażek urosła do czterech z rzędu. Marcin Brosz, który jeszcze trzy miesiące temu zbierał niemal wyłącznie pochwały, dziś coraz częściej wymieniany jest w kontekście możliwej dymisji. Nie ma wyników, drużyna osuwa się w dół tabeli, więc media chętnie szukają winnych i podpowiadają radykalne rozwiązania.

REKLAMA

Obrywa się nie tylko Broszowi, ale też osobom odpowiedzialnym za letnie transfery. To o tyle kuriozalne, że angaże takich zawodników jak Lucas Masoero, Radu Boboc, Rafał Kurzawa, Jesús Jiménez czy Sergio Guerrero były powszechnie uznawane za bardzo dobre i przemyślane ruchy. Dwaj wyróżniający się piłkarze z ligi rumuńskiej, pomocnik z zaplecza LaLigi, były reprezentant Polski i snajper, który błyszczał skutecznością w Indiach – Brosz dostał materiał na budowę ciekawego, różnorodnego zespołu. I przez moment rzeczywiście wyglądało to tak, jakby udało mu się stworzyć mieszankę wybuchową.

Bruk-Bet Nieciecza gra lepiej niż punktuje?

Nieciecza mogła wykorzystać efekt nowości i, przy odrobinie szczęścia, zadomowić się w górnej połowie tabeli. Mówimy przecież o drużynie, która w ośmiu spotkaniach wychodziła na prowadzenie – tylko Jagiellonia ma lepszy wynik pod tym względem. Bruk-Bet świetnie wchodził w mecze: w pierwszych połowach zdobył łącznie 11 goli, co daje mu pod tym względem drugie miejsce w lidze (za Zagłębiem Lubin, które ma 14 trafień). Problem w tym, że prowadzenia nie potrafił utrzymać. W drugich połowach zespół Brosza wyglądał znacznie gorzej, tracił kontrolę, a rywale bezlitośnie to wykorzystywali. Z drugiej strony, to właśnie szybkie strzelanie goli było największym atutem po stronie Niecieczy. Marcin Brosz może jedynie żałować, że nie przełożyło się na konkrety punktowe.

Paradoksalnie, mecz z Wisłą Płock był zaprzeczeniem tego schematu. Tym razem to przeciwnik lepiej rozpoczął spotkanie, a Nieciecza zaczęła łapać rytm dopiero po przerwie. Efekt był jednak ten sam – brak punktów.

Strzelić gola, wyjść na prowadzenie — to za mało, by wygrywać spotkania

W sumie, z ośmiu spotkań, w których Bruk-Bet prowadził, mógł zdobyć 24 punkty. Zdobył… zaledwie osiem. Zbyt łatwo roztrwania przewagę, zbyt często traci głowę w kluczowych momentach. Dziurawa defensywa to jedno, ale gra wszystkich formacji często przypomina czysty chaos. Brosz wciąż szuka optymalnego ustawienia, a na kilku pozycjach widać wyraźne luki, które stara się łatać doraźnymi rozwiązaniami. Już wiosną sezonu 2024/25 wyniki dalekie były od oczekiwań. Wydawało się jednak, że szkoleniowiec dostał kilka wartościowych wzmocnień i poradzi sobie z trudnym zdaniem. Niestety, weryfikacja jest bolesna.

Jest jednak promyk nadziei. Do końca roku Nieciecza zmierzy się m.in. z GKS-em Katowice, Arką Gdynia i Lechią Gdańsk – rywalami, którzy prawdopodobnie również będą walczyć o utrzymanie. To może być moment prawdy dla Marcina Brosza i jego drużyny. Jeśli Bruk-Bet ma się odbić, to właśnie teraz. Inaczej, historia o dobrze zapowiadającym się beniaminku może skończyć się tak, jak wiele poprzednich – powrotem do pierwszej ligi i pytaniem: „co poszło nie tak?”.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    138,974FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ