Ostatnimi czasy jest coraz głośniej o kłopotach finansowych klubów z naszej Ekstraklasy. Lechia Gdańsk? Wiadomo, niewypłacalność i ogromne długi, które poskutkowały zawieszeniem licencji uprawniającej do gry w Ekstraklasie. Niewesoło jest w Szczecinie, gdzie tamtejsza Pogoń również jest mocno zadłużona, nie ma wizji na przyszłość, a piłkarze mają dość obecnej sytuacji. Jak się okazuje, jest jeszcze trzeci klub, który znajduje się w olbrzymich, finansowych tarapatach. Mowa tu o Śląsku Wrocław, który zdaniem Marcina Torza jest na skraju bankructwa.
To nie jest dzieło przypadku
O tym, jak w ostatnich latach wyglądało zarządzanie wrocławskim klubem, powstało już wiele artykułów i filmików w sieci. Dyrektor sportowy, któremu znacznie lepiej szło opowiadanie dziennikarzom o swojej wartości niż decydowanie o tym, kto się nadaje do gry w WKS-ie, czy też prezes, który w 2015 stracił pracę w Śląsku za sympatyzowanie z Widzewem. Do tego dochodzi również uzależnienie od miejskich pieniędzy, kontrakty nieproporcjonalne do wymiaru gry (Filip Rejczyk inkasuje miesięcznie nawet około 80 tysięcy złotych), czy absurdalne decyzje miasta Wrocław, z prezydentem Jackiem Sutrykiem na czele, takie jak drastyczne podniesienie wyceny klubu po wicemistrzostwie Polski lub pozbycie się niewygodnego dla urzędu dziennikarza.
Game over. Nie będę wiceprezesem Śląska. A oto historia, jak władze Wrocławia próbowały wyeliminować i skorumpować niezależnego dziennikarza, czyli mnie. To wszystko jest niewiarygodne, a wyglądało tak. W sierpniu dostałem od ważnego urzędnika propozycję objęcia posady… pic.twitter.com/uO597enXcg
— Marcin Torz (@MarcinTorz) September 13, 2023
Marcin Torz, dziennikarz portalu Ujawniamy.com, zajmujący się przede wszystkim ukazywaniu skandali w Urzędzie Miejskim Wrocławia, dzisiaj opublikował film na YouTube „Śląsk Wrocław na skraju bankructwa. Fatalna sytuacja klubu!”. Informacją ukrywaną (do teraz) przez miasto było odejście Filipa Raweckiego z rady nadzorczej, w bardzo nieprzyjemnej atmosferze. Został on zastąpiony przez urzędniczkę, wybraną przez władze miasta. Dla Sutryka i reszty urzędników nie ma znaczenia to, czy dana osoba zna się na piłce. Liczy się to, żeby była posłuszna miejskiej władzy.
Wielka dziura w budżecie Śląska i brak dalszych planów
Decyzja Raweckiego miała wyniknąć ze sprzeciwu wobec panującej sytuacji w piłkarskim WKS-ie. Domagał się on przede wszystkim natychmiastowego zwolnienia obecnego prezesa klubu, Patryka Załęcznego, ale też, ogólnie ujmując, nie zgadzał się z sytuacją, jaka panuje w zarządzie Śląska. Oprócz tego, w klubie znajduje się wielu pracowników namaszczonych przez samego Sutryka – m.in. tych, którzy brali udział w aferze z Collegium Humanum, związaną z kupowaniem dyplomów. Wśród nich jest brat jednego z dyrektorów magistrackich. Nie byłoby nic złego, gdyby nie zapisy w jego umowie – zarabia 10 tysięcy złotych miesięcznie, przy czym ma prawo do… nie przychodzenia do pracy! Torz jednak nie zdecydował się ujawnić jego nazwiska.
Według informacji wrocławskiego dziennikarza, pieniądze w kasie klubu mają skończyć się już w kwietniu tego roku. Powoływał się także na doniesienia Piotra Potępy, który mówił o zaległościach w wypłatach dla piłkarzy Śląska. Wkrótce potem te informacje zostały potwierdzone przez biuro prasowe WKS-u. Mimo braku płynności finansowej i niewypłaconych premii klubowi paradoksalnie nie przeszkadzają sowite wynagrodzenia. Z tego co Torz podał w tym filmiku, to Ante Šimundža i jego sztab zarabiają łącznie… aż 300 tysięcy złotych. Nie rocznie. Miesięcznie.
Co z przyszłością Śląska?
Na chwilę obecną nic nie jest pewne. Klub stoi na krawędzi upadku, a ani Sutryk, ani Załęczny nie mają pomysłu, jak to odkręcić. Mało tego, mogłoby się wydawać, że nawet im na tym nie zależy. Starczy powiedzieć, że w wywiadzie z Interią Torz, który jest zapalonym kibicem Śląska, nigdy nie widział Sutryka na meczach Trójkolorowych przed rozpoczęciem kampanii wyborczej – ani na Tarczyński Arenie, ani przy Oporowskiej. Pieniędzy nie ma, a runda wiosenna zbliża się wielkimi krokami. To żadna tajemnica, że Śląsk potrzebuje na już konkretnych wzmocnień. Šimundža obecnie zapoznaje się ze składem i niewykluczone, że Słoweniec poprosi o jakiegoś dobrego zawodnika. I co w tej sytuacji? Załęczny pokaże pustą kieszeń w spodniach? Nie ma już czasu do stracenia.
Klub ze stolicy Dolnego Śląska potrzebuje natychmiastowych, radykalnych przemian, które przynajmniej zminimalizują skutki spadku do 1 Ligi. A ten na chwilę obecną wydaje się być nieunikniony, chociaż pamiętajmy, że w futbolu wszystko się może zdarzyć. Była szansa na prywatyzację po sezonie 2022/23, lecz od chęci ratowania klubu wygrała chciwość władz miasta. Wartość klubu została podniesiona do kolosalnych 50 milionów złotych, co odstraszyło chętnego na kupno inwestora.