W 2022 roku tylko dwa zespoły nie przegrały jeszcze w rozgrywkach Premier League. Są to Liverpool oraz… Newcastle. Zespół Eddiego Howe’a w tym okresie stracił zaledwie 3 gole, co czyni z nich najszczelniejszą defensywę w całej lidze. Jeszcze niedawno realną wizją było rozpoczęcie nowego projektu od Championship, a dziś, mając jeszcze 13 meczów do rozegrania, wypracowali sobie 4 punkty przewagi nad strefą spadkową i wydaje się, że nie grozi im granie z nożem na gardle do końca sezonu.
Newcastle uczy, jak robić zimowe transfery
Od przejęcia klub przez fundusz inwestycyjny z Arabii Saudyjskiej wiadomym było, że przed ludźmi na St. James’ Park najważniejsze okienko transferowe od dawien dawna. Klub miał pieniądze, ale musiał wydać je rozsądnie. I przekonać piłkarzy, że warto tutaj przyjść i pomóc w walce o utrzymanie. A oprócz pieniędzy Newcastle nie miało wiele do zaoferowania swoim nabytkom. Eddie Howe mógł przekonywać, że nad rzeką Tyne powstaje wielki projekt, ale musiał opierać się wyłącznie na swoich zdolnościach krasomówczych. Żadnych namacalnych dowodów nie miał. W ten sposób udało się sprowadzić pięciu zawodników: Kierana Trippiera, Chrisa Wooda, Bruno Guimaraesa, Dana Burna i Matta Targetta (wypożyczenie).
Minął dokładnie miesiąc od zamknięcia styczniowego okienka transferowego, a już możemy śmiało powiedzieć, że nowi zawodnicy odcisnęli pokaźne piętno na grze zespołu. Kieran Trippier zdobył dwa gole (oba bezpośrednio z rzutu wolnego) i dał zespołowi niezbędne na boisku doświadczenie. Dan Burn oraz Matt Targett szybko wywalczyli miejsce w podstawowej jedenastce i uszczelnili defensywę. Patrząc na Chrisa Wooda przez pryzmat liczb (w 6 meczach nie miał jeszcze żadnego udziału przy bramce) możemy powiedzieć, że Nowozelandczyk trochę zawodzi, jednak można odnieść wrażenie, że jego przyjście otworzyło trenerowi drogę do zmiany sposobu gry. Oparciu ataków w większym stopniu na skrzydłach. Jest jeszcze Bruno Guimaraes – flagowy transfer, którym Newcastle pokazało siłę przebicia na rynku transferowym. Brazylijczyk na razie jest bardzo ostrożnie wprowadzany do zespołu (w ostatni weekend po raz pierwszy zagrał dłużej niż kilka minut), ale kiedy pojawia się na boisku to daje pokaz próbki swoich nieprzeciętnych możliwości.
Utrzymanie zapewnia defensywa
Bruno Guimaraes i Kieran Trippier to jedyne transfery, które odbiły się szerokim na całym piłkarskim świecie, a nie tylko w Anglii. Reszta to klasycznie łatanie luk. Sroki od początku rozgrywek były jedną z najgorszych defensyw ligi. Do końca roku kalendarzowego Newcasle straciło aż 42 gole. Gorszą statystyką mogło „pochwalić” się tylko Norwich, a tyle samo bramek dało sobie wbić Leeds. Biorąc jednak pod uwagę, że Kanarki rozegrały mecz więcej to licząc średnią straconych bramek na mecze – nikt nie był gorszy od Srok. Steve Bruce i Eddie Howe kompletnie nie mieli pomysłu, jak złożyć defensywę. Na bokach obrony nie było w kadrze żadnego zawodnika, który gwarantowałby pewność w tyłach, a problem ze stworzeniem flagowego duetu stoperów ciągnął się za klubem już od poprzedniego sezonu.
Na prawej obronie kłopot rozwiązał Kieran Trippier. W celu obsadzenia drugiej strony wykorzystano okazję, że Matt Targett stracił skład po przyjściu Lucasa Digne’a do Aston Villi i wypożyczono Anglika. Środek defensywy wzmocnił z kolei Dan Burn, który w Brighton był co najwyżej trzecim wyborem na tej pozycji. Ponadto Anglik w razie potrzeby może zagrać na lewej obronie. To nie są głośne nazwiska, o wysokim suficie, ale zarazem będące niewiadomą (takie też łączono z Newcastle, jak choćby Dele Alli), a piłkarze solidni, doświadczeni i ograni w lidze. Tacy, po których wiesz czego możesz się spodziewać. Takich wzmocnień potrzebowało właśnie Newcastle na najbliższe pół roku.
Efekt? Żaden zespół nie stracił w 2022 roku w Premier League mniej goli od Newcastle.
Oczywiście, terminarz akurat trafił im się łatwy, ale 3 czyste konta w 5 ostatnich meczach trzeba docenić. Eddie Howe uporządkował defensywę, a – jak pokazuje historia – to priorytet w grze o utrzymanie. Linia obrony z takiej, do której śmiało można było podłożyć muzykę z Benny Hilla i z uśmiechem na ustach oglądać ich „popisy” w moment stała się zorganizowanym kolektywem. Od początku lutego żaden z rywali Srok nie przekroczył wartości jednego oczekiwanego gola (xG). Lepszy współczynnik xGC (oczekiwane gole stracone) w tym okresie ma tylko Liverpool.
Kontuzje? Nie ma problemu
Warto zaznaczyć, że kolejne zwycięstwa Newcastle odnosi bez swoich kluczowych zawodników. Przez prawie cały poprzedni sezon ofensywa bez Calluma Wilsona nie istniała. W obecnych rozgrywkach oglądając mecze Srok na pierwszy plan zdecydowanie wychodzi Allan Saint-Maximin, który czaruje dryblingami. Kiedy klub w mediach społecznościowych poinformował o kontuzji Francuza można było mieć obawy do gry zespołu. W dwóch wyjazdowych meczach bez jego udziału (i również bardzo ważnego Kierana Tripperia, który wypadł w tym samym czasie) Sroki zdobyły 4 punkty (remis z West Hamem i zwycięstwo z Brentford). Dodając do tego ciągle leczącego się Calluma Wilsona – możemy stwierdzić, iż Eddie Howe nie może korzystać z usług swoich trzech najlepszych piłkarzy. A mimo to wszystko gra i buczy.
Angielski szkoleniowiec odkurzył Ryana Frasera, z którym pracował wcześniej w Bournemouth. Szkot dobrze współpracuje z Mattem Targettem na lewej stronie, skąd obaj zawodnicy regularnie dogrywają piłkę w pole karne. W ostatnich 4 meczach łącznie wykreowali kolegom aż 19 okazji strzeleckich. W Joelintonie Eddie Howe zauważył coś, czego nie zauważył nikt wcześniej. Ustawił go w roli pomocnika box-to-box. Brazylijczyk pracuje w odbiorze i wchodzi w pole karne przy dośrodkowaniach, dzięki czemu zdobył już 2 gole. W ostatnich tygodniach coraz lepiej wygląda także Joe Willock, który ciągiem na bramkę przypomina swoją wersję z końcówki poprzedniego sezonu.
W Newcastle wszystko idzie w dobrą stronę i na dobrą sprawę po zmianie właścicielskiej tego się przecież wszyscy spodziewaliśmy. Pod koniec poprzedniego roku chyba jednak nawet największy optymiści wśród fanów Srok nie zakładali, że stanie się to tak szybko.