Wczorajszy słaby występ Bayernu Monachium spotkałby się zapewne ze sporą krytyką w niemieckich mediach, gdyby nie… Nenad Bjelica. Szkoleniowiec Unionu Berlin w końcówce spotkania przeciwko mistrzom Niemiec został wyrzucony na trybuny po ataku na Leroya Sane. Kontrowersyjnie zachowanie chorwackiego trenera z oczywistych względów stało się viralem, o którym opowiadają międzynarodowe media. Sam Bjelica chłodno podszedł do tematu i w pomeczowym wywiadzie przeprosił za swoje zachowanie.
Bjelica okazał skruchę
Znajdowałem się w swojej strefie trenerskiej, chciałem złapać piłkę i mu [Leroyowi Sane] ją oddać, ale mnie popchnął i zareagowałem tak jak nie powinienem reagować. Odepchnąłem go od siebie, po czym wkroczył czwarty sędzia, a arbiter główny pokazał mi czerwoną kartkę. To były złe emocje, popełniłem błąd i przepraszam za niego. Gdybym mógł to zmienić, to drugi raz bym tego nie zrobił. Taki jest futbol i muszę to zaakceptować, a w przyszłości nie popełniać podobnych błędów. Zobaczymy na ile spotkań zostanę zawieszony. 1-2 mecze, nie wiem. Przygotuję zespół, by był w dobrej formie i dobrze zaprezentował się na murawie – powiedział Nenad Bjelica w rozmowie z Archiem Rhindem-Tuttem z ESPN.
SPORT Bild relację z wczorajszego spotkania ogranicza głównie do opowieści o zachowaniu szkoleniowca. Nenad Bjelica popychający Leroya Sane to dziś „nagłówkowy” temat największego niemieckiego serwisu sportowego. Dwa pierwsze artykuły na stronie głównej „kickera” również dotyczą chorwackiego trenera. Paradoksalnie, Bjelica zdjął krytykę z Thomasa Tuchela. W przerwie meczu Bayernu z Unionem wydawało się, że czwartkowy poranek rozpocznie się od masowej krytyki względem szkoleniowca Bawarczyków po kolejnym rozczarowującym występie jego podopiecznych. Były trener Lecha Poznań skradł uwagę mediów, które tym razem odpuściły sobie wbijanie szpilek w opiekuna bawarskiego giganta.