Jeszcze parę lat temu Juventus traktowany był jako jedna z najlepszych ekip Starego Kontynentu, a drużyny z Serie A regularnie dochodziły do najdalszych etapów europejskich rozgrywek. Oprócz turyńczyków w europejskich pucharach zabłysnęła również AS Roma, która grała w półfinale Ligi Mistrzów. To oczywiście swoisty ewenement, a zawsze Bianconeri wychylali się nieco ponad poziom swojej ligi. Aktualnie ekipa Allegriego jest w dołku, a Serie A coraz bardziej pogrąża się w sportowym dołku i powoli odstaje od czołowych europejskich lig.
Problemy Serie A? To nie kwestia pieniędzy
Wbrew pozorom, gdy spojrzymy na wydatki drużyn z poszczególnych lig, to włoska ekstraklasa wcale nie wypada źle. Serie A zajmuje drugie (!!!) miejsce, ustępując jedynie nierealnej do dogonienia Premier League. Inter, Juventus, Roma czy Napoli ściągają do siebie wiele nazwisk, wydając spore pieniędze. Problem polega jednak na jakości tych graczy, a nie na liczbie dokonywanych transferów.
Bo odnoszę wrażenie, że do włoskiego stołu docierają jedynie „odpadki”. Juve przeprowadziło prawdziwą ofensywę transferową, ściągając… chimerycznego i kontuzjowanego Paula Pogbę, niechcianego w PSG Angela Di Marię czy kontuzjogennego Arkadiusza Milika. Co lepsze, ci pilkarze z miejsca wchodzą do niedziałającej maszyny Allegriego, stanowiąc o sile zespołu. To pokazuje, w którym miejscu znajduje się aktualnie ekipa, która nie tak dawno stała w jednym szeregu z Bayernem, Manchesterem City czy Realem Madryt. U Allegriego bowiem istnieje bowiem mityczny „okres wprowadzenia”, coś na wzór trenera Marka Papszuna. To, że najnowsze wzmocnienia z marszu wchodzą do pierwszej jedenastki, obrazuje jak bardzo szkoleniowiec nie zadowolony był ze swojej dotychczasowej kadry i postawy zespołu.
Podobna sytuacja miała miejsce chociażby w Romie czy Interze. Drużyny z Półwyspu Apenińskiego nie są głównymi graczami na rynku. Piłkarze, którzy przychodzą do Serie A, są raczej niewypałami w innych ligach. Jeśli Włosi chcą przywrócić blask swojej lidze, to ta kwestia niezwłocznie musi się zmienić.
To nie tak miało być…
Aktualny zdobywca scudetto, AC Milan, nie poczynił tak naprawdę żadnych większych inwestycji. Oczywiście jest to pokłosie zmian właścicielskich, a bardzo prawdopodobne, że już w zimowym okienku transferowym Rossoneri ruszą na większe „zakupy”. Aktualnie remis z Salzburgiem to maks, na jaki stać jest ekipę Stefano Piolego.
Inter został zdominowany przez Bayern, a podczas pojedynku widać było horrendalną różnicę klas obu ekip. Nerazzurri nie byli w stanie dorównać kroku mistrzowi Niemiec, którzy zasłużenie zdobyli trzy punkty. Czarno-niebiescy zaliczyli średni start w lidze, a po porażce z Milanem, już na etapie 5. kolejki, mają dwie porażki w lidze. Dla porównania w minionej kampanii polegli jedynie czterokrotnie. To wiele mówi o tym, w jakiej formie znajduje się wicemistrz Włoch.
Juventus tragicznie zaprezentował się już w ostatni weekend we Florencji. Dla wielu do Paryża jechał „jak na ścięcie”, a druga połowa była dla mnie sporym zaskoczeniem. Myślałem, że mistrzowie Francji stłamszą i całkowicie zdominują Bianconerich, a prawdę mówiąc – przy większym szczęściu- dało się wywieźć chociaż jeden punkt. Mimo wszystko w grze Juventusu widać ogromny chaos i brak jakiegokolwiek pomysłu na grę. Nowi gracze jak Paredes czy Milik będą potrzebowali jeszcze czasu, aby dostosować się do nowej rzeczywistości w Starej Damie.
Nie tylko Liga Mistrzów zawiodła
Nie jestem w stanie w trafnych słowach opisać rozczarowania, jakie przeżyłem oglądając mecz Romy, oraz śledząc wynik Fiorentiny. Ci pierwsi polegli grając z Ludogoretsem, co w świetle przedmeczowych wypowiedzi Mourinho o gniewie i zawziętości jego ekipy wypada dosyć zabawnie. Viola natomiast ledwie zremisowała z łotewską Rygą, co samo w sobie wydaję się absurdalne. Obie drużyny zawiodły po całej linii. Nawet zwycięstwo Lazio nie potrafi osłodzić gorzkiego posmaku, jaki zostawiły po sobie praktycznie wszystkie ekipy z Serie A. Ekipa z Rzymu poradziła sobie z Feyenoordem w spotkaniu Ligi Europy i chociaż była faworytem spotkania, wypada docenić wynik 4:2.
Napoli wyszło temu na przeciw
Azzuri nie byli faworytem w starciu z Liverpoolem. Co prawda The Reds również mają teraz swoje niemałe problemy, ale Napoli na papierze nie wyglądało wcale lepiej. Fenomenalny występ Piotra Zielińskiego i dobra postawa całej drużyny sprawiły jednak, że to właśnie neapolitańczycy obronili honor Serie A. W teorii trzy z czterech drużyn miało przed tą kolejką bardzo trudne zadanie, ale jeśli miałbym na kogoś stawiać, to na pewno nie byłoby to Napoli. Bardzo przyjemna niespodzianka, która daje pewne światełko w tunelu dla wszystkich fanów calcio.