Są takie drużyny, których obserwowanie wywołuje autentyczny ból. Widzisz ich w akcji i łapiesz się za głowę, jak można grać tak bardzo bezmyślnie. Istnieją także zespoły, przy których serce bije szybciej. Potrafią zamienić mecz piłkarski w piękny spektakl, strzelając fantastyczne gole. RB Lipsk można śmiało zapisać do obu tych kategorii, czego potwierdzeniem był dzisiejszy mecz z Augsburgiem.
Lipsk z dwiema twarzami
Podopieczni Marco Rose w tygodniu rozegrają spotkanie Realem Madryt. Jeśli przedstawiciele Królewskich pojawili się na dzisiejszym meczu ligowym swojego oponenta z fazy pucharowej Ligi Mistrzów, mogli jedynie uśmiechać się pod nosem. To znowu był ten Lipsk, który okazuje ogromną nieporadność w ofensywie. Co więcej, chwilę drzemki zanotował boiskowy lider zespołu — Xavi Simons. Młody Holender w 35. minucie zapomniał o czymś takim jak krycie, dzięki czemu Ruben Vargas miał mnóstwo miejsca na oddanie strzału. Peter Gulacsi sparował piłkę pod nogi Phillipa Tietza, który bez problemu znalazł drogę do siatki. Lipsk głupio stracił gola? Po chwili Loïs Openda wyrównał uderzeniem głową po pięknej wrzutce Davida Rauma. Na starcie drugiej połowy Dani Olmo dorzucił futbolówkę do Benjamina Šeško i wydawało się, że wszystko wraca na właściwe tory. Zespół Marco Rose błysnął? 8 minut i Ermedin Demirović zakręcił defensywą gości, doprowadzając do wyrównania.
Lipsk mógł i powinien sięgnąć dziś po trzy punkty. Mimo dwóch straconych goli, w 81. minucie arbiter odgwizdał rzut karny po błędzie Finna Dahmena. Loïs Openda podszedł do jedenastki i wykonał ją w najgorszy możliwy sposób. Odpuszczenie ligowego meczu przed trudnym starciem z Realem Madryt? Nic z tego. Niemiecki klub włożył w dzisiejszy mecz sporo energii. Niestety, to co wypracował genialnymi przebłyskami, marnował bezsensownymi błędami. Zespół, który ma potencjał walczyć o tytuł mistrzowski i kilku kapitalnych zawodników notorycznie gubi punkty, zabijając marzenia walki o coś więcej niż miejsce na podium.