Najgorsze letnie transfery? Hertha mocnym faworytem

Davie Selke na przestrzeni ostatnich trzech sezonów strzelał średnio w co dwunastym ligowym występie. Stevan Jovetić w tym samym czasie uzbierał aż 10 trafień. Ishak Belfodil? Ostatni ligowy gol w maju 2019 roku. Obserwując ostatnie poczynania działaczy Herthy Berlin można odnieść wrażenie, że robią wszystko, by Krzysztof Piątek był najlepszym napastnikiem drużyny. Projekt, którym powinna się ekscytować piłkarska Europa systematycznie zniża swój lot, coraz bardziej zbliżając się do dna.

REKLAMA

Cofnijmy się jednak do stycznia

Wówczas po serii fatalnych spotkań, na stanowisku szkoleniowca zatrudniony został Pal Dardai. Ten sam Dardai, „za słaby na Herthę”, która oczami włodarzy widziana była w europejskich pucharach. Latem 2019 roku do klubu sprowadzono Jurgena Klinsmanna. To był pierwszy błąd, który jasno pokazał brak zdrowego rozsądku działaczy. Pan Jurgen odkąd w 2004 roku został selekcjonerem Niemiec, do dzisiaj nie obronił swojego warsztatu trenerskiego, a jego największym sukcesem jest brąz z mundialu 2006. Tymczasem to właśnie on miał odpowiadać za budowę „wielkiej Herthy”. Najpierw w roli członka rady nadzorczej, a po kilkunastu dniach trenera.

Klinsmann na swoim stanowisku wytrzymał ledwie 10 spotkań, a Hertha po wielu miesiącach wróciła do Dardaia

W międzyczasie, do klubu sprowadzono piłkarzy, kosztujących łącznie 160 milionów euro. Lars Windhorst, który latem 2019 zaczął przejmować akcje klubu deklarował chęć budowy nowej, europejskiej potęgi. Jeszcze we wspomnianym styczniu tego roku, wspominał o planach walki o Ligę Mistrzów w kolejnym sezonie. Niemieckie media opowiadały zresztą, że w krótkim czasie zainwestował klub blisko 400 milionów euro. Przy takich nakładach, wynik wcześniej czy później musiał nadejść. Problem polega na tym, że z sezony na sezon Berlińczycy prezentują się coraz gorzej.

Transfery? Trudno znaleźć w nich jakąkolwiek logikę

Hertha po tym jak w rozgrywkach 2020/21 przejął ją Dardai, strzeliła ledwie 17 goli – tylko 3 drużyny Bundesligi miały gorszy wynik. Co więcej, kontuzji doznał Krzysztof Piątek. Sprowadzenie ofensywnych piłkarzy wydawało się nie tyle słuszne, co wręcz niezbędne. Tymczasem działacze zapalili zielone światło na odejście Matheusa Cunhi, Jhona Cordoby oraz wypożyczenie Dodiego Lukebakio. Hertha w marcu pokonała u siebie Bayer Leverkusen, grając prawdopodobnie najlepsze spotkanie ostatnich miesięcy? No to klub opuściło 5 z 5 ofensywnych zawodników w tym meczu (również Guendouzi oraz Radonjic).

Zespół, który ustawiał sobie grę pod trio Cunha-Cordoba-Lukebakio, na luzie zrezygnował z całej trójki. Żeby było zabawniej, Dardai w maju dał odpocząć „podstawowym” graczom i wystawił nieco rezerwowy skład w meczu z Freiburgiem. Linię ofensywną tworzyli Radonjic, Piątek i Dilrosun. Zgadliście, tylko Polak pozostał w klubie, a i on nie jest zdolny do gry. Po prostu cyrk.

Nikogo nie dziwi, że po trzech kolejkach Hertha ma okrągłe zero punktów. Dziś w tym klubie trudno wskazać zawodników na „europejskim poziomie”. Z Nicei sprowadzono co prawda 22-letniego Myziane Maolidę, ale mówimy o napastniku, który przez 3 ostatnie sezony strzelił 4 gole. Wielkich oczekiwań wobec niego mieć nie wolno. Samu Castillejo z Milanu? Temat był, ale nie udało się go sfinalizować.

Być może, w Berlinie „wyschło” źródło z pieniędzmi

Media od jakiegoś czasu opowiadają o problemach Windhorsta, który podobno ma potężne długi i jest winien pieniądze wielu firmom. Przypomnijmy, że jegomość w przeszłości kilka razy ogłaszał bankructwo, ale udawało mu się stawać na nogi i dalej rozwijać biznes. Może to być odpowiedzią na sprzedaż Cunhi i Cordoby, a także brak poważnych wzmocnień drużyny.

Gdy spojrzy się na ten klub z szerszej perspektywy, można zauważyć kompletny brak pomysłu na jego rozwój. Przypadkowe transfery, bezsensowne roszady w sztabie szkoleniowym i stawianie na weteranów przy rezygnacji z młodzieży. Czy z tej mieszanki uda się uzyskać utrzymanie w lidze? W poprzednim sezonie udało się rzutem na taśmę, w obecnym Hertha wydaje się jeszcze słabsza. To już nie jest ekipa z nadziejami na wielkie sukcesy, ale swoisty „Legion Samobójców” – zbieranina osób, które w innych miejscach nie dały rady, ale dostały misję w Berlinie.

Paradoksalnie, cała nadzieja w Piątku – a to, już spory akt desperacji.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,596FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ