W październiku zostali najbogatszym klubem świata. Pomimo nienajlepszego startu (3 punkty w 7 meczach i odpadnięcie z Pucharu Ligi) na St. James’ Park zapanowała euforia. Wreszcie pozbyto się Mike’a Ashleya, którego kibice mieli już serdecznie dość. Chcieli, aby ich klub się rozwijał i – choć częściowo – nawiązał do czasów Alana Shearera i walki o mistrzostwo. Nowi właściciele z Arabii Saudyjskiej mieli to zapewnić w niedalekiej przyszłości. Ale chyba ani kibice, ani inwestujący w klub, nie spodziewali się, że to najbliższe jutro okaże się tak trudne. Że odbudowę Newcastle mogą rozpoczynać od Championship.
Najgorszy początek Newcastle od lat
Pomimo początkowym zachwycie, który nastąpił nad rzeką Tyne po objęciu klubu przez nowych właścicieli oraz zwolnieniu Steve’a Bruce’a, miesiąc później kolejnych powodów do radości za wiele nie ma. Newcastle w pierwszych 13 kolejkach nie wygrało żadnego meczu. Zajmują ostatnie miejsce z dorobkiem zaledwie sześciu punktów. Tyle samo tracą do bezpiecznego, 17. miejsca, które zajmuje Leeds United. Sytuacja na St. James’ po jednej trzeciej sezonu jest naprawdę fatalna. Tak źle nie było nawet w ostatnich latach podczas rządów Mike’a Ashleya.
Oczywiście, fani Newcastle wierzą, że kluczowe dla pozostania Srok w elicie będzie styczniowe okienko transferowe. W końcu nie po to nowi właściciele przejmowali klub, aby w krytycznym momencie nie zainwestować w niego pieniędzy i sprowadzić kilku piłkarzy, którzy pomogą w walce o utrzymanie. Niemniej jednak, do stycznia został jeszcze ponad miesiąc, a w tym czasie rozegranych zostanie osiem kolejek (licząc serię gier rozpoczynającą się w Nowy Rok). Dla Newcastle ważniejsze niż lista zakupów w zimie mogą okazać się dwa najbliższe starcia. Sroki w najbliższych dniach zmierzą się z drużynami także będącymi pod kreską – Norwich i Burnley. Oba te starcia będą niezwykle istotne w kontekście walki o utrzymanie. Dla zespołu Eddiego Howe’a to idealna okazja na przełamanie. Bo później będzie o to znacznie ciężej. Do końca roku Sroki zagrają jeszcze z Leicester, Liverpoolem, dwoma zespołami z Manchesteru oraz Evertonem. Można wyobrazić sobie trochę łatwiejszy terminarz.
Eddie Howe nadzieją Newcastle
Pewną nadzieję na lepsze jutro kibice Newcastle mogą upatrywać w nowym trenerze. Eddie Howe w Bournemouth pokazał, że z zespołu niemającego dużego potencjału potrafi wydobyć maksimum i osiągać naprawdę dobre wyniki. 44-latek w trzy sezony wprowadził Wisienki z League One do Premier League, a następnie utrzymał zespół w najwyższej lidze przez pięć lat. Po spadku w rozgrywkach 2019/20 Howe pozostawał bez pracy, aż wreszcie na początku listopada zainteresowało się nim Newcastle. Były trener The Cherries podejmuje się trudnej misji. Na St. James’ Park presja jest nieporównywalnie większa niż była na Vitality Stadium. Dlatego też potencjalny spadek do Championship nie będzie tak łatwy do zaakceptowania przez właścicieli.
Początek pracy Eddiego Howe’a nad rzeką Tyne nie jest zbytnio udany. W dwóch meczach zespół zdobył tylko jeden punkt. Mimo to, pewne pozytywy można dostrzec. Starcie z Brentford tydzień temu było niewątpliwie najlepszym meczem Newcastle w obecnym sezonie. Sroki oddały najwięcej strzałów, celnych uderzeń oraz strzałów z pola karnego. Piłkarze Howe’a zanotowali również najwięcej podań w „szesnastkę” rywali, dośrodkowań i kontaktów z piłką w polu karnym. Ponadto osiągnęli drugi najwyższy wskaźnik xG (goli oczekiwanych) – 2,18. Lepiej pod tym względem wypadli jedynie w meczu przeciwko Watfordowi (2,52 xG). W ofensywie Sroki wyglądały naprawdę bardzo dobrze, jednak i tak nie wystarczyło im to do zgarnięcia trzech punktów.
Największe problemy w defensywie
Mimo wszystko, w sobotę przeciwko Arsenalowi nie udało się tego trendu podtrzymać. Newcastle zagrało bardzo niemrawe spotkanie. Eddie Howe nastawił drużynę głównie na głęboką defensywę i próby kontrataków. Newcastle ograniczało się jedynie do bronienia dostępu do własnej bramki, przez co nie stworzyli sobie żadnych groźnych sytuacji. Ich wskaźnik xG wyniósł jedynie 0,19 (gorzej wypadli tylko w starciu z Chelsea – 0,16).
Niemniej jednak, największym problemem Newcastle od początku sezonu jest organizacja gry w defensywie. Sroki w bieżącej kampanii ligowej straciły 29 goli, najwięcej w całej stawce. Nie pomogło zwolnienie Steve’a Bruce’a i bardziej defensywne nastawienie zespołu przez jego asystenta Graeme’a Jonesa. Nie pomogło jak dotąd także zatrudnienie Eddiego Howe’a. Oczywiście, Anglik prowadził zespół na razie tylko w dwóch meczach, więc ciężko mieć do niego o to pretensje. Jednak, Howe podczas swojej dotychczasowej pracy w Premier League pokazał, że jest raczej trenerem nastawionym na ofensywę. Jego Bournemouth zawsze miało problemy w obronie, więc ciężko mieć nadzieję, że nawet w dłuższym okresie czasu poprawi on grę Newcastle w tej właśnie formacji. A na teraz wydaje się to po prostu priorytetem.
Niełatwo o transfery
Obecna kadra – a zwłaszcza obrona – Newcastle nie wydaje się być gwarantem utrzymania. Dlatego też kluczowym wzmocnieniem Srok w zimie powinien być środkowy obrońca. Ktoś, kto będzie liderem tej formacji i poukłada zespół w defensywie. Ponadto potrzebni będą m. in. kreatywny pomocnik czy boczni obrońcy. Na St. James’ Park wiele sobie obiecują po styczniowym oknie transferowym, które będzie niezwykle ważne w kontekście walki o utrzymanie. Owszem, nowi właściciele mają pieniądze i prawdopodobnie stać ich na każdego zawodnika na świecie. Jednak w zimie o piłkarzy, którzy będą realnym wzmocnieniem Srok może być naprawdę ciężko.
Newcastle musi przede wszystkim postarać się o doświadczonych graczy, którzy poradzą sobie z presją walki o utrzymanie, realnie podniosą wartość zespołu, a przy tym transfer na St. James’ Park nie będzie podyktowany jedynie chęcią zarobków. Srokom najłatwiej teraz sprowadzić piłkarzy typu Gareth Bale czy Philippe Coutinho. Takich, którzy najlepsze lata mają już dawno za sobą, a dzięki przyjściu do Newcastle zapewnią sobie niezła emeryturę. Z drugiej strony wyciągnięcie w połowie sezonu kluczowego zawodnika z zespołu bijącego się ze Srokami o utrzymanie również nie będzie łatwe (przykładem może być James Tarkowski). Podobnie jak transfer wyróżniającego się piłkarza drużyny ze środka tabeli.
Nikt ambitny raczej nie chce zamieniać w środku rozgrywek solidnego średniaka na drużynę walczącą o pozostanie w elicie
Dlatego przed Newcastle i Eddiem Howem niezwykle ciężkie zadanie. Utrzymać Newcastle w Premier League nie będzie łatwo. Sroki obecnie wyglądają bardzo słabo, a najbliższa przyszłość również nie wygląda najlepiej. Inwestując w klub, nowi właściciele raczej nie zakładali tego, że proces odbudowy mogą zaczynać od Championship. A z każdym kolejnym meczem wydaje się być to coraz bardziej realne.