Nafciarze okazali się kolejną ligową „ofiarą” Lecha Poznań. Wisła Płock przyjechała do stolicy Wielkopolski, ale nie udało jej się zdobyć poznańskiej twierdzy. Możemy śmiało powiedzieć, że dobrze weszliśmy w ten weekend z Ekstraklasą. Tego wieczoru kibice na stadionie Kolejorza obejrzeli naprawdę energiczne spotkanie, co potwierdza ilość zdobytych goli. O samym meczu, ale i sytuacji Lecha, zapraszamy.
Lech Poznań — Wisła Płock. Pomeczowa relacja
Otwarcie wyniku miało miejsce jeszcze przed upłynięciem pierwszych 15. minut, kiedy to Bartek Salamon wcielił się w nietypową dla siebie rolę, czyli tzw. lisa pola karnego, a następnie zdobył bramkę po strzale głową. Dobry początek lechitów, a potem to już z górki? Nic z tego. Dwie minuty później Salamon i jego koledzy popełnili błąd w defensywnie, po którym piłkarz Wisły Płock, Lagator, doprowadził do wyrównania.
Ale umówmy się, że to Lech przewyższył piłkarską jakością, co bezwzględnie pokazała druga odsłona gry. Podopieczni Maćka Skorży od początku najechali na ekipę z Płocka. Naparzali aż miło. Najpierw bramkę zdobył Radek Murawski, który dostał dzisiaj szansę gry od pierwszej minuty i wykorzystał ją z zimną krwią, zdobywając przy tym ważną bramkę na 2:1, którą celebrował dla swojego niedawno narodzonego dziecka. Mecz uspokoił natomiast Kuba Kamiński, który robił dzisiaj niezły dym na skrzydle. Skrzydłowy Lecha był jednym z najlepszych na murawie. Przez studio Canal+ został wybrany jako MVP, natomiast statystyczny portal SofaScore przypisał mu najlepszą ocenę z piłkarzy, którzy wybiegli na ten mecz w podstawowej jedenastce. Na sam koniec dał o sobie znać Portugalczyk Joao Amaral, który swoim golem upiększył końcowy rezultat i po raz kolejny w tym sezonie pokazał klasę. Naprawdę można przecierać oczy z wrażenia, jaki renesans w tym sezonie przeżywa pomocnik Kolejorza.
Najprawdopodobniej największym minusem przyjezdnych było niespodziewane wykluczenie z gry Dominika Furmana tuż przed meczem. Ale chyba będziemy zgodni, jeśli napiszemy, że jego obecność niekoniecznie musiałaby wiele zmienić. Lech jest w naprawdę dobrej formie, o czym przekonała się właśnie Wisła Płock.
Lechici i droga usłana różami?
Zespół Maćka Skorży zdecydowanie wyróżnia się na tle szarych rywali w lidze i coraz bardziej nas zaskakuje, oczywiście w jak najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu. W obecnej batalii nie schodzą z pozycji lidera. Na ten moment mają za sobą 12. rozegranych spotkań, w których ich bilans punktowy wynosi aż 27 „oczek”. Dokładniej wygląda to tak: 8 zwycięstw, 3 remisy i zaledwie jedna porażka. Niezmiennie strzelają najwięcej (20), a tracą najmniej (7). A najlepsze w tej całej sytuacji jest to, że terminarz Kolejorza do końca rundy wygląda niezwykle przyjemnie. Najbardziej wymagających rywali, takich jak Legia, Raków, Lechia czy Pogoń, mają już za sobą. Przed nimi tak naprawdę drużyny z dołu tabeli, które w większości będą bić się o utrzymanie. Przed spotkaniem z Wisłą Płock zastanawiano się, czy Lech wytrzyma presję i czy przypadkiem nie przytrafią im się wpadki z tymi mniej wymagającymi rywalami. Myślę, że w Poznaniu ostatnie będą spać spokojnie.