Albo umierasz jako bohater, albo żyjesz dostatecznie długo, aby stać się złoczyńcą. Jeden z najpopularniejszych cytatów nolanowskiego „Mrocznego Rycerza” idealnie opisuje karierę Michała Probierza. Pochodzący z Bytomia trener jeszcze 6 lat temu uchodził za ulubieńca mediów. Przegrał mistrzostwo z Jagiellonią tuż przed metą sezonu 2016/17, ale nawet wtedy dziennikarze rozpisywali się o ofertach pracy z Niemiec oraz Turcji. Probierz notował w Białymstoku wyniki ponad stan, błyszczał swoją charyzmą, uchodził za przedstawiciela nowoczesnej szkoły trenerskiej. Dziś jednak jego wybór na selekcjonera kadry narodowej owiany jest atmosferą sensacji, może nawet skandalu. Czy rzeczywiście 50-latek jest niczym benzyna polewana na ognisko problemów w polskim futbolu? A może na pohybel nieprzychylnym opiniom, właśnie kogoś takiego potrzeba reprezentacji?
Kiedyś było inaczej
Nie ukrywam, sam przeszedłem drogę od ogromnej sympatii względem Probierza, do pewnego rodzaju niechęci. Kojarzycie takie zespoły jak „Feel” czy „Ich Troje”? Przed laty większość Polaków rozkochiwała się w ich utworach, ale miłość nie przetrwała próby czasu. To, co kiedyś słuchaliśmy namiętnie, dziś wywołuje u nas ciarki żenady. Podobnie jest z Probierzem. Niby nie zrobił nic strasznego, a jednak jego wizerunek uległ drastycznemu pogorszeniu. Latami starał się kreować na mesjasza polskiej piłki, który ma pomysł i chęci by zbudować potężną Cracovię. Szczerze w to wierzyłem! Czekałem, aż kultowe ziarenko zmieni się w dorodną roślinkę, ale z każdym tygodniem dochodziło do mnie, że stand-up Probierza do niczego nie prowadzi. Miał być polskim trenerskim wyjątkiem, który dostanie szansę pracy w zachodnim futbolu, tymczasem ugrzązł w ekipie Pasów. Planował promować rodzimą młodzież, a wystawiał jedenastkę, w której Polacy stanowili mniejszość.
Oczekiwania względem jego pracy były wielkie, a wyniki osiągane z krakowskim zespołem długimi momentami rozczarowujące. Oddajmy jednak, sam szkoleniowiec narzucał na siebie znaczną presję oczekiwań. Wielokrotnie mówił o kilka niepotrzebnych słów za dużo. Działał na swoją niekorzyść, wchodząc w przepychanki słowne, których nie mógł wygrać. Prowokował – mówiąc na konferencji prasowej w języku niemieckim, co miało głębszy sens, ale stało się jedynie obiektem uszczypliwości i szydery. Wystawiał krytykom piłkę do strzału, nie mając szans na skuteczną obronę. O wiele lepiej w mediach wypadali ci, którzy nie mieli nic ciekawego do powiedzenia i ograniczali się do nijakich „wyciągniemy wnioski” czy „myślimy o kolejnym meczu”. Probierz potrzebował swojego show, ale społeczność piłkarska po prostu tego show nie kupowała.
Uczciwie zastanówmy się jednak, co właściwie możemy mu zarzucić?
Często narzucana jest teza, że jego wybór na selekcjonera jest kontrowersyjny. Okej, ale z czego to właściwie wynika? Z chęci stawiania na zagranicznych piłkarzy? No tak, bowiem Raków Częstochowa preferuje wyłącznie Polaków, a kara za brak gry młodzieżowcami została przyznana przez przypadek. Brak konkretnych wyników? Nie sądzę, że trenerskie CV Adama Nawałki było lepsze. Trudne relacje z zawodnikami? Wskażcie, którzy piłkarze uważają Probierza za złego szkoleniowca. Paradoksalnie, nie powinien mieć takich trupów w szafie jak Czesław Michniewicz, który mógł notować sukcesy jako trener, ale i tak musiał tłumaczyć się z zamiłowania do połączeń telefonicznych. Autorytet u zawodników? Fernando Santos taki powinien mieć – co z tego, skoro kadrowicze i tak grali jak zbieranina amatorów? A jednak to z Probierza zrobiono stracha na wróble, którego zatrudnienie to właściwie pogrzeb polskiego futbolu. Nie poprowadził kadry nawet w jednym meczu, ale już jest skreślany. Niesprawiedliwie!
Kluczowe pytanie, czy piłkarze nie będą starali się wykorzystać jego słabości. Przecież niepowodzenia kadry nie uderzą w zawodników (praktycznie nigdy nie uderzają), a w ich opiekuna. Arsenał ciosów, które krytycy mogą w niego wyprowadzać, jest niemalże nieograniczony, chociaż póki co jest to niezbyt merytoryczna krytyka. Skoro Probierz nie budzi zaufania środowiska piłkarskiego, to wiadomo, kto w trudnych momentach będzie musiał brać na siebie cały hejt. Jednocześnie 50-latek nie ma wiele do stracenia. Wydaje się, że jak mało kto, w takim momencie będzie w stanie podejmować niepoprawne politycznie decyzje. Jego kariera trenerska znalazła się na zakręcie, ale o to może wrócić w wielkiej chwale. Jak mawiał pewien Holender, w Polsce jesteś albo kawałkiem gówna albo bogiem. W odróżnieniu od poprzedników, Probierz w momentach kryzysu raczej nie będzie prowadził taktyki oblężonej twierdzy, a na ataki może odpowiedzieć kontratakiem.
Probierz najlepszy czas ma już za sobą?
Powtórzę – krytykujemy go niemalże wyłącznie za pracę w jednym klubie – Cracovii. Maciej Skorża zanotował fatalne wyniki w Pogoni Szczecin, a jednak potem osiągał sukcesy w Poznaniu i teraz w Japonii. Ba! Carlo Ancelotti miał średnio udany czas w Evertonie, a następnie wygrał Ligę Mistrzów z Realem Madryt. Bazowanie na wycinku kariery trenerskiej i wyciąganie znaczących wniosków może być nietrafione. Gdy dziś czytam opinie, że „Probierz kiedyś był spoko, ale potem się posypał”, mam wrażenie, że to przesadne uproszczenie. Probierz może zawalić pracę z kadrą, ale nie musi – a bazowanie na jego pracy w Cracovii może być po prostu mylne. Poczekajmy, przekonajmy się sami.
Szacunek dla Kuleszy za odwagę
Mimo że prezes PZPNu zbierze potężną krytykę za swój niepopularny wybór, osobiście uważam, że postąpił odważnie. Skoro uważa, że Probierz to najlepszy kandydat — to mi jako kibicowi pozostaje jedynie przekonać się, czy ma „nosa”. Polskie, ale i zagraniczne przykłady pokazują, że trenerzy z pięknym CV nie dają sobie rady jako selekcjonerzy, a zarazem ludzie wzięci „znikąd” odnoszą wielkie sukcesy. Osobiście, postawiłbym na Marka Papszuna, ale czy mam pewność, że taki wybór dałby lepsze efekty? Absolutnie nie. Nikt tego nie wie.
Dochodzimy bowiem do najprostszego, a zarazem często pomijanego wniosku. Selekcjoner jedynie wybiera zawodników. Nakreśla im taktykę, pomysły na grę. Nie wyjdzie na boisko grać zamiast piłkarzy. Boję się, czy piłkarze nie wyczują okazji i nie będą narzekać na Probierza, sugerując, że przegrane eliminacje to wina obu selekcjonerów. Nie mogą wiecznie zrzucać presji na trenerów, samemu umywając ręce. Jednocześnie, mam cichą nadzieję, że nowy opiekun kadry nie da robić z siebie kozła ofiarnego i zaprowadzi w kadrze nowe porządki. Jego najważniejsza kampania właśnie się rozpoczęła. Oby toczył ją przeciwko rywalom, a nie dodatkowo piłkarzom, mediom i opinii publicznej.