Już wieczorem reprezentacja Polski prowadzona przez Czesława Michniewicza zmierzy się w czwartej kolejce Ligi Narodów z kadrą Holandii. Mimo zbliżającego się wielkimi krokami Mundialu, mecze, które czekają w najbliższym czasie naszą drużynę, nie elektryzują lwiej części polskiego społeczeństwa kibicowskiego. Dla selekcjonera mogą dać jednak szansę znalezienia odpowiedzi na kilka ważnych pytań.
Ogromna szansa na zgranie i testy
Jeśli nie teraz, to nigdy. Czesław Michniewicz ma przed sobą dwa trudne spotkania, które zadecydują o tym, czy Polska pozostanie w dywizji A Ligi Narodów. Nie jest to jednak zbyt istotna kwestia, szczególnie z perspektywy niedzielnego sympatyka biało-czerwonych. Nawet, jeśli przegramy oba mecze, to nie wyniki powinny liczyć się dla nas najbardziej. Liga Narodów jest bowiem jedynie zamiennikiem dla wcześniej rozgrywanych spotkań towarzyskich.
Nie doczekamy się już lepszej okazji na wprowadzenie nowych, miejmy nadzieje, trafnych zmian i rozwiązań w stylu gry naszej reprezentacji. Oba pojedynki pozwolą nam sprawdzić różne ustawienia, zgrać nieco bardziej „pewniaków”, wpuścić tych, którzy o swoją szansę muszą jeszcze powalczyć. To właśnie doświadczenie płynące z obu tych meczów może okazać się kluczowe w kontekście zbliżających się MŚ.
Czy trio Glik – Bednarek – Kiwior to gwarancja szczelnej defensywy?
Kamil Glik mimo gry „tylko” w Serie B od lat jest pewniakiem. Jan Bednarek wciąż czeka na debiut w Aston Villi. Z kolei Jakub Kiwior jest odkryciem ostatnich miesięcy i dzięki dobrej grze w Spezii budzi podobno zainteresowanie Milanu. Trio, które wydaje się niemalże pewne gry na mundialu grało wspólnie… osiem minut w pierwszym meczu z Holandią. Michniewicz ma pomysł – dość oczywisty, ale defensorzy potrzebują zgrania. Dzisiejsze starcie da odpowiedź, czy są w stanie gwarantować „spokój w tyłach”.
Czy selekcjoner znajdzie receptę na środek pola?
To zdecydowanie nasza największa bolączka. Nasz bramkarz jest przypuszczalnie jednym z dziesięciu najlepszych golkiperów na świecie. Linia obrony nie jest perfekcyjna, ale Cash, Kiwior, Bednarek, Glik i Bereszyński (czy też Reca) zdecydowanie nie odstają od wielu europejskich linii defensywnych. Naszą dziewiątką jest najlepszy aktualnie zawodnik na świecie (według mnie), a na skrzydłach powoli zaczęło odradzać się życie. Oprócz Piotra Zielińskiego brakuje nam jednak jakości w pomocy, szczególnie tej nieco bardziej cofniętej względem naszego pola bramkowego.
Ponownie kontuzje leczy Krystian Bielik. Niedawno nadzieja i wielki talent, którego marzenia i plany co rusz krzyżują kontuzję. Mateusz Klich zaczął nieco regularniej występować w Leeds United, ale dalej nie jest tzw. starterem. Grzegorz Krychowiak postanowił wyjechać na Bliski Wschód, gdzie przerwa przed mundialem rozpoczyna się… o miesiąc za wcześnie. Kogokolwiek nie wystawiłby aktualnie w linii pomocy nasz selekcjoner, ciężko wymagać jest od tej formacji jakiejś wybitnej formy. Góralski leczy kontuzje, Linetty do dziś jest potężną zagadką. Czy Karol udowodni, że zasługuje na pierwszy skład? A może sprawdzi się Jakub Piotrowski? Mecz z Holandią może dać odpowiedź.
Czy Szymański stanie się jednym z liderów?
Sebastian Szymański niemal przebojem wszedł do drużyny Feyenordu, notując fenomenalny początek przygody ze swoją nową drużyną. Pomocnik gra bardzo dobrze i to on może okazać się, zaraz obok Piotra Zielińskiego, naszym największym atutem. Mówimy jednak o graczu, który nie ma większego dorobku w kadrze narodowej (1 gol, 2 asysty). Sebastian musi wyraźnie zaakcentować swoją formę i potwierdzić, że dobra dyspozycja w lidze nie jest przypadkiem. Mamy prawo wiele sobie obiecywać po jego grze, ale on sam musi to pokazać na murawie.
Czy Łęgowski będzie drugim Kozłowskim?
Pomocnik Pogoni Szczecin to prawdopodobnie największa niespodzianka wśród powołanych graczy. Bądźmy uczciwi, 19-latek dostał szansę nieco na wyrost, ale tylko od niego zależy, czy zdoła ją wykorzystać. Gdyby błysnął w meczu z Holandią – prawdopodobnie wchodząc na ostatnie minuty, zapewne to on byłby naszą „perełką” na turnieju, odkryciem jak przed laty Bartosz Kapustka czy Kacper Kozłowski. Rywalizacja w linii pomocy będzie jednak spora, więc to od Łęgowskiego zależy, czy zdoła zwrócić na siebie uwagę.