Doczekaliśmy się. Wreszcie wróciła piłka klubowa, a z nią Premier League. Czy przez ponad miesiąc przerwy od rozgrywek dyspozycja poszczególnych zespołów mocno się zmieniła? Bez zbędnego przedłużania wstępu przejdźmy do tego, co najważniejsze, czyli konkretów. Oto nasze wnioski po zakończonej kolejce na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Anglii..
Dla Arsenalu ogląda się Premier League
Zespołem w Premier League, którym dziś najbardziej zachwycają się kibice nie jest już Manchester City, a Arsenal. Może ludziom znudziła się juz perfekcja Pepa Guardioli i bardziej ciągnie ich do powiewu świeżości, jakim są obecnie Kanonierzy. Mikel Arteta w gruncie rzeczy jednak wiernie odwzorował podstawy filozofii swojego nauczyciela. Jego Arsenal jest pewną wariacją Manchesteru City Guardioli. Kiedy na chwilę oderwiemy wzrok od piłki – nie trudno odnieść wrażenie, jakby zawodnicy Arsenalu grali na autopilocie. Zmiana strefy jednego powoduje ruch drugiego. Wszystko dzieje się w symbiozie i zachowaniu odpowiedniej struktury.
Arsenal prezentuje futbol, w którym naprawdę można się zakochać. Druga polowa w starciu z West Hamem (3:1) była pokazem siły Kanonierów. Mimo, że musieli odrabiać straty to bez problemu wrócili do meczu i zrobili swoje wielokrotnie rozmontowując głęboko ustawioną defensywę rywala. Niech o sile zespołu Mikela Artety świadczy Wasza reakcja po golu Młotów na 1:0. Dam sobie uciąć małego palca, że większość z Was oglądających to spotkanie nadal była przekonana, że Arsenal odrobi straty.
Tottenham nie ma głębi w defensywie
Hugo Lloris i Cristian Romero w meczu z Brentford (2:2) nie znaleźli się w podstawowym składzie z uwagi na dotarcie do finału w Mistrzostwach Świata. W efekcie Tottenham wyszedł z Fraserem Forsterem w bramce, przed którym trójkę środkowych obrońców tworzyli Japhet Tanganga, Eric Dier i Clement Lenglet. Czy to jest zestawienie personalne godne zespołu, który chce walczyć o TOP 4 w najbardziej konkurencyjnej lidze świata? Przed pierwszym gwizdkiem na Gtech Community Stadium można mieć było już poważne wątpliwości, a po tym, co obejrzeliśmy w Boxing Day – tym bardziej.
Po Tangandze od pierwszych minut było widać brak rytmu meczowego, ponieważ z piłką przy nodze sprawiał wrażenie mocno zdenerwowanego. Forster to kandydat raczej na trzeciego bramkarza w czołowych zespołach. Lenglet? Przeciwko Brentford potrafił tworzyć przewagę odważnie wprowadzając piłkę, ale ogólnie rzecz biorąc nie jest gwarancją spokoju w tyłach. Eric Dier zbiera sporo pochwał od Antonio Conte, który uważa go za jednego z najlepszych obrońców ligi, ale – delikatnie rzecz ujmując – można z tym polemizować, a jako argumentu użyć choćby kiksu, który doprowadził do rożnego, po którym rywale strzelili drugiego gola. Davinson Sanchez w „pierwszej rundzie” tego sezonu też nie dawał pozytywnych argumentów. Brak Cristiana Romero oznacza kłopoty w defensywie Kogutów. Ostatnie 5 ligowych meczów zespół Conte grał bez Argentyńczyka i stracił w nich aż 11 goli.
Darwin Nunez potrzebuje pewności siebie
Darwin Nunez w meczu z Aston Villą (Liverpool wygrał 3:1) zmarnował 4 „big chances” (duże okazje). W całym sezonie Urugwajczyk doszedł do 16 tego typu sytuacji, a wykorzystał tylko 4. Nieskuteczność to coś, co nie może opuścić Darwina Nuneza od początku sezonu. Ma niesamowitą łatwość w znajdowaniu się w dogodnych okazjach strzeleckich, ponieważ jest bardzo dynamiczny i zwrotny oraz ma świetny timing startu do podania na wolne pole, ale kiedy jest już w dogodnej okazji – zaczyna panikować. Nie wykorzystuje okazji i podejmuje złe decyzje.
Patrząc wstecz – Darwin Nunez w Benfice był dość skutecznym napastnikiem (w poprzednim sezonie strzelił 26 goli z 18,4 xG), więc obecna posucha wynika zapewne z braku pewności siebie. Presja związana z wielomilionowym transferem, duże oczekiwania, nieporównywalnie większe zainteresowanie mediów, nawet zmiana otoczenia. To wszystko są czynniki, które mogą wpłynąć na pewność siebie piłkarza, która w futbolu jest niezwykle ważna, a już zwłaszcza na pozycji napastnika. W końcu – jak to powiedział Ruud Van Nistelrooy – z bramkami jest jak z ketchupem.
Newcastle to faworyt do TOP 4
Typując układ pierwszej czwórki chyba wszyscy dwa kluby wrzucają tam bez zastanowienia – obecnego lidera, Arsenal i mistrza Anglii, Manchester City. Schody zaczynają się dopiero w dobieraniu kolejnych kandydatów. W Boxing Day mocny sygnał reszcie konkurencji wysłał zespół Eddiego Howe’a. Newcastle w imponującym i pewnym stylu pokonało 3:0 Leicester. Jeśli ktoś ciągle miał wątpliwości nad ich miejscem w czołówce tabeli – to już nie powinien mieć. Jeśli ktoś myślał, że po mundialu spuchną to na razie też się na to nie zapowiada.
Kadra Srok nie była mocno zaangażowana w Mistrzostwa Świata. Eddie Howe większość piłkarzy miał na co dzień w treningu, więc przerwa w rozgrywkach teoretycznie powinna działać na ich korzyść. W świąteczne popołudnie właśnie takie sprawiali wrażenie. Newcastle to od października jeden z najlepiej grających zespołów w całej Premier League. Grają na dużej intensywności, wysokim pressingiem, mają zespół bardzo mocny fizycznie i są odpowiedzialni taktycznie, a większość piłkarzy przeżywa obecnie swój najlepszy czas w karierze. Jeśli nie spuchną (a w sumie to dlaczego miałoby się to stać?) to ostatnie miejsce gwarantujące grę w LM powinno rozstrzygnąć się między Tottenhamem, Man United, Liverpoolem i Chelsea.
Manchester City nie ma już tak szerokiej kadry? Bzdura
W poprzednich latach tego typu zdanie było na porządku dziennym. Nieprzypadkowo pół-żartem, pół-serio mówiło się, że drużyna B Manchesteru City byłaby faworytem do miejsca w TOP 4. Do obecnego sezonu The Citizens przystępowali jednak w bardziej okrojonym składzie. Z insajderskich źródeł mogliśmy wyczytać, że Pep Guardiola chce pracować z 18-19 zawodnikami. Mecz z Leeds był jednak przykładem, że kadra Manchesteru City nadal jest bardzo szeroka. Na ławce usiedli Kyle Walker, Joao Cancelo, Aymeric Laporte, Bernardo Silva i Phil Foden. Ponadto kontuzjowany jest Ruben Dias, a Julian Alvarez odpoczywa jeszcze po mundialu. Nie przeszkodziło to jednak Manchesterowi City w pewnym rozprawieniu się z Leeds na terenie rywala. Można mówić, że zespół Jessego Marscha nie zawiesił wysoko poprzeczki, ale pamiętajmy, że w obecnym sezonie sprawiali kłopoty każdemu zespołowi z czołówki (wygrane z Chelsea i Liverpoolem oraz dość pechowe porażki z Arsenalem i Tottenhamem).
Pep Guardiola potrafi rozwijać piłkarzy oraz szukać im nieoczywistych pozycji, na których koniec końców prezentują się bardzo dobrze. 18-letni Rico Lewis wskoczył do składu i nie wygląda na kogoś kto dopiero wchodzi do seniorskiego futbolu. Nathan Ake z powodzeniem gra na lewej obronie, a Manuel Akanji – transfer, przy którym stawiano znaki zapytania – od początku świetnie radzi sobie w Premier League.
Co jeszcze działo się w 17. kolejce Premier League?
- Julen Lopetegui rzutem na taśmę wygrał z Evertonem (2:1) w swoim ligowym debiucie i Wolves do bezpiecznego miejsca traci już tylko 1 punkt. The Toffees natomiast poważnie muszą drżeć o utrzymanie. To była ich trzecia porażka z rzędu w Premier League.
- Fulham pokonało grające w dziewiątkę od 57. minuty Crystal Palace 3:0. Beniaminek przypomniał nam, że walczy o miejsca w górnej połowie tabeli, a Mitrovic – że jest kluczową postacią w zespole Marco Silvy.
- Southampton to bardzo mocny kandydat do spadku. Po zwolnieniu Ralpha Hasenhuttla zespół przejął Nathan Jones, ale w meczu z Brighton (1:3) po Świętych nie było widać ani trochę zgrania, które nowy trener mógł wypracować w trakcie trwania MŚ.
- W dobrym stylu do gry wróciła Chelsea pokonując Bournemouth (2:0). Dobry występ Mounta i Havertza, czy pokazanie przydatności dla zespołu przez Zakarię przyćmiła jednak kontuzja Reece’a Jamesa, który znów ma problem z kolanem
- Manchester United pewnie pokonał Nottingham Forest, choć to nie był wymagający test dla Czerwonych Diabłów. W zespole Erika ten Haga widać jednak stopniowy postęp i fundamenty, które już zbudował Holender dają nadzieję kibicom na TOP 4
Pierwsza kolejka od połowy listopada, więc głównie skupiliśmy się na zespołach walczących o najwyższe cele. Następnym razem z pewnością znajdzie się miejsce także dla tych z dolnych rejonów tabeli.
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej