Przed wyjazdem na Mistrzostwa Świata z reprezentacją Anglii w 19 meczach we wszystkich rozgrywkach strzelił 8 goli i zaliczył 3 asysty. Na mundialu mimo, że pełnił rolę zmiennika zdołał 3-krotnie trafić do siatki i zebrał sporo pochwał za impulsy, które dawał kadrze. Do klubu wrócił więc odmieniony. W 5 meczach wpisał się 5 razy na listę strzelców i dołożył 3 asysty. Marcus Rashford jest w tak dobrej dyspozycji, że dla Manchesteru United jest jak „nowy transfer”.
Mistrzostwa Świata, czyli budowa pewności siebie
Z perspektywy Marcusa Rashforda kluczowe jest to, co wydarzyło się na Mistrzostwach Świata. To największa impreza piłkarska, na której nie każdy zawodnik ma okazję zagrać, a wielu z tych, którzy dostają powołanie ma świadomość, że to może być ich ostatni turniej tej rangi. Poziom występów na mundialu ma więc duży wpływ na kształtowanie pewności siebie. Ci, którzy wznieśli się na swoje wyżyny wrócili do klubów podbudowani mentalnie, a nietypowy termin MŚ, gdzie pomiędzy finałem, a rozpoczęciem rozgrywek klubowych (przynajmniej w niektórych ligach) było bardzo mało czasu sprawiało, że zawodnicy, którzy „urośli” na mundialu mogli przenieść swoją formę na zespół. Tak zrobił też Marcus Rashford. Na Old Trafford wrócił zupełnie inny piłkarz niż ten, który wyjeżdżał do Kataru.
25-latek w każdym spotkaniu od wznowienia rozgrywek po mundialu strzelał bramkę dla Manchesteru United. Tak dobrej serii jeszcze w swojej karierze nie miał. Zalety na tym się jednak nie kończą.
Marcus Rashford liderem zespołu
Anglik stał się niekwestionowanym liderem Manchesteru United. Terminarz Czerwonych Diabłów od wznowienia rozgrywek nie był zbyt wymagający. Mierzyli się z rywalami, którzy przez większość czasu bronili się dość głęboko i kluczowym ogniwem w odblokowywaniu zasieków przeciwnika był właśnie Marcus Rashford. Za przykład może nam posłużyć mecz z Wolverhampton, który 25-latek niespodziewanie zaczął na ławce. Jak się okazało – powodem odsunięcia Rashforda od wyjściowej jedenastki było spóźnienie się na przedmeczowe spotkanie zespołu. Skrzydłowy zareagował najlepiej jak się dało. Po bezbarwnej pierwszej połowie Manchesteru United Erik ten Hag na drugą część gry wpuścił z ławki Rashforda, a ten odmienił losy meczu. Rozruszał ofensywę, strzelił zwycięskiego gola, a jego drugie trafienie zostało anulowane przez VAR.
W pomeczowym wywiadzie Marcus Rashford zachował skruchę i przyznał, że rozumie oraz akceptuje taką decyzję trenera. Że reguły, które ustawił Erik ten Hag dotyczą wszystkich, niezależnie od dyspozycji. – Takie są zasady drużyny. To błąd, który może się zdarzyć. Oczywiście jestem rozczarowany, że nie zagrałem, ale rozumiem decyzję – powiedział Anglik. Po całej sytuacji nie ma już jednak śladu i wydaje się, że sposób w jaki została ona rozwiązana tylko pomógł całemu zespołowi. Holenderski szkoleniowiec zyskał autorytet w oczach piłkarzy i uznanie w oczach kibiców, a Rashford dostał nauczkę jednocześnie nie tracąc formy. W następnym spotkaniu z Bournemouth znów wpisał się na listę strzelców, a z Evertonem zaliczył asystę, wykorzystał rzut karny i rozpoczął akcję, po której zagrał w pole karne i „nabił” Conora Coady’ego, który strzelił samobója.
Jak nowy transfer
Marcus Rashford to obecnie największy „game-changer” w ofensywie Manchesteru United. Niezależnie czy Erik ten Hag ustawi go na prawym lub lewym skrzydle 25-latek nieustannie wchodzi w drybling, napędza akcje prowadzeniem piłki i wygrywa pojedynki z obrońcami. Jest bardzo dobrze przygotowany fizycznie, co najlepiej było widać w meczu z Wolves, kiedy wpadając w pole karne nic sobie nie robił z bliskiej obecności przeciwnika. 25-latek zachwyca głównie dryblingami czy przyspieszeniem na pierwszych metrach, ale potrafi też napędzić akcję podaniem spod linii bocznej. Jest najważniejszym zawodnikiem zespołu zarówno w kontratakach, jak i grze pozycyjnej. Imponuje wszystkimi cechami, które przez lata przypisywaliśmy mu, kiedy tylko był w formie.
Odrodzenie Rashforda to dla Manchesteru United jak nowy, wielomilionowy transfer. Po przerwie Czerwone Diabły wróciły znacznie silniejsze, a duża zasługa w tym właśnie 25-latka (ale nie tylko, bo np. Luke Shaw również gra dużo lepiej). Słowa uznania należą się również Erikowi ten Hagowi. Kiedy Holender podpisywał kontrakt z klubem z Old Trafford jednym z zadań, które stawiały przed nim media i kibice było odbudowanie poszczególnych zawodników. Marcus Rashford od dłuższego czasu grał poniżej swojego potencjału i wydawało się, że może nie zrobić kariery na skalę, jaką mu wróżono. Pół roku z nowym trenerem i wstrzelenie się z formą na mundial wystarczyło, aby przypomniał nam dlaczego stawialiśmy mu poprzeczkę tak wysoko. Marcus Rashford będzie musiał jeszcze uwiarygodnić się utrzymując obecną dyspozycję przez dłuższy czas, jednak obecnie jest na dobrej drodze, by stać się twarzą przemiany Manchesteru United pod wodzą Erika ten Haga.
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej