Monstrualna Barcelona i schyłkowy Lewandowski

Po raz pierwszy w tym sezonie Barcelona rozegrała rewelacyjny mecz na tle silnego rywala. W końcu na boisku było widać kolektyw, a nie zlepek indywidualności. Duma Katalonii wygrała to spotkanie nie tylko dzięki umiejętnościom piłkarskim, ale również dzięki cechom wolicjonalnym. Była to także odpowiedź Flicka na zarzuty kierowane pod jego adresem. Jego zespół wreszcie funkcjonował jak w szwajcarskim zegarku, a sam Niemiec znakomicie zarządzał drużyną. Niestety, nie był to udany mecz Roberta Lewandowskiego, który na tle kolegów wypadł bardzo blado.

Jeden z najgorszych występów Lewego w Barcelonie

Wczorajszy mecz w wykonaniu Polaka to była prawdziwa piłkarska katastrofa. Lewy nie tylko wyglądał źle na boisku, ale również w statystykach. Doszło do kuriozalnie zmarnowanego rzutu karnego, tylko jednego wygranego pojedynku na siedem prób oraz 2 niewykorzystanych okazji. Ponadto Polak wyraźnie odstawał od reszty zawodników Barcelony i bardzo słabo prezentował się fizycznie oraz motorycznie.

REKLAMA

Jeśli chodzi o sam rzut karny, była to sytuacja wręcz niespotykana, na trzy wykonywane ostatnio jedenastki napastnik Barcelony trafił tylko raz. Co gorsza, dwie zmarnowane próby nie trafiły nawet w światło bramki.

No Pedri, No Party

O tym, że Pedri jest fundamentalnym zawodnikiem Barcelony, wiadomo nie od dziś, ale raczej nikt nie spodziewał się aż tak dobrego występu Kanaryjczyka po kontuzji. Hiszpan był wszędzie, mijał zawodników Atlético jak tyczki i miał duży udział przy golach. Najpierw rewelacyjna asysta przy bramce Raphinhi, a potem asysta drugiego stopnia przy trafieniu Daniego Olmo. Pedri rozegrał tylko 70 minut, ale grał z niewiarygodną intensywnością i był nieuchwytny dla obrońców. Największą różnicę było widać w ostatnim kwadransie – Barcelona bez Pedriego na boisku nie była w stanie grać tak ofensywnie i skupiła się głównie na obronie własnego pola karnego.

Tak grającego Pedriego każdy kibic Barcelony chciałby oglądać za każdym razem, więc Flick musi wyciągnąć wnioski z poprzedniej kampanii i lepiej zarządzać zdrowiem Kanarka.

Raphinha to kapitan z prawdziwego zdarzenia

W jego przypadku warto zacząć od tego, co wydarzyło się już po zakończeniu spotkania. Gdy zawodnicy Barcelony kierowali się do szatni, Brazylijczyk zebrał swoich kolegów i wraz z nimi podszedł pod trybunę, aby podziękować kibicom za doping oraz obecność.

Jeśli chodzi o aspekty sportowe, był to Raphinha w najczystszej postaci. Znakomity gol, fenomenalna praca w pressingu, liczne powroty do obrony oraz kreowanie sytuacji. Podobnie jak w przypadku Pedriego, to właśnie obecność i zaangażowanie Brazylijczyka znacząco przyczyniły się do końcowego triumfu. Po takim meczu nie brakuje w mediach głosów, że to właśnie Raphinha powinien zostać pierwszym kapitanem drużyny. Skrzydłowego Barçy docenili nie tylko kibice, ale także La Liga — po powrocie po kontuzji zanotował on już drugi z rzędu mecz zakończony nagrodą dla zawodnika spotkania. Warto dodać, że był to jego pierwszy gol w starciach z Atlético.

Wpływ na zespół i występ Raphinhi docenił także trener Atletico Diego Simeone:

– Raphinha to niesamowity zawodnik. Strzela gole, kreuje sytuacje, pressuje i biega po całym boisku. Nie rozumiem, jak to możliwe, że nie zdobył Złotej Piłki.

REKLAMA

Gerard Martin jako nieoczywisty bohater

Historia Gerarda Martina w Barcelonie to materiał na znakomitą ekranizację. Hiszpan przebył bardzo długą drogę — od pośmiewiska do lidera obrony. Przez ostatni rok obrońca Barçy rozwinął się niesamowicie i z pomocą Hansiego Flicka znalazł miejsce dla siebie nawet w wyjściowym składzie. Ponadto warto dodać, że od początku miał pod górkę, a dzięki swojej ciężkiej pracy oraz determinacji otrzymał nagrodę w postaci wczorajszego występu.

Przed sezonem nikt nie postrzegał Martina jako zawodnika pierwszego składu, a tym bardziej jako lewego środkowego obrońcy. Jednak Flick widział w nim coś więcej i po odejściu Iñigo Martíneza, po długich miesiącach poszukiwań, to właśnie w 23-letnim Hiszpanie Niemiec upatruje antidotum na problemy Barçy.

Wczorajszy mecz w wykonaniu Martina to prawdziwa profesura i najwyższy światowy poziom. Hiszpan dawał spokój, znakomicie wyprowadzał piłkę, świetnie asekurował Cubarsiego oraz wytrzymał ciężar tego spotkania.

Barcelona w końcu zagrała jak kolektyw

Od początku meczu było widać duży spokój i pewność siebie u zawodników Hansiego Flicka. Gospodarze byli na tyle opanowani, że nawet stracony gol nie zrobił na nich większego wrażenia. Co więcej, ta bramka spowodowała, że jeszcze bardziej podkręcili tempo i odebrali wszelkie argumenty Materacom. Dominacja Barcelony była widoczna gołym okiem, a statystyki tylko to potwierdzają: 19 oddanych strzałów, 6 wykreowanych wielkich szans, 3 zdobyte bramki oraz xG na poziomie 3.60 jasno pokazują, jak dobry był to mecz w wykonaniu Blaugrany. Warto zwrócić uwagę także na postawę Barcelony w końcówce, gdy potrafiła umiejętnie się bronić i zagrać bardziej pragmatycznie.

Przed meczem wiadomo było, że Atlético nie radzi sobie na wyjazdach, jednak takiej dominacji nie spodziewał się praktycznie nikt. Tym bardziej biorąc pod uwagę, że do tego spotkania goście przystępowali z serią siedmiu zwycięstw, z czego aż czterokrotnie zachowywali czyste konto.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    142,308FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ