Fantastyczne widowisko w „Pala Alpitour”! Pierwszy w historii „polski” finał siatkarskiej Ligi Mistrzów CEV już za nami. Siatkówka marzeń w Turynie!
Z ziemi włoskiej do Polski!
Przed pierwszym gwizdkiem sędziego byliśmy pewni jednego — klub z PlusLigi trzeci rok z rzędu sięgnie po trofeum najbardziej elitarnych rozgrywek Europy. Naprzeciw siebie mieli stanąć zawodnicy, którzy znają się jak łyse konie. Z jednej strony Jastrzębski Węgiel, dla którego był to debiut w finale, z drugiej Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, która stanęła przed historyczną szansą trzeciego z rzędu zwycięstwa w LM. Obie drużyny zagrały ze sobą w tydzień aż 3 spotkania. Czwarty i prawdopodobnie najważniejszy pojedynek sezonu miał rozegrać się równo 10 dni po ostatniej wspólnej konfrontacji. Przypomnijmy, iż zespół z Jastrzębia-Zdroju w finałach PlusLigi zdołał pokonać ZAKSĘ tracąc przy tym zaledwie jednego seta. Rozbici kędzierzynianie mieli się odbudować i do sobotniego spotkania przystąpić z chłodną głową. Jastrzębianie planowali natomiast utrzymać swój mistrzowski poziom i po raz kolejny pozbawić ZAKSĘ meczowych argumentów.
Dodatkowego smaku rywalizacji nadawało miejsce rozgrywania finału- hala sportowa „Pala Alpitour”. To właśnie tutaj w 2018 roku reprezentacja Polski zdobyła złoto Mistrzostw Świata. Wypełniony po brzegi obiekt sportowy (około 15 tysięcy widzów!) niemal żył piłką siatkową. Wszystko wskazywało, iż w Turynie czeka nas prawdziwe święto siatkówki.
Wymarzona końcówka seta
Punktowy atak ze środka Moustaphy M’Baye rozpoczął finał Ligi Mistrzów CEV siatkarzy. Obie drużyny bardzo pewnie wyszły na włoski parkiet. Nie widać było po nich stresu, czy mentalnego ciężaru spotkania. Dobre zagrywki, skuteczne ataki i mała ilość błędów własnych tylko potwierdzała świetne przygotowanie polskich ekip (7-8). Po efektownym zablokowaniu Norberta Hubera trener Tuomas Sammelvuo poprosił o pierwszą przerwę w spotkaniu (10-13). Zaraz po niej fenomenalną zagrywką popisał się Boyer. Świetne wybory Marcina Janusza pozwoliły ZAKSIE odrobić straty (16-17), ale niestety w kolejnej akcji w siatkę wpadł Aleksander Śliwka.
Niezwykle wyrównany set zbliżał się do kluczowych momentów. Jastrzębianie utrzymywali swoją 2-punktową przewagę i nie pozwalali zbliżyć się drużynie z Kędzierzyna (21-23). Nerwowa końcówka zmusiła trenera Marcelo Mendeza do poproszenia o czas (23-24). Dzięki wideoweryfikacji pierwszą partię trzeba było dograć na przewagi (24-24). Bohaterem ostatnich piłek okazał się Aleksander Śliwka, który najpierw skończył swoją akcję, a następnie zaliczył asa serwisowego (26-25). Jokera ze swojej talii wyjął tym razem Jastrzębski Węgiel. Na zmianie zadaniowej pojawił się Szymura i zapisał na swoje konto punktowy serwis (26-27). Ostatecznie po równie dobrej zagrywce jastrzębian, ze skrzydła pomylił się Bartosz Bednorz i zakończył pierwszą partię finału (26-28).
ZAKSA dostała tlenu!
Początek kolejnej odsłony spotkania to także wyrównana walka obu ekip. Dobrą skuteczność utrzymywał Trévor Clévenot (6-7). Spore problemy miał za to Łukasz Kaczmarek. Reprezentant Polski nie kończył akcji (około 25% skuteczności w ataku) i popełniał sporo błędów (7-11). Swoją grę zaczął natomiast David Smith i trafił jastrzębian z serwisu (11-12). Niemoc Jastrzębskiego Węgla wykorzystała ZAKSA i objęła pierwsze w meczu wyraźne prowadzenie (18-14). Obie drużyny popełniały szkolne błędy i zaczęła się „wesoła siatkówka”. Sporo słabych wystaw Toniuttiego, złe wybory innych graczy i spryt drużyny z Kędzierzyna zaowocowały wynikiem 20-15. Przewaga Koziołków topniała, ale w porę wstrzelił się Huber (23-20). Mimo dobrych serwisów Jastrzębskiego Węgla, trójkolorowi utrzymywali dobre przyjęcie i bezbłędnie kończyli akcje (24-22). Serwisem w pół siatki Stephen Boyer zakończył drugiego seta finału. ZAKSA ewidentnie złapała „tlen” (1-1).
Sensacyjny pogrom!
Rozpędzona ZAKSA szybko osiągnęła wysokie prowadzenie (5-1). Kapitalny Clévenot wziął jednak sprawy w swoje ręce i na tablicy pojawił się wynik 6-6. Hala „Pala Alpitour” na chwilę ucichła, kiedy na parkiecie leżał Bartosz Bednorz. Na szczęście uraz Polaka nie okazał się poważny i mógł on kontynuować grę. Po stronie jastrzębian ewidentnie brakowało Tomasza Fornala. Reprezentant Polski był na tym etapie niewidoczny i nieskuteczny (11-7). Do gry w świetnym stylu wrócił za to Łukasz Kaczmarek. Jego kapitalne wykończenia akcji, punktowe bloki i dobre obrony pomogły ZAKSIE powiększyć prowadzenie (15-9). W Grupie Azoty działało w zasadzie wszystko, w Jastrzębiu- kompletnie nic. Totalnie rozpadł się w tym secie zespół ze Śląska (22-11). Męczarnie Pomarańczowych zakończyła kiwka Śliwki (25-14).
Powrót Jastrzębia i piękna siatkówka w Turynie
Jastrzębski Węgiel wyszedł na kolejną partię z czystą głową. Zespół wyraźnie odbudował się podczas krótkiej przerwy. Znowu wszystko wydawało się iść po myśli graczy ze Śląska (8-10). ZAKSA cały czas grała jednak swoją siatkówkę i objęła prowadzenie (13-11). Fenomenalną piłkę siatkową oglądaliśmy w tym secie. Pełna moc, wymiana ciosów, nietuzinkowe wykończenia akcji i zdrowa rywalizacja w turyńskiej hali (16-16). Ekipy grały punkt za punkt, a temperatura sięgała zenitu (20-20). Finał zbliżał się do najważniejszej fazy. To były już momenty tylko dla fachowców w swojej dziedzinie. Opanowanie nerwów na tym etapie graniczyło z cudem (22-22). Nie podołał tej sztuce Jan Hadrava, który dał ZAKSIE pierwszego matchballa (24-23). Nie wytrzymał także Bednorz i seta trzeba było dograć na przewagi (24-24). Mistrzowskie widowisko oglądaliśmy w końcówce tej partii (28-28). Ostatecznie seta zakończył punktowy atak Tomasza Fornala (28-30). O wszystkim miał zadecydować tie-break!
Finałowe starcie
Ostatnia odsłona tegorocznej Ligi Mistrzów CEV rozpoczęła się od prowadzenia ZAKSY (3-1). Niesamowite wymiany zobaczyliśmy w tie-breaku. Wyczerpane zespoły zaprezentowały nam piękną walkę o każdą piłkę (7-5). Niezwykle spokojnie i pewnie grał Aleksander Śliwka, był ostoją drużyny na tym etapie (9-6). Temperatura spotkania wzrosła, kiedy dwa asy serwisowe zaliczył Gladyr (9-9). Kluczowym momentem ostatniego seta okazała się 2-punktowa przewaga kędzierzyniań (12-10). Jastrzębski Węgiel miał piłkę na remis, ale pierwszą „czapę” zgarnął Clevenot (14-12). Finał zakończył atak Smitha ze środka siatki.
Nieprawdopodobny scenariusz miał ten finał. Przez pięć setów oglądaliśmy siatkówkę na najwyższym, światowym poziomie. Oba zespoły zaprezentowały nam finał, o jakim można marzyć.