Podopieczni Stefano Piolego po przegranych wysoko derbach Mediolanu oraz bezbramkowym remisie z Newcastle w rozgrywkach Champions League szukali przełamania i powrotu na zwycięską ścieżkę. Rywal na papierze wydawał się do tego bardzo dobry. Hellas Verona jest jednak zespołem, który w obecnym sezonie był w stanie pokonać AS Romę, a przed meczem zajmował w ligowej tabeli 9. miejsce. „Rossoneri” starali się tym nie przejmować. Szli po zwycięstwo. W przeciwnym razie mogłoby zrobić się nerwowo.
Spokojna gra gospodarzy
„Rossoneri” ruszyli na swoich rywali od samego początku. Spotkanie przypominało momentami to z Newcastle. Efektem pracy pressingiem był gol Rafaela Leão w 8. minucie. Jednak po tym golu zapał gospodarzy przygasł. Wyglądało to tak jakby podopiecznych Stefano Piolego zadowalał tak niski wynik, jakim jest 1:0. Brakowało w akcjach polotu, nieprzewidywalności. Górowała apatyczność i gra niemal na stojąco. Brakowało piłkarza, który wziąłby na siebie odpowiedzialność za grę. Nie było zawodnika, który napędzi akcję. Gdy tylko zawodnicy Hellasu wyłączyli z gry Rafaela Leão to akcje Milanu przygasały, a wręcz ich nie było.
Owszem to Milan był stroną dominującą. Dyktował warunki gry, pozwalając jedynie swoim rywalom na pojedyncze i niegroźne zrywy. Jednak brakowało w tym wszystkim ciągu na bramkę. Milan tkwił w swoim minimalizmie i marazmie, z którego nie zamierzał wychodzić. Jedyne co się zgadzało w grze Milanu to wynik. Na szczęście dla „Rossonerich” na San Siro przyjechał tylko Hellas. Gdyby to był lepszy rywal, to z pewnością pierwsza połowa tak by się nie zakończyła. Zresztą całkiem niedawno Inter pokazał, jak łatwo można pokonać Milan i skarał ich za swoją apatyczność.
Pogrążenie w minimalizmie
Były momenty w drugiej połowie, że to piłkarze Hellasu przeważali i sprawili, że cała drużyna Milanu musiała się bronić. Zabrakło jednak jakości w atakach gości i ostatecznie to Milan odniósł w tym meczu zwycięstwo. Nie był to dobry mecz podopiecznych Stefano Piolego. Brakowało konkretów, polotu i agresji. Dominował minimalizm. Widać było, że piłkarzom „Rossonerich” wynik 1:0 jak najbardziej wystarcza i dążenie do wyższego wyniku nie jest im w ogóle potrzebne.
Mimo wszystko tak grając, Milanowi ciężko będzie o regularne punktowanie w Serie A. Tak jak pisałem wyżej. Wystarczy, że przyjdzie się zmierzyć z kimś lepszym i nie będzie czego zbierać. Milan potrzebował tego zwycięstwa jak ryba wody. Piłkarze Stefano Piolego chcieli pokazać, że z ich formą jest jak najbardziej wszystko w porządku. Nie do końca im się to udało. Z pewnością włoski szkoleniowiec wie, ile jest jeszcze do poprawy, lecz koniec końców najważniejsze jest zwycięstwo. Nieważne w jakim stylu. A tego ewidentnie dzisiaj brakowało.