Przed rozpoczęciem obecnego sezonu miałem bardzo negatywne odczucia. Cracovia nie dokonała żadnych wzmocnień, tracąc przy tym kilku naprawdę wartościowych zawodników. Karol Niemczycki czy Kamil Pestka zostali jedynie mglistym wspomnieniem. Kadra została zatem jedynie osłabiona, co nie mogło skończyć się dobrze. Tymczasem Cracovia po trzech spotkaniach ma na swoim koncie 7 punktów. Skąd wzięły się aż tak dobre wyniki przy tak źle wyglądającej sytuacji?
Odrodzenie w Mielcu drogą do sukcesu?
Pasy rozpoczęły te rozgrywki w najgorszy z możliwych sposobów. Już w pierwszej połowie pojedynku ze Stalą Mielec Cracovia przyjęła od przeciwników dwa gole bagażu. Mielczanie prowadzili do przerwy 2:0 i nic nie wskazywało na to, że po przerwie losy rywalizacji zostaną odwrócone. Oczywiście, podopieczni Jacka Zielińskiego prowadzili grę, ale to gospodarze byli skuteczni.
Tymczasem krakowianie… zdołali wywieźć z Mielca punkt. Gole Pawła Jaroszyńskiego oraz Michała Rakoczego nie dość, że pięknej urody, to jeszcze uratowały drużynie ważne oczko i oddaliły widmo pierwszej porażki w sezonie. To, jak się aktualnie okazuje, dało ekipie z Krakowa ogromnego kopa. Rakoczy natomiast kolejny raz udowodnił, że będzie w tym sezonie ważną postacią dla trenera Zielińskiego.
Radomiak i Zagłębie, dwa odmienne bieguny gry
Pasy zagrały słaby mecz, broniąc się niemal przez cały czas. Co jednak najważniejsze… wygrały 1:0. Pomogło obramowanie bramki, fenomenalny mecz Sebastiana Madejskiego oraz nieskuteczność Radomia. Nie można również pominąć żelaznej defensywy, która spisała się na medal. Trochę szczęścia, trochę umiejętności i Cracovia nagle zaliczyła bardzo udany start. Teraz trzeba było zmierzyć się z „rewelacją początku sezonu” z Lubina. Zagłębie miało dać Cracovii bolesną lekcję futbolu.
Jak się jednak okazało, to Pasy okazały się nauczycielem dla Zagłębia. Cracovia rozegrała prawdopodobnie najlepszą pierwszą połowę od… początku ostatniego sezonu. Patryk Makuch ustrzelił dublet, Miedziowi zostali doszczętnie rozbici i mimo lekkiej nerwówki w końcówce, biało-czerwoni zdołali pokonać ekipę Waldemara Fornalika.
Brak transferów… kluczem do sukcesu?
Od lat w Krakowie byliśmy świadkami ogromnych przetasowań personalnych we wszystkich formacjach. Odchodzili i przychodzili zawodnicy, którzy czasami nie zdążyli być zapamiętani przez nawet najbardziej zagorzałych fanów drużyny. Tymczasem w tym sezonie prezes Janusz Filipiak oraz szkoleniowiec Jacek Zieliński postawili na stabilizację. Paru graczy opuściło Cracovię, ale… nie przyszedł praktycznie nikt. Czy była to na pewno dobra decyzja?
Z jednej strony, krakowianie mają bardzo krótką ławkę, co było widoczne zarówno w meczu z Radomiakiem, jak i Zagłębiem. Z drugiej strony, zawodnicy, którzy pozostali i regularnie wychodzą na murawę, zdecydowanie spełniają swoją rolę, grając wręcz powyżej oczekiwań. Jeżeli do drużyny zostanie włączony jeszcze jeden lub dwóch wartościowych piłkarzy, to kadra po raz pierwszy od bardzo dawna może okazać się… faktycznie kompletna.
O co powinna walczyć Cracovia?
Zespół Jacka Zielińskiego nie jest wskazywany jako faworyt do chociażby pierwszej piątki. Sam, patrząc na skład personalny przed rozpoczęciem sezonu, obstawiałem, że Makuch i spółka mogą być zamieszani… w grę o utrzymanie. Aktualnie gra Cracovii pokazuje, że są co najmniej poziom – jak nie dwa – wyżej od drużyn, które będą najprawdopodobniej zamieszane w walkę o ekstraklasowy byt. Ciężko jest uwierzyć o realne włączenie się do walki o pierwszą piątkę, ale walka o wejście do tej lepszej dziewiątki powinna być całkiem możliwa.
Terminarz ułożył się dla Cracovii bardzo szczęśliwie. Oprócz Piasta Gliwice, z którym podopieczni Zielińskiego zagrają w następnym tygodniu, kolejne mecze wydają się idealnymi, aby nałapać punktów i móc rozpędzać się jeszcze bardziej. Mimo że rok temu Pasy rozpoczęły zmagania w Ekstraklasie jeszcze lepiej, by końcowo znów wegetować w środku tabeli, wypada docenić dobry początek i w tym sezonie.