Miedź Legnica nieźle rozpoczęła rok, przegrywając ledwie 1 z 4 rozegranych spotkań. Tak mogliby napisać ludzie patrzący na futbol przez różowe okulary. O ile bowiem piłkarze Grzegorza Mokrego nie przegrywają, to także… nie wygrywają. 3 remisy niby pokazały, że Miedź potrafi powalczyć z m.in. Lechem czy Radomiakiem, a zarazem nie poprawiły dorobku punktowego. Przed meczem z Wisłą Płock plan był więc prosty. Wygrać za wszelką cenę i odrobić straty w ligowej tabeli.
Płocczanie w tym roku mocno zawodzą
Sprzedaż Davo była jasnym sygnałem, że w Wiśle nie ma ciśnienia na walkę o poważniejsze cele. Są w środku tabeli, kilka spotkań pewnie wygrają, ale zapewne na nic więcej niż spokojne utrzymanie nie będzie ciśnienia. Co jednak zaskakujące, w 22. minucie Marko Kolar wyprowadził Wisłę na prowadzenie, finalizując ładną dla oka akcję zespołową. Goście zdołali szybko przenieść się spod własnej bramki pod bramkę Miedzi. Trafienie Kolara dało nadzieję, że Wisła Płock nie przyjechała do Legnicy na wycieczkę, a zamierza wrócić na zwycięski szlak.
Gospodarze wyrównali tuż przed przerwą. Niepewna interwencja Kamińskiego skutkowała rzutem karnym, którego na gola zamienił Angelo Henriquez (dodajmy jednak, że do strzału podchodził dwa razy — za pierwszym Kamińskim obronił, ale zbyt szybko wyszedł z linii bramkowej). Miedzi rezultat remisowy niewiele dawał, więc po zmianie stron musieli szukać zwycięskiego trafienia. Jego autorem został Nemanja Mijušković, który wykorzystał wrzutkę po rzucie rożnym. Legniczanie dopięli swego i mogła spokojnie kontrolować wynik, który dowiozła do końca — mimo prób Wisły Płock w samej końcówce.
Miedź potrzebowała tego zwycięstwa i udało jej się zrealizować cel
Wciąż będą na ostatnim miejscu w tabeli, ale strata do miejsca gwarantującego utrzymanie to tylko 2 punkty. Walka w dole tabeli nabiera pikanterii. Paradoksalnie, o ile w Legnicy panują nastroje bojowe i czuć wiarę, że Miedź może odnieść w sukces w trudnej misji, o tyle w Płocku nadzieje na czołowe lokaty są praktycznie zerowe. Wisła w połowie lutego wygląda tak, jakby chciała dograć sezon i skupić się na kolejnym.