Wróciła Premier League, więc wraca także nasz stały cykl 5 wniosków po kolejce. Po pierwszym weekendzie pod lupę bierzemy: sposób gry Liverpoolu Arne Slota, kontynuację procesu w Arsenalu, przebudowaną drugą linię w Aston Villi, wybór składu Chelsea przez Enzo Marescę oraz mentalność Tottenhamu.
Liverpool Arne Slota ma grać bezpośrednio
Liverpool wygrał pierwszy mecz w erze post-Kloppowej, choć na stadionie beniaminka z Ipswich przez pierwsze 45 minut miał spore problemy, aby w ogóle pokazać wyższość nad rywalem. Arne Slot chciał, aby jego zespół wciągał rywali do pressingu i szybkim przejściem do ataku wykorzystywał przestrzeń za linią obrony przeciwnika. W pierwszej połowie był to jedyny sposób The Reds na kreowanie zagrożenia, natomiast sytuacji mieli jak na lekarstwo. Nie potrafili – bądź nie chcieli – przejąć kontroli nad meczem na połowie atakowanej, zmusić konkurentów do cofnięcia się do niskiego bloku i cierpliwie szukać luki w szeregach rywala.
Liverpool Jurgena Kloppa zawsze charakteryzowała bardziej bezpośrednia gra na tle ich głównego konkurenta przez lata, czyli Manchesteru City. Choć z czasem obaj trenerzy czerpali od siebie wzajemnie pomysły, to bezpośrednia gra zawsze pozostawała w DNA The Reds i – zarówno na podstawie meczu z Ipswich, jak i okresu przygotowawczego – wydaje się, że przyjście Arne Slota tego nie zmieni. Holenderski szkoleniowiec jest jeszcze w trakcie szukania najlepszego układu personalnego i dlatego w pierwszej części przeciwko Ipswich Liverpool wyglądał po prostu słabo. Po zmianie stron Trent Alexander-Arnold przestał już zajmować pozycję pivota w rozegraniu, ustawiał się szerzej i był najważniejszym zawodnikiem w progresji piłki, a także odegrał kluczową rolę przy pierwszym golu.
Arsenal rozpoczął tak jak kończył poprzedni sezon Premier League
Kanonierzy tego lata nie szaleją na rynku transferowym. Jedynym nowym nabytkiem jest Riccardo Calafiori, który w 1. kolejce nie zadebiutował jeszcze w Premier League. Mikel Arteta korzystał tylko z zawodników, którzy byli już w klubie w poprzednim sezonie. Arsenal rozpoczął nowe rozgrywki nie tylko takimi samymi personaliami (choć powrót po kontuzji Timbera można traktować jako „transfer”), ale także z takim samym nastawieniem. W poprzednim sezonie Kanonierzy finiszowali zmieniając się w bardziej pragmatyczny zespół, który nie wstydził się oddać inicjatywy i pola przeciwnikowi.
Wówczas takie podejście tłumaczyliśmy chęcią oszczędzania sił w wymagającym sezonie. W meczu z Wolves (2:0) widzieliśmy podobne nastawienie Arsenalu, który fragmentami bronił na własnej połowie. W całym spotkaniu mieli 53% posiadania piłki, a od początku drugiej połowy w pełni oddali inicjatywę Wolves. Niemniej jednak, finalnie Kanonierzy zdobyli 3 punkty w zasłużony i przekonujący sposób. Mając świadomość swoich atutów Arsenal często gra bez piłki. W starciu z Wilkami pozwolili rywalom na stworzenie kilku dogodnych sytuacji, ale wszystkie z nich miały jeden punkt wspólny – błędy Kanonierów w rozegraniu na własnej połowie. Wolves zanotowało 7 odbiorów w tercji ataku, po których oddali 4 strzały. Mikel Arteta musi ten problem rozwiązać.
Aston Villa przebudowała linię pomocy w przemyślany sposób
W przerwie pomiędzy sezonami sporo działo się w Aston Villi. Jeszcze przed końcem czerwca klub z Villa Park musiał zarobić na sprzedaży piłkarza, aby zmieścić się w zasadach zysku i zrównoważonego rozwoju (PSR) narzuconych przez Premier League. Padło na Douglasa Luiza, jednego z najważniejszych piłkarzy Unaia Emery’ego w minionych rozgrywkach. Aston Villa zadbała jednak o zastępstwo Brazylijczyka. Z Juventusu w zamian wzięli Enzo Barrenecheę, a później dodatkowo sprowadzili Amadou Onanę z Evertonu, który łączony był z jeszcze większymi klubami.
Na pierwszy ligowy mecz z West Hamem (2:1) Unai Emery jako dwójkę defensywnych/środkowych pomocników ustawił Amadou Onanę oraz Youriego Tielemansa, którzy wzajemnie świetnie się uzupełniali. Tielemans bierze na siebie większą odpowiedzialność za piłkę w rozegraniu oraz progresji, natomiast Onana rekompensuje braki fizyczne oraz motoryczne swojego kolegi pokrywając więcej terenu, zbierając drugie piłki i wygrywając pojedynki. Ponadto były pomocnik Evertonu dorzucił gola po rzucie rożnym. Gdyby zarówno dla Tielemansa, jak i Onany szukać idealnego partnera do gry w środku pola trudno byłoby znaleźć kogoś lepszego. Jesteśmy ciekawi, jak Emery zestawi drugą linię po powrocie Boubacara Kamary, który aktualnie leczy kontuzję oraz wprowadzeniu do zespołu Enzo Barrenechei. W każdym razie – po Douglasie Luizie na Villa Park płakać nie powinni.
Enzo Maresca musi lepiej korzystać z poszczególnych piłkarzy
Porażka 0:2 z Manchesterem City wcale nie była dla Chelsea taką lekcją futbolu, jakiej spodziewało się wielu kibiców. The Blues mieli swoje sytuacje i do 80. minuty byli w grze. Potrafili utrzymać się przy piłce, tworzyć wielopodaniowe akcje oraz przenieść grę na połowę rywala, ale z trudem przychodziło im wejście w najgroźniejszą strefę. Enzo Maresca stanął przed trudnym wyborem 11 zawodników z kadry liczącej ponad 40 piłkarzy i o ile niektóre decyzje okazały się bardzo dobre (wystawienie od 1. minuty Romeo Lavii), o tyle role kilku graczy nie były optymalne.
Drugą linię w meczu z Manchesterem City tworzyli Romeo Lavia, Moises Caicedo i Enzo Fernandez. Argentyńczyk grał w nietypowej dla siebie roli pozycjonując się najczęściej między linią obrony, a pomocy rywala i w efekcie zanotował najwięcej kontaktów z piłką w polu karnym spośród graczy Chelsea (7). Ponadto w fazie defensywy ustawiał się w pierwszej linii pressingu obok Nicolasa Jacksona. Dla Enzo o wiele bardziej komfortowa jest gra głębiej. Drugim piłkarzem, którego potencjał w tym meczu nie został maksymalnie wykorzystany był Christopher Nkunku. Francuz w nielicznych epizodach w poprzednim sezonie spisywał się bardzo dobrze pokazując, że ma zmysł do zdobywania goli. Maresca oddalił go jednak od światła bramki ustawiając jako skrzydłowego, który miał trzymać szerokość. 26-latek oddał tylko jeden strzał i nie zaliczył żadnego udanego dryblingu.
Ange Postecoglou musi odmienić mentalność Tottenhamu
Pod koniec poprzedniego sezonu, gdy Tottenham toczył – finalnie nieudaną – walkę o miejsce w TOP 4, ale zarazem zabierając punkty Manchesterowi City dałby Arsenalowi pole position w wyścigu o tytuł, a kibice życzyli swojemu klubowi porażki Ange Postecoglou nie gryzł się w język mówiąc o potrzebie zmiany mentalności całego otoczenia wokół Tottenhamu. Po 1. kolejce nowego sezonu Premier League słowa trenera nadal są aktualne, ale obecnie tyczą się przede wszystkim zespołu.
We wczorajszym meczu Koguty pokazały dwa oblicza. W pierwszej połowie Tottenham zdominował Leicester w sposób, w jaki żaden inny zespół nie zdominował swojego rywala w pierwszy weekend z ligą angielską. Prowadził 1:0, kontrolował mecz, miał okazje do zdobycia kolejnych goli. Nagle to jednak Leicester – które do przerwy oddało 1 strzał i zanotowało 1 kontakt z piłką w polu karnym rywala – zdobyło bramkę i zespół Ange’a Postecoglou nie potrafił odpowiednio zareagować na niepowodzenie. Nie umiał podnieść się po straconym golu. Do straty bramki można było uwierzyć, że Tottenham jest klasową drużyną, ponieważ grał jak z nut. Po wyrównaniu Lisów dali jednak odpowiedź ile brakuje im jeszcze do najlepszych. Topowe zespoły w takich spotkaniach po prostu nie tracą punktów. Spurs stracili je w głowie.
Co jeszcze wydarzyło się w 1. kolejce Premier League?
- Na inaugurację sezonu Manchester United pokonał Fulham (1:0). Zwycięskiego gola zdobył debiutant, Joshua Zirkzee. Holender w piątek wszedł z ławki rezerwowych i w swoim siódmym kontakcie z piłką w koszulce Czerwonych Diabłów zapewnił zespołowi 3 punkty.
- Najmłodszy trener w Premier League, Fabian Hurzeler, który urodził się już po powstaniu ligi w swoim debiucie poprowadził Brighton do zwycięstwa nad Evertonem (3:0).
- Od zwycięstwa sezon rozpoczęło również Newcastle (1:0 z Southampton), ale przyszło ono w ogromnych bólach. Od 28. minuty Sroki grały w osłabieniu po czerwonej kartce dla Fabiana Schara, ale udało im się strzelić jedynego gola, mimo że w całym meczu oddali tylko 3 strzały.
- Po odejściu Dominica Solanke z Bournemouth na „9-tce” zagrał Antoine Semenyo i to on zdobył bramkę dającą Wisienkom wyrównanie i w efekcie 1 punkt w meczu z Nottingham Forest (1:1).
- Crystal Palace, które świetnie zakończyło poprzedni sezon przegrało na inaugurację z Brentford (1:2). Zespół Thomasa Franka musiał radzić sobie bez Ivana Toneya, który prawdopodobnie odejdzie z klubu, ale ofensywę pociągnęli Bryan Mbeumo i Yoanne Wissa.
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej