Reprezentacja Polski została upokorzona w Porto, a więc kompromitacji stało się zadość. Portugalia wbiła nam aż pięć bramek, my natomiast, odpowiedzieliśmy jedną. Sytuacja w naszej grupie Ligi Narodów uległa pogorszeniu także przez wygraną Szkotów nad Chorwacją. Widmo spadku do dywizji B, staje się coraz bardziej realne. Mentalnie? Jesteśmy w absolutnym dołku. Bądźmy ze sobą szczerzy.
Chimeryczność
Choć po pierwszej połowie w narodzie panował powszechny optymizm, druga połowa to bolesna weryfikacja. Zarówno na poziomie piłkarskim, mentalnym, jak i organizacyjnym — o tym później. Reprezentacja Michała Probierza rozegrała kolejny mecz, w którym jest nazbyt chwiejna. Tak było z Chorwacją w Zagrzebiu i w Warszawie, w pierwszym spotkaniu z Portugalią, dziś i zapewne w następnych spotkaniach. Bardzo dobre wejście w mecz. Momentami polska husaria, niczym Jan Karol Chodkiewicz pod Kircholmem ze Szwedami, napierała na bramkę Diogo Costy. Etatowo stwarzaliśmy sobie okazje do zdobycia gola, nie wyglądając przy tym najgorzej w defensywie. Szkoda tylko, że nikt nie powiedział biało-czerwonym, jak długo trwa mecz. Bo na nasze nieszczęście trwa 90, a nie 45 minut.
Jeden cios = degrengolada
Czasem, kadra Probierza przypomina dziecko. Konkretnie dzidziusia, któremu nie można zabrać zabawek. Postać zabieranych zabawek przyjmują tutaj stracone gole przez polskich piłkarzy. Przypomnijmy sobie mecz z Chorwacją, zremisowany na PGE Narodowym 3:3. Kapitalne wejście w mecz, szturm na bramkę rywala, goście zdesperowani. Nagle jak grom z jasnego nieba, wpada wyrównująca bramka dla Chorwatów. Rzecz jasna, przepiękna. Ale do sedna. Tracimy gola po optymistycznym początku i wszystko się załamuje. Gra wygląda fatalnie, wśród piłkarzy panuje totalny marazm, apatia i bezradność. Efekt? Trzy gole stracone w zaledwie 7 (słownie: siedem) minut. W piątkowy wieczór historia zatacza koło. Znów to samo, lecz sytuacja była jeszcze gorsza, bo wcześniej straciliśmy dwa gole. Mentalnie jesteśmy w głębokim dołku. Jeden cios, jeden gol, zła decyzja może wywołać w polskich szeregach wodospad złych decyzji.
Fiask organizacyjny
Dziś zawiedli nie tylko piłkarze. Nie popisali się także ludzie odpowiedzialni za kwestie organizacyjne. Poza kompromitacją na boisku, jak już wspomniałem, nawalił również porządek pozasportowy. W drugiej połowie spotkania, Michał Probierz chciał przeprowadzić zmianę, lecz została ona anulowana. Wszystko wynika z tego, że Karol Świderski nie został zapisany w protokole meczowym. Sędziowie oraz sztabowcy reprezentacji Polski, wertowali dokumenty, ale nie doszukali się tam imienia i nazwiska 27-latka. Bez wątpienia, taka sytuacja nie powinna mieć miejsca na reprezentacyjnym poziomie, zwłaszcza na najwyższym szczeblu Ligi Narodów. Na dodatek, bacznie obserwujący ten mecz widzowie, wychwycili, że Marcin Bułka zagrał w spodenkach z numerem 1. Założył więc część stroju Łukasza Skorupskiego.