Jak donoszą japońskie media (m.in. sponichi.co.jp oraz nikkansports.com), Maciej Skorża podjął decyzję o zakończeniu pracy w ekipie Urawa Red Diamonds. 51-letni polski szkoleniowiec jest związany z japońskim klubem umową do końca stycznia 2024 roku, ale zdaniem tamtejszych źródeł, odmówił przedłużenia kontraktu ze „względów rodzinnych”.
Urawa Red Diamonds po wielkim sukcesie, jakim było zwycięstwo w Azjatyckiej Lidze Mistrzów, w obecnym sezonie nie notuje wybitnych wyników. Na dwie kolejki przed końcem rozgrywek ligowych nie ma już szans na tytuł mistrzowski i walczy jedynie o 3. miejsce. Wcześniej przegrali w finale Pucharu Ligi oraz odpadli w 1/8 Pucharu Cesarza. Co jednak ciekawe, 15 grudnia przystąpią do zmagań w Klubowych Mistrzostwach Świata. Dobry wynik na tym turnieju byłby zapewne wart więcej niż porażka w walce o mistrzostwo Japonii.
Innymi słowy, polski szkoleniowiec najwyraźniej nie spełnił oczekiwań w lidze (bowiem mimo wszystko celowano w tytuł), ale wygrana Azjatyckiej Champions League i perspektywa grudniowych zawodów sprawiały, że jego pozycja nadal była silna. Japończycy wspominają zresztą, że „piłkarze stoją murem za Skorżą”. Urawa Red Diamonds chce dalej współpracować z byłym szkoleniowcem m.in. Wisły Kraków, Legii Warszawa i Lecha Poznań, ale ze względów osobistych, temat nie jest możliwy do realizacji – a przynajmniej tak wskazują japońskie media.
Skorża osiągnął sukces
Oczywiście, nie chcemy wchodzić w analizy, jakimi powodami osobistymi kieruje się Maciej Skorża. Wydaje się, że nie myśli obecnie o karierze trenerskiej i nie kieruje się chęcią odejścia do innego klubu, a raczej kwestiami pozasportowymi. Występ na KMŚ będzie jego pożegnaniem z Urawą, bowiem Japończycy podobno zapowiedzieli już, że nie będą nakłaniać szkoleniowca do zmiany zdania. Azjatycka przygoda dobiega końca — pozostaje życzyć Maciejowi Skorży, by wszystko w jego życiu osobistym mogło się ułożyć, a on sam w niedalekiej przyszłości mógł wrócić na ławkę trenerską.
Dzięki pracy z Urawą Red Diamonds jego notowania w Japonii mocno podskoczyły i nawet jeśli sukcesu z Azjatyckiej Ligi Mistrzów nie udało się przełożyć na rozgrywki ligowe, Japończycy będą miło wspominać polskiego trenera.