Manchester United awansował do finału Ligi Europy. Po przywiezieniu trzybramkowej zaliczki z Bilbao rewanż na Old Trafford wydawał się formalnością. Choć gospodarze stracili bramkę jako pierwsi to w ostatnich 20 minutach strzelili 4 gole i za niedługo po raz drugi pojadą do Bilbao na San Mames (gdzie rozegrany zostanie finał Ligi Europy). Oto nasze wnioski po dzisiejszym spotkaniu.
- Manchester United wyeliminował największy atut Athleticu, czyli wysoki pressing otwierając grę dalekim podaniem. Generalnie uważam, że gdyby stosowali taką strategię w każdym meczu to wyniki byłyby lepsze. Obecnie rozgrywanie od bramki przynosi Czerwonym Diabłom więcej szkód niż korzyści w tak silnej lidze, jaką jest Premier League, a nastawiając się na zebranie drugiej piłki i szybki, bezpośredni atak są groźni.
- Athletic nie mógł liczyć na odbiory po wysokim pressingu, ale dobrze funkcjonował w kontrpressingu, po stracie futbolówki. Zbierali też dużo drugich piłek, byli w stanie zmusić Manchester United do obrony niskiej, ale bardzo brakowało im indywidualnej jakości z przodu. Szanse na comeback i tak były bardzo niskie, ale kontuzje Nico Williamsa, Inakiego Williamsa i Oihana Sanceta zmniejszyły je prawie do zera.
- Manchester United często był zbyt pasywny w defensywie, ale skuteczna obrona pola karnego w zupełności wystarczyła, aby nie dopuścić rywali do dogodnych sytuacji. Goście większość strzałów oddawali zza pola karnego, próbowali wielu dośrodkowań, natomiast niewiele z nich było celnych. Gdyby ten mecz zamienił się w gierkę treningową, w której Athletic przez 90 minut tylko atakuje, a Man United po odbiorze oddaje im piłkę to podejrzewam, że i tak nie stworzyliby okazji na trzy gole, których potrzebowali przed pierwszym gwizdkiem.
- Aby szybciej zamknąć ten dwumecz kluczowe było zarządzanie meczem przez Rubena Amorima. Portugalczyk w odpowiednim momenice meczu zrobił odpowiednie zmiany. W drugiej połowie Athletic zaczął bardziej naciskać, ale taki obraz meczu zmienił się wraz z pojawieniem się na boisku Masona Mounta (za Ugarte), Amada Diallo (za Garnacho) i Luke’a Shawa (za Mazraouiego). Gospodarze zaczęli lepiej utrzymywać się przy piłce, Mount strzelił bramkę na 1:1, która odarła rywali z nadziei, a potem posypały się kolejne trafienia.
- Cichym bohaterem tego meczu jest Leny Yoro. Bezbłędny występ w defensywie, a z przodu wykorzystywał przestrzeń odważnie wprowadzając piłkę, odegrał ważną rolę zaliczając asystę przy kluczowym golu Masona Mounta na 1:1. Jak na 19-latka gra na bardzo wysokim poziomie, przede wszystkim wygląda bardzo dojrzale, a w ostatnich tygodniach widać duży progres względem pierwszych występów w koszulce Manchesteru United.
- Tak poruszających się wahadłowych jak dzisiaj Patrick Dorgu oczekiwałem, gdy Ruben Amorim przychodził do Manchesteru United. Świetnie podłączał się do akcji, wbiegał za linię obrony, nadążał za każdym szybkim atakiem. Tym bieganiem od linii do linii dawał trochę vibe Denzela Dumfriesa z dwumeczu Interu z Barceloną, tylko brakowało mu końcowego produktu.