Manchester United wygrał 4:0 z Liverpoolem w pierwszym meczu Erika ten Haga na ławce trenerskiej. Dla obu zespołów był to pierwszy sparing w okresie przygotowawczym.
Grę Manchesteru United dłuższymi momentami naprawdę przyjemnie się oglądało.
Ot, choćby gol na 2:0. Przez kilka minut podopieczni Erika ten Haga utrzymywali się przy piłce nie dając dojść do głosu Liverpoolowi. Płynnie zmieniali ciężar gry, cierpliwie budowali ataki, odzyskiwali piłkę, kiedy było trzeba. Czy było widać w tym już rękę Erika ten Haga? Na pewno pewne schematy, jak częste schodzenie prawego obrońcy, Diogo Dalota do środka pola podczas rozgrywania akcji były typowymi dla sposobu gry holenderskiego trenera. Warto wyróżnić Jadona Sancho, który napędzał ataki zespołu często ustawiając się szeroko przy linii i grając niejako w roli kreatora.
Trzeba pamiętać, że Liverpool potraktował ten mecz trochę inaczej niż Manchester United. Przykładowo na bokach obrony spotkanie rozpoczęli 17-letni Isaac Mabaya i 18-letni Luke Chambers. Na boisku pojawili się także Frauendord, Clark, Clarkson i Bajcetic. Stawiam dolary przeciwko orzechom, że jeśli nie jesteście zagorzałymi kibicami The Reds to te nazwiska nic Wam nie mówią. Dopiero na ostatnie 30 minut Jurgen Klopp wytoczył najcięższe działa, gra wyglądała o wiele lepiej, ale to i tak rywale po kontrataku podwyższyli na 4:0. The Reds często starali się obsługiwać ich nowego kolegę, Darwina Nuneza zagrywając podania za linię obrony, ale rzadko dochodziły one do celu.
Manchester United z kolei wyszedł najmocniejszym – albo bardzo zbliżonym do najmocniejszego – zestawieniem.
Dopiero w drugiej połowie Erik ten Hag wymienił wszystkich zawodników z pola, ale na boisku nie pojawili się aż tak anonimowi zawodnicy, jak w Liverpoolu. Różnica w jakości gry względem pierwszej połowy była zauważalna, przede wszystkim w rozgrywaniu piłki od własnej bramki.
Manchester United wygrał wysoko, ale Liverpool też miał sporo okazji do zdobycia bramki. Trzykrotnie obijał obramowanie bramki, a znakomite okazje zmarnowali Luis Diaz, Darwin Nunez i Mohamed Salah. Oczywiście po jednym wygranym sparingu na tak wczesnym etapie przygotowań (nawet z tak silnym rywalem) żaden kibic Manchesteru United nie będzie popadał w hurraoptymizm. Dzisiejsze spotkanie to tylko znak, że zespół nie jest do zaorania, jak to często można przeczytać w mediach społecznościowych.