Sensacyjna porażka Manchesteru City, hit na korzyść Manchesteru United i pogłębiające się problemy Tottenhamu. Co jeszcze działo się w ten weekend na boiskach Premier League? O wszystkim przeczytacie w naszym podsumowaniu. Subiektywne wnioski o każdym klubie w kilku zdaniach poparte własnymi obserwacjami. A do tego statystyki, heatmapy i ciekawostki. Prawdziwa gratka dla fanów angielskiej piłki. Zaczynamy.
1. Manchester City
No i mamy niespodziankę. City mimo ogromnej przewagi i gry o jednego zawodnika więcej przez pół meczu przegrało z Leeds (1:2). Oglądając grę The Citizens mogły nam się przypomnieć mecze z początku sezonu, kiedy podopieczni Guardioli mieli spore problemy z przełamaniem głęboko cofniętych przeciwników. Sterling i Jesus tym meczem potwierdzili tylko dlaczego nie grają w najważniejszych meczach. Sam John Stones stwarzał więcej zagrożenia od nich i to wyłączając stałe fragmenty gry.
2. Manchester United
Czerwone Diabły słyną w tym sezonie z odrabiania strat. Ale nigdy nie zrobiły tego jeszcze w spotkaniu z czołówką. Ba, jeszcze niedawno wypominano im bilans i liczbę bramek w takich pojedynkach. Dlatego też zwycięstwo z Tottenhamem (3:1) to ważny krok w dalszej budowie zespołu przez Solskjaera. Tym bardziej, że nie była to wygrana odniesiona głównie przez kontrataki lub klasę Bruno Fernandesa, czyli ich najgroźniejsze bronie. United staje się coraz bardziej elastycznym i wszechstronnym zespołem.

3. Leicester
Patrząc na samą grę, nie wnikając w to kto i ile miał kontuzji, cały czas ciężko mi powiedzieć, czy z przebiegu całego sezonu Leicester zasługuje na TOP 4. Po meczach z TOP 6, kiedy Lisy prezentują futbol pragmatyczny, są świetnie zorganizowani, skuteczni i często punktują rywali chciałoby się powiedzieć, że tak. Problem w tym, że potem często przychodzą mecze, w których przez większość czasu grają tak, że zęby bolą. Tak właśnie było z West Hamem (2:3) i 2 gole w końcówce nie zmieniają mojej optyki.

4. West Ham
W ostatnich kolejkach mecze West Hamu są chyba tymi najbardziej atrakcyjnymi, ale też najdziwniejszymi. W każdym z 3 ostatnich spotkań Młoty wychodziły na prowadzenie 3:0 po bardzo mocnym i do bólu skutecznym początku, aby potem oddawać inicjatywę rywalowi. Z Leicester (3:2) było podobnie. Podopieczni Moyesa strzelili 3 bramki po 4 strzałach, ale na pochwały przede wszystkim zasługiwała organizacja gry, która bez Rice’a i Antonio była kluczowa. West Ham nadal był sprawnie działającym kolektywem.

5. Chelsea
The Blues skutecznie zmazali plamę po bolesnej porażce z West Bromem (2:5) i mecz z Crystal Palace (4:1) zamknęli już po pół godzinie gry. To był pierwszy mecz za kadencji Thomasa Tuchela (a zagrali ich już 17), w którym The Blues strzelili ponad 2 gole. Z jednej strony to zasługa fatalnie dysponowanego rywala, z drugiej – Chelsea też wyglądała na zgraną paczkę. Z Havertzem w roli fałszywej „9-tki” ich gra zdecydowanie wygląda najlepiej. Niemiec bardzo inteligentnie się porusza i korzystają na tym wszyscy.

6. Liverpool
W zwycięstwie z Aston Villą (2:1) można doszukać się zarówno aspektów pozytywnych, jak i negatywnych w grze Liverpoolu, jednak podejrzewam, że sobotnia wygrana najwięcej znaczy dla Kloppa i spółki w kontekście mentalnym. Zerwania z fatum, które ciążyło nad drużyną w każdej potyczce na Anfield od 3-4 miesięcy. Pierwszy gol z gry i pierwsze zwycięstwo na własnym boisku w 2021 roku. To powinno napędzić zespół przed kluczową końcówką sezonu w kontekście walki o grę w LM w przyszłym sezonie.
7. Tottenham
Od derbowej wygranej z Arsenalem na początku grudnia Koguty regularnie przegrywają wszystkie ważne mecze. 5 porażek przeciwko zespołom z TOP 6, siedem jeśli doliczyć także Leicester i West Ham – konkurentów do pierwszej czwórki. Nad Jose Mourinho wiszą gęste, ołowiane chmury, a prognoza długoterminowa też nie jest dobra. 6 punktów straty do TOP 4, forma daleka od ideału i trener podlewający każdy konflikt benzyną. Projekt doszedł chyba do ściany. I sam Harry Kane tego nie zatuszuje.
8. Everton
Gdyby tworzyć ranking najgorszych meczów Premier League prawdopodobnie Everton byłby tam stałym gościem. Spotkania The Toffees często są ciężkie do oglądania. Z Brighton (0:0) zespół Ancelottiego znów zagrał bardzo minimalistycznie i cel, jakim jest Liga Europy się oddala. Nie pomagają na pewno kontuzje. Przed meczem z Brighton wypadł Calvert-Lewin, a w trakcie Yerry Mina. Z kontuzjowanych zawodników Evertonu można by ułożyć całkiem niezłą jedenastkę.
9. Arsenal
Arsenal potrzebował meczu na przełamanie, a że lepszego rywala nie mógł dostać to morale zostały podbudowane. Pierwsze zwycięstwo od czterech spotkań i pierwsze czyste konto od – uwaga – czternastu meczów. Problemem nadal są kontuzje, bo po meczu ze Slavią wypadli Aubameyang (choroba) i Smith-Rowe, a z drobnym urazem w meczu z Sheffield zszedł Saka. Martinelli z kolei pokazał, że potrafi wnieść sporo jakości, a Lacazette zdobywając dwie bramki udowodnił, że jest bardzo nierównym napastnikiem.

10. Aston Villa
Najgorsza informacja dla fanów The Villans pojawiła się w piątek – Jack Grealish, który miał już być gotowy do gry na poprzednią kolejkę opuści następny miesiąc. Dlatego też osobiście od ekipy Deana Smitha za wiele nie wymagam i uważam, że z Liverpoolem – mimo porażki (1:2) – spisali się przyzwoicie. Nie dali się zepchnąć do defensywy, nie bali się podejść wyżej, często utrudniali grę rywalom już w okolicach środkowego koła boiska. Jakościowo było jednak widać, że piłkarze Deana Smitha odstają od rywali.

11. Leeds
Football, bloody hell! – to pierwsza myśl, jaka nasuwa mi się po zwycięstwie Leeds z Manchesterem City na Etihad (2:1). 2 strzały, 2 gole i 3 punkty. Leeds niemal przez cały mecz się broniło i rzadko wyprowadzało kontrataki, ale jeśli już to robili to okazje były dobre. Pawie oczywiście nie zasłużyły na wygraną, jednak pierwsza połowa była w ich wykonaniu solidna i dobrze funkcjonowała zwłaszcza prawa strona, a druga – z uwagi na czerwoną kartkę Coopera – siłą rzeczy stała pod znakiem defensywy.

12. Wolverhampton
Zwycięstwem z Fulham (1:0) Wilki przerwały serię pięciu meczów bez wygranej, jednak obraz, jaki pozostawili po sobie pozostawia wiele do życzenia. Urazu doznał najlepszy piłkarz Wolves w tym sezonie, Pedro Neto i po jego zejściu widać było, że Wilki straciły nieco na jakości. Co do defensywy – występ przyzwoity, ale rywal z najniższej możliwej półki. Kalendarz zespołu Nuno Espirito Santo do końca sezonu wygląda bardzo obiecująco, ale mam wątpliwości, czy przełoży się to na punkty i wyższą pozycję w tabeli.
13. Crystal Palace
Orły z Chelsea (1:4) zagrały tragiczny mecz, który zdarza im się stosunkowo dość często. Oglądając ich przez cały sezon śmiało można pomyśleć, że ten zespół nie jest dobry ani w defensywie, ani w ofensywie, a ponadto często zdarzają im się mecze, w których równorzędną walkę z nimi podjęliby zespoły nawet nie z Championship, a z League One. Obraz niby fatalny, a potem patrzysz w tabelę, a tam spokój i pełen luz. Przed tą kolejką mieli 4 punkty straty do Arsenalu.
14. Southampton
Mecz z West Bromem (0:3) był chyba ostatecznym dowodem na to, że Święci w tym sezonie już nie wrócą na właściwe tory, a reszta meczów, w których w zasadzie nie grają o nic będzie takim dogorywaniem. W 14 ostatnich meczach Premier League pokonali tylko Sheffield i Burnley. Ich defensywa jest obecnie jedną z najgorszych w całej lidze, co zbiegło się w czasie z kontuzją Oriola Romeu. Cały zespół jest niezorganizowany, co przecież było ich wizytówką podczas intensywnego pressingu.
15. Brighton
Ta sama stara śpiewka – gra nie oddaje końcowego wyniku meczu (0:0 z Evertonem), razi po oczach nieskuteczność i w efekcie Mewy ciągle grają pod presją spadku. Niemniej jednak, powtarzające się pozytywy też można znaleźć, a jest nim przede wszystkim solidność w tyłach. Graham Potter od trzech spotkań gra niezmienionym składem, a zespół próbuje wypracować automatyzmy w nowym, dość unikalnym ustawieniu z „fałszywymi wahadłowymi”, gdzie na lewej stronie gra Jakub Moder.

16. Burnley
The Clarets można ostatnio chwalić tylko za współpracę na linii Wood-Vydra. Jedyna bramka w przegranym meczu z Newcastle (1:2) to właśnie ich zasługa – podawał Nowozelandczyk, strzelał Czech. Łącznie mają 6 goli i 3 asysty w ostatnich pięciu meczach. Burnley jednak punktuje bardzo słabo, bo defensywa nie dojeżdża. W ostatnim czasie stało się z nimi coś naprawdę niedobrego i ciężko to wytłumaczyć. Jest Mee i Tarkowski, a kontuzję z linii obrony leczy tylko Charlie Taylor.
17. Newcastle
Zdecydowanie najwięksi wygrani tej kolejki – zwycięstwem z Burnley (2:1) pozwoliło im oddalić się na 6 punktów od Fulham z meczem zapasu, po raz pierwszy po kontuzji zagrał Callum Wilson (33 min), a różnicę wejściem z ławki zrobił również powracający po kontuzji Saint-Maximin. Przeciwko The Cottagers Sroki zmierzą się w ostatniej kolejce i realnym scenariuszem jest taki, w którym ekipa Scotta Parkera nie będzie już miała wówczas o co grać.
18. Fulham
W poprzednim podsumowaniu zwróciłem uwagę na to, że cykl grania jedną formacją w Fulham dobiega końca i – pół żartem, pół serio – napisałem, że Scott Parker musi ponownie zmienić ustawienie, aby jego zespół obrał kurs na utrzymanie. Szkoleniowiec The Cottagers rzeczywiście to zrobił powracając do typowej trójki obrońców, jednak gra Fulham w porównaniu do poprzednich kolejek wiele się nie zmieniła. Bezzębność w ataku i w efekcie czwarta porażka z rzędu. Mam poważne wątpliwości, czy zdołają się utrzymać.

19. West Brom
Sam Allardyce chyba po prostu potrzebował dłuższej przerwy, aby popracować z zespołem. Ciężko inaczej wytłumaczyć nagłą przemianę The Baggies po powrocie z reprezentacji. Najpierw 5:2 z Chelsea, teraz 3:0 z Southampton. West Brom wcześniej potrafił już grać przyzwoite mecze, ale takiej lekkości w ataku i płynności w konstruowaniu akcji jeszcze nie mieli. Sytuacja w walce o utrzymanie jest bardzo trudna, jakość piłkarzy nie sugeruje, że seria będzie trwać wiecznie, ale nadzieja umiera ostatnia.
20. Sheffield
Kolejna porażka piłkarzy Paula Heckingbottoma, tym razem z Arsenalem (0:3). The Blades są aktualnie obrazem nędzy i rozpaczy. Nie ma tam pół argumentu, aby włączać dla nich mecze, czy obserwować jakiegokolwiek piłkarza. To, co było ich atutem w poprzednim sezonie, czyli kolektyw zniknął. Motywacji do gry też za dużej nie mają. Szkoda, bo fajne wrażenie, jakie zostawili po wejściu do ligi może zostać zapomniane przez postawę w obecnym sezonie.