Manchester United poprzedni sezon zakończył na 15. miejscu w tabeli Premier League. Gorsze wyniki w lidze były po części spowodowane postawieniem wszystkiego na rozgrywki Ligi Europy, w których Czerwone Diabły przegrały w finale z Tottenhamem. Po pierwszych miesiącach Rubena Amorima w Premier League zarząd postanowił wesprzeć go w letnim okienku transferowym inwestując spore pieniądze we wzmocnienia. Portugalczyk miał dostać zawodników pod swój model gry, natomiast początek sezonu każe postawić duży znak zapytania czy pomysł Amorima ma rację bytu w Manchesterze United.
Manchester United pomija środek pola
Okienko transferowe Manchesteru United było dość zastanawiające. Na Old Trafford bez wątpienia trafili dobrzy piłkarze, niektórzy zweryfikowani już pozytywnie na poziomie Premier League (Matheus Cunha i Bryan Mbeumo), natomiast brak przebudowania środka pola raził w oczy. Najsłabiej obsadzona formacja nie została wzmocniona. Ruben Amorim miał inny plan. Po transferach Matheusa Cunhii i Bryana Mbeumo wizją Portugalczyka było przesunięcie do środka pola Bruno Fernandesa, aby całą trójkę zmieścić na boisku. W poprzednich rozgrywkach brak kontrolera gry w środku pola, potrafiącego utrzymać się przy piłce, zapewnić jej progresję oraz dyktować tempo gry był widoczny, jednak na Old Trafford w kolejny sezon postanowili wejść nie rozwiązując tego problemu.
Druga linia nie była priorytetem dla klubu w letnim okienku transferowym ze względu na pomysł Rubena Amorima. System gry Portugalczyka zakłada bowiem bezpośrednią grę z pominięciem środka pola. Portugalski szkoleniowiec oczekuje od swoich pomocników pokonywania dużych dystansów w trakcie spotkania, zbierania drugich piłek, szukania dalekich podań za linię obrony lub na skrzydła zmieniających ciężar gry. Rzadko oni znajdują się pod naciskiem przeciwnika, ponieważ zespół ma mijać pressing dalekim podaniem w stronę graczy przedniej formacji lub zawiązywaniem małej gry w bocznych sektorach boiska. Nastawienie na szybkie ataki powoduje również, że od środkowych pomocników nie wymaga się zarządzania tempem meczu oraz przejmowania kontroli nad środkiem pola.
Więcej dalekich podań
Nastawienie na bardziej bezpośrednią grę Manchesteru United widać w statystykach. W poprzednim sezonie Premier League 11,9% z wszystkich podań zespołu zostały zaklasyfikowane przez portal FB Ref jako dalekie zagrania. Aktualnie współczynnik ten wzrósł do 15,3%. W obecnym sezonie tylko cztery zespoły wykonały więcej dalekich podań od Man United. Bardzo często zawodnikiem, który ma rozpoczynać ataki drużyny bezpośrednim zagraniem na połowę rywala jest bramkarz, Altay Bayindir. Czerwone Diabły są jedną z czterech drużyn Premier League – obok Evertonu, Leeds i Burnley – w której ponad połowa podań wykonanych przez bramkarza jest zagraniami dalekimi. Ekipa Rubena Amorima jest natomiast na samym szczycie klasyfikacji podań, które zmieniają ciężar gry (na co najmniej 36,6 metra/40 jardów wszerz boiska).
Nie mając w środku pola zawodników, którzy potrafią utrzymać piłkę pod pressingiem Ruben Amorim zdecydował, że jego zespół nie będzie rozgrywał przy nacisku przeciwnika, aby nie dawać im okazji do odbiorów w strefie wysokiej. Widać to w liczbie kontaktów z piłką w tercji obronnej. W przeliczeniu na 90 minut spadła ona z 226,1 do 175,8. Co ciekawe, w poprzednim sezonie żaden zespół nie dotykał futbolówki tak często w pierwszej tercji boiska, z kolei w obecnych rozgrywkach żadna drużyna nie robi tego tak rzadko, jak Czerwone Diabły. Pomysł Rubena Amorima w wyprowadzaniu piłki od własnej bramki kompletnie się zmienił.
Portugalczyk jednak odpowiednio przygotował drużynę na nowe rozwiązania. Dokładność dalekich podań skoczyła w górę z 51,6% do 55,8% (obecnie to najlepszy wynik w Premier League). Konsekwencją dalekich podań są pojedynki powietrzne, których Manchester United toczy znacznie więcej niż w poprzednim sezonie (z 25,6 na 36,3). Według statystyk użytkownika chunhang w serwisie X Manchester United po trzech kolejkach był liderem klasyfikacji zebranych drugich piłek oraz skuteczności w wygrywaniu takich starć.
Manchester United kreuje sporo sytuacji
Manchester United celowo korzysta z bezpośrednich środków i nie można im odmówić skuteczności w takiej grze. Jak przed startem 6. kolejki wyliczył portal The Athletic – sześć stworzonych sytuacji po dalekich podaniach było najwyższym wynikiem w lidze. Zespół Rubena Amorima nie ma problemu z dochodzeniem do pozycji strzeleckich. Oddali najwięcej uderzeń w lidze, są w czołówce strzałów celnych oraz mają najwyższy współczynnik goli oczekiwanych (xG). Dodając do tego ponadto liczbę „dużych okazji” (big chances), kontaktów z piłką w polu karnym, podań w pole karne oraz rajdów w pole karne Czerwone Diabły nie wypadają poza pierwszą piątkę, co jest dużym postępem względem zeszłego sezonu. W liczbie goli jest zdecydowanie gorzej, ponieważ aż 9 zespołów zdobyło ich więcej, co prowadzi do wniosku, że głównym problemem Man United jest skuteczność.
Sam pomysł gry bezpośredniej przynosi zakładane przez szkoleniowca korzyści w ofensywie. W Premier League Manchester United oddał najwięcej strzałów po szybkich atakach. Matheus Cunha zdobywający przestrzeń prowadzeniem piłki oraz Bryan Mbeumo wbiegający za linię obrony bardzo dobrze pasują do takiego sposobu gry. Sprowadzenie Benjamina Sesko daje natomiast zespołowi opcję do dalekich podań w jego stronę na walkę w powietrzu. Liczba pojedynków główkowych Słoweńca po przejściu na Old Trafford skoczyła z 4,51 w ostatnim sezonie w RB Lipsk do 6,67 w Man United. To także wyższy wynik niż ten Rasmusa Hojlunda z zeszłych rozgrywek (5,61) i o wiele lepsza skuteczność (54,5% do 24,8%).
Jak efektywne mogą być takie proste środki pokazał mecz z Chelsea i sposób, w jaki ekipa Amorima wywalczyła czerwoną kartkę dla Roberta Sancheza. Dalekie podanie od bramkarza, wygrany pojedynek w powietrzu przez Sesko, który przegłówkował piłkę za siebie do wbiegającego za linię obrony Mbeumo, a ten wywalczył wykluczenie dla bramkarza rywali.
Dlaczego jest więc tak źle?
Zerkając w tabelę samo nasuwa się więc pytanie: skoro jest tak dobrze to dlaczego jest tak źle? Model gry oparty na grze bezpośredniej daje szanse do wielu szybkich ataków nie tylko Czerwonym Diabłom, ale także przeciwnikowi. Manchester United nie jest wystarczająco dobrze przygotowany na straty piłki, brakuje im szybkości w linii obrony. W połączeniu z problemami w organizacji bez piłki przy wysokim pressingu czy w średnim lub niskim bloku rywale łatwo stwarzają sytuacje. Tylko Burnley w tym sezonie dopuściło do większej liczby big chances, a gorszy wskaźnik goli oczekiwanych straconych (xGC) mają jeszcze Nottingham Forest i Aston Villa.
Opieranie swojego modelu gry na bezpośrednim przenoszeniu piłki od własnej bramki w ostatnią tercję boiska w wielu meczach może okazać się za bardzo jednowymiarowe. Nie każdy rywal będzie podchodził wysokim pressingiem i swoim ustawieniem stwarzał Czerwonym Diabłom przestrzeń do wykorzystania w wyższych strefach boiska. Wiele drużyn ma środkowych obrońców świetnie grających w powietrzu, więc z takimi przeciwnikami Ruben Amorim również może potrzebować planu B. Manchester United potrzebuje stać się zespołem bardziej wszechstronnym. Nie musi porzucać aktualnego sposobu gry, ale portugalski trener powinien rozwijać zespół także w kierunku kontroli meczu przez posiadanie piłki, progresji przez środek czy tworzeniu sytuacji z ataku pozycyjnego. Jeśli jedynym zawodnikiem, który w tym sezonie zagrał do Benjamina Sesko minimum 4 podania w jednym meczu był bramkarz, nie jest to dobry znak.
Chcąc walczyć o powrót do Ligi Mistrzów przez rozgrywki Premier League musisz znajdować rozwiązania na różne sytuacje meczowe. Ruben Amorim próbuje wrócić na szczyt z Manchesterem United grając z pominięciem środka pola, a więc zarazem wszystkich elementów, przy których druga linia jest kluczowa. Nie tylko w Premier League, ale generalnie na najwyższym europejskim poziomie trudno znaleźć zespół, który w ten sposób odniósł sukces.