Manchester United jednak potrafi grać w piłkę nożną. 5 wniosków po meczu z Liverpoolem

Bitwa o Anglię bardzo dawno nie zapowiadało się tak jednostronnie. Liverpool pewnie zmierza po mistrzostwo Anglii, a Manchester United znalazł się prawdopodobnie w najgorszym momencie od odejścia sir Alexa Fergusona. Przegrał wszystkie z czterech ostatnich meczów, od trzech spotkań nie zdobył nawet bramki. Wydawało się, że Liverpool na Anfield przejedzie się po Czerwonych Diabłach, jednak futbol napisał inny scenariusz. Manchester United postawił się liderowi tabeli i zdołał wywieźć remis 2:2. Poniżej prezentujemy nasze wnioski z tego widowiska.

1. Manchester United wyszedł na mecz nastawiony defensywnie

Gra Manchesteru United na początku potwierdzała tezy, jakie można było stawiać przed meczem po zobaczeniu wyjściowej jedenastki – koncentracja przede wszystkim na defensywie i możliwie jak największym ograniczeniu kreowania szans Liverpoolu. Widać to było nie tylko w grze bez piłki, ale też w jej posiadaniu. Man United było cierpliwe (poza dalekimi podaniami na wolne pole do Hojlunda), szanowało futbolówkę, chciało ją przytrzymać, aby ograniczyć Liverpoolowi czas, w którym ma szansę zdobyć gola. Używali posiadania piłki jako broni defensywnej. Podobną strategię zastosowali w meczu z Arsenalem. Na Anfield do przerwy zdało to egzamin, ponieważ zeszli do szatni przy bezbramkowym remisie.

REKLAMA

2. Manchester United miał problem z zamknięciem środkowej strefy

Zespół Rubena Amorima bronił całkiem nieźle, ale pewnym problemem był brak umiejętności zamknięcia środka pola, centralnej przestrzeni pomiędzy formacją obrony, a pomocy. Liverpool starał się wyciągnąć któregoś z pomocników (Mainoo lub Ugarte) wyżej lub w boczny sektor i wtedy znaleźć podaniem kogoś w środku. Takie sytuacje były dla Czerwonych Diabłów o tyle groźne, że stoperzy grali dość zachowawczo. O ile Lisandro Martinez aktywnie i skutecznie wyskakiwał ze strefy, tak Maguire i de Ligt robili to rzadziej i gorzej.

3. Zespół Rubena Amorima wcale nie musi chować się za podwójną gardą

Zmianę podejścia Manchesteru United zobaczyliśmy w drugiej połowie. Podopieczni Amorima po zmianie stron pokazali, że potrafią pójść na wymianę ciosów, nie muszą chować się za podwójną gardą, aby nawiązać równorzędną walkę z tak silnym zespołem jak Liverpool. Grali zdecydowanie bardziej agresywnie, częściej w wysokim pressingu i byli groźniejsi w ataku. Dobrym przykładem jest tu gol na 1:0, gdy Lisandro Martinez zagrał na wyprzedzenie w kontrpressingu, podłączył się do akcji lewą stroną i zakończył akcję trafiając do siatki. Bardzo ważny dla Czerwonych Diabłów był też Bruno Fernandes, który zagrał jak prawdziwy lider zespołu. Ciągle był pod grą, wprowadzał spokój, ciągnął ofensywę. Wśród graczy Man United miał najwięcej kontaktów z piłką, celnych podań, wykreowanych szans, dokładnych dośrodkowań, podań w tercję ataku, udanych dryblingów i wygranych pojedynków.

4. Piłkarze Liverpoolu zbyt często są zdekoncentrowani

Jedną z niewielu niepokojących rzeczy dla kibiców Liverpoolu może być powtarzająca się dekoncentracja poszczególnych piłkarzy w defensywie. To nie pierwszy mecz, w którym sami podłączali rywali do prądu indywidualnymi pomyłkami w defensywie lub rozegraniu. „Królował” w tym Trent Alexander-Arnold. Dziś oglądaliśmy Anglika z okresów, w których jego braki defensywne były mocno eksponowane. Manchester United najwięcej zagrożenia tworzył właśnie stroną Anglika. Diogo Dalot tak dobrego występu w ofensywie jako wahadłowy u Rubena Amorima chyba jeszcze nie miał. Trent przegrał wszystkie 5 pojedynków, które stoczył w tym meczu. Alexander-Arnold i dekoncentracja… aż ciśnie się na klawiaturę napisać coś o wygasającym kontrakcie 26-latka i Realu Madryt.

5. Alexis Mac Allister ma ogromny wpływ na Liverpool

W barwach Liverpoolu bardzo dobrze wyglądał natomiast Alexis Mac Allister. Argentyński mistrz świata miał udział przy dwóch golach, dwoma różnymi elementami, którymi się wyróżniał w meczu z Manchesterem United. Przy pierwszej bramce zaliczył asystę zagrywając zdobywające podanie w pole karne do Cody’ego Gakpo. Takich zagrań – choć niekoniecznie w pole karne, ale mijające kilku graczy rywali – miał dzisiaj sporo. Przy drugiej bramce wywalczył rzut karny (choć przypadkowo, ponieważ po jego strzale głową piłka trafiła w nienaturalnie ułożoną rękę Matthijsa de Ligta) po wbiegnięciu w pole karne z drugiej linii. Przy dośrodkowaniach próbował tego wiele razy i wreszcie został nagrodzony.

***

Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,750FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ