Przed startem sezonu Premier League już dawno nie było takich oczywistych kandydatów do pierwszych czterech miejsc gwarantujących udział w Lidze Mistrzów. W zasadzie nie było chyba eksperta, który typowałby inne zespoły w TOP4 niż te, które zajęły te miejsca w zeszłym sezonie. Manchester City, Manchester United, Chelsea i Liverpool celują nie tylko w czołową czwórkę, ale również w mistrzostwo. Tak więc ciężko znaleźć racjonalne argumenty, aby któryś z nich w rozpoczynającej się kampanii wypadł poza TOP4.
Wyścig o mistrzostwo zamiast TOP4?
Chelsea kończyła minione rozgrywki triumfem w Lidze Mistrzów, tę rozpoczęła zdobyciem Superpucharu, a na dodatek do The Blues dołączył poważny napastnik w osobie Romelu Lukaku. Liverpool na finiszu poprzedniego sezonu odniósł pięć zwycięstw i nawet pomimo tego, że nie był specjalnie aktywny na rynku transferowym, to z taką kadrą powinien spokojnie mierzyć w mistrzostwo. Manchester United zakontraktował Jadona Sancho i Raphaela Varane’a w celu powrotu na tron po wielu latach. Manchester City za kadencji Guardioli każdy sezon kończył w TOP4, a ponadto wzmocnił się jeszcze Jackiem Grealishem. Dlatego też znacznie bardziej realny wydaje się scenariusz, że w tym sezonie – w przeciwieństwie do poprzednich lat – zamiast wyścigiem o TOP4 będziemy się emocjonować batalią o tytuł.
Pierwsza kolejka tylko urzeczywistniła te przewidywania. Na ten moment na pierwszych trzech miejscach tabeli znajdują się Manchester United, Chelsea oraz Liverpool. Wszystkie te zespoły wywiązały się z roli faworytów i pewnie rozprawiły się ze swoimi słabszymi rywalami. Czerwone Diabły – jeszcze bez swoich nowych nabytków – dały popis gry ofensywnej, rozbijając Leeds United 5:1, a w główne role wcielili się Paul Pogba i Bruno Fernandes. The Blues gładko rozprawili się z Crystal Palace 3:0, pozwalając Orłom na tylko jeden celny strzał. Natomiast The Reds spokojnie i bez fajerwerków ograli beniaminka z Norwich 3:0.
Manchester City to najsłabszy mistrz od lat
Dodając do tego fakt, że już na początku wpadkę zaliczył Manchester City, szansa odebrania The Citizens mistrzostwa tylko wzrosła. Oczywiście, ekipa Guardioli miała najtrudniejszego przeciwnika, jednak trzeba też przyznać, że zagrała po prostu najsłabiej z tej czwórki. Wiadomo, że wyciąganie wniosków po pierwszej kolejce zazwyczaj okazuje się zbyt pochopne i nie ma ono najmniejszego sensu. Dlatego też porażka w pierwszej kolejce, w dodatku bez kilku graczy podstawowej jedenastki, wcale nie oznacza, że Man City nie jest już faworytem do tytułu. Podopieczni Guardioli to wciąż główny kandydat do zdobycia mistrzostwa. W końcu to oni w ostatnich czterech latach trzykrotnie wygrywali ligę, a raz kończyli sezon z wicemistrzostwem. Porażka w pierwszej kolejce tego nie zmieni.
Jednak, wbrew temu jak Obywatele prezentowali się w 2021 roku, poprzedni sezon w ich wykonaniu wcale nie był jakiś wybitny. Owszem, The Citizens od listopada osiągnęli poziom, do jakiego przyzwyczaili nas w dwóch wcześniejszych mistrzowskich kampaniach Guardioli, jednak początek mieli bardzo słaby. Jako, że rok temu nie było realnego konkurenta, City z łatwością wygrało ligę. Teraz jednak miejsca na tyle wpadek co rok wcześniej może już nie być. W minionych rozgrywkach The Citizens do mistrzostwa wystarczyło 86 punktów, najmniej od sezonu 2015/16, kiedy to triumfowało Leicester. W tym sezonie taki dorobek może nie wystarczyć do obrony tytułu. Dlatego strata punktów już w pierwszej kolejce boli podwójnie.
Manchester City nie miał realnego konkurenta
W poprzednim sezonie każdy zespół z Big Six wpadał w mniejsze bądź większe kryzysy. Manchester City bardzo słabo rozpoczął sezon. Liverpool zmagał się z ogromną liczbą kontuzji, czego efekty przyszły dopiero w nowym roku. Chelsea wpadła w dołek pod wodzą Franka Lamparda, przez co już przed Świętami wypadła z walki o mistrzostwo. Manchester United również źle rozpoczął sezon, jednak był chyba najrówniejszy na przestrzeni całego sezonu. Natomiast Tottenham i Arsenal grały na tyle słabo, że zamiast o TOP4 na koniec sezonu walczyły o miejsce w pucharach.
Podopieczni Guardioli naprawdę nie mieli z kim przegrać. Czerwone Diabły zajęły drugie miejsce z dorobkiem 74 punktów. Słabszego wicemistrza również nie było od rozgrywek 2015/16. W minionej kampanii żadna z czołowych drużyn nie potrafiła utrzymać dobrej dyspozycji przez cały sezon. Manchester City nie miał realnego konkurenta, z którym mógłby się bić o mistrzostwo. W obecnym jednak taki powinien się znaleźć, przez co obrona tytułu okaże się trudniejsza niż triumf w zeszłym sezonie.
Rzadko spotykana walka o mistrzostwo
Już przed rozpoczęciem trwających rozgrywek wielokrotnie mówiło się, że wreszcie w Premier League możemy mieć walkę o mistrzostwo do ostatniej kolejki. Wreszcie, bo w ostatnich latach taka sytuacja zdarzała się bardzo rzadko. Wszyscy pamiętamy pamiętną końcówkę sezonu 2011/12 i bramkę Sergio Aguero, jednak to już prehistoria. W poprzednich siedmiu latach tylko raz zdarzyło się, aby batalia o tytuł rozstrzygała się w ostatniej kolejce. W pozostałych sześciu sezonach losy mistrzostwa przeważnie rozstrzygały się znacznie wcześniej. Zazwyczaj nowego mistrza mogliśmy koronować już w marcu.
Dlatego też po pierwszej kolejce nowej kampanii tak bardzo może cieszyć nas, że kandydaci do odebrania tytułu weszli w niego z drzwiami i futryną. Potwierdzili dlaczego przed sezonem byli wskazywani jako potencjalni nowi mistrzowie kraju. Już końcówka zeszłego sezonu pokazała, że Manchester United, Liverpool i Chelsea idą w dobrym kierunku. Ponadto odpowiednie ruchy na rynku transferowym tylko wzmocniły ich pozycję. Teraz czas pokazać, że nie było to tylko prężenie muskułów tylko rozsądne wydawanie pieniędzy. Manchester City musi mieć się na baczności, bo w tym sezonie prawdopodobnie nie będzie tak łatwo. Trudno o to, aby żaden z pretendentów do tronu nie zaskoczył. A jeżeli odpalą wszyscy będziemy mieć wspaniałą walkę o tytuł. Taką, której w Premier League dawno nie oglądaliśmy.