Manchester City rozbił mur zbudowany przez Atletico (KOMENTARZ)

Mimo, że Atletico nie oddało żadnego (!) strzału na Etihad Stadium to Manchester City nie miał łatwej przeprawy. Diego Simeone chciał zamknąć mecz ultra-defensywnym nastawieniem i poniekąd mu się to udało. Manchester City wygrał, ale jednobramkowa zaliczka przed rewanżem na Wanda Metropolitano wcale nie zamyka rywalizacji w tym dwumeczu.

REKLAMA

Defensywa, która przejdzie do historii

Podsumowując ligowe mecze Manchesteru City często mówimy, że rywal przyjechał po jak najmniejszy wymiar kary. Oddają piłkę, cofają się głęboko, nie potrafią wyjść z kontratakiem. Taki był właśnie obraz Atletico we wczorajszym spotkaniu. Bo Simeone przyjechał do Manchesteru po najniższy wymiar kary. W tym przypadku jednak takie nastawienie miało jakiś sens, ponieważ w zanadrzu mieli jeszcze rewanżowe spotkanie w Madrycie. Obrazki z pierwszej połowy, kiedy Rojiblancos bronili na 25-30 metrze od własnej bramki w ustawieniu 5-5-0 najlepiej podsumowywały ich podejście do spotkania. Po przejęciu piłki momentalnie ją tracili, bo z przodu nie było nikogo na kim można byłoby oprzeć kontratak – Joao Felix i Antoine Griezmann wklejali się w linię pomocy, aby zagęścić boczne sektory boiska i pracowali w odbiorze. Pomiędzy 36. minutą, a gwizdkiem sędziego zapraszającym oba zespoły do szatni piłkarze Diego Simeone zaliczyli tylko 1 kontakt z piłką na połowie Manchesteru City. Absurdalna statystyka.

Ta pierwsza część spotkania przejdzie do historii. Ustawienie zasieków w postaci dwóch 5-osobowych bloków jest naprawdę ewenementem. Cholo Simeone maksymalnie przesunął suwak w stronę defensywy. Bardziej już się nie dało. Wspominając za jakiś czas najbardziej defensywne występy jednym z pierwszych, który powinien nam przychodzić do głowy będzie właśnie wczorajsze Atletico. I ciężko było nie odnieść wrażenia, że pierwsze 45 minut przebiegły według planu argentyńskiego trenera. Manchester City oddał 6 strzałów, z czego zaledwie 2 były z pola karnego, a żaden z nich nie zatrudnił Jana Oblaka. Łączne xG? 0,18. Oczywiście, kontrargumentując można przywołać nikłe – żeby nie powiedzieć żadne – zagrożenie bramki Edersona z ich strony, ale to była taktyka na 0:0. Atletico przez długi czas nie udawało, że interesuje ich w tym meczu jakikolwiek inny wynik.

Manchester City wygrał zmianami

Sygnał, aby poszukać swoich okazji po kontratakach Simeone dał piłkarzom w 60. minucie, kiedy przeprowadził potrójną roszadę i zmienił ustawienie na 5-4-1 przesuwając wajchę minimalnie bardziej w stronę ofensywy. Pep Guardiola odpowiedział także potrójną zmianę, a kluczowe było tu wejście Fodena. Anglik 2 minuty po wejściu znalazł sobie miejsce między liniami, przyjął kierunkowo piłkę w tłoku, skutecznie ją podprowadził chroniąc futbolówkę i zagrał w uliczkę do Kevina De Bruyne’a, który dał prowadzenie zespołowi.

Mnogość opcji, jaką Pep Guariola dysponuje w ofensywie jest ogromna. W drugiej połowie Joao Cancelo coraz częściej ustawiał się bardzo szeroko, w roli skrzydłowego, a w prawej półprzestrzeń schodził Riyad Mahrez. To nie jest jednak gra Algierczyka, dlatego też trener sięgnął po Phila Fodena. Wyobrażacie sobie, żeby Mahrez zrobił to, co Phil Foden przy bramce? To nie jest krytyka w stronę Algierczyka, a zwrócenie uwagi na charakterystykę piłkarzy. Mahrez potrafi robić rzeczy, których nie potrafi Foden (drybling do lewej nogi i strzał) i vice versa. Posiadanie zawodników o różnym profilu daje Guardioli większe pole manewru przy nakreślaniu planu na mecz, czy przeprowadzaniu korekt w jego trakcie.

Czego brakuje Manchesterowi City?

Brakującym ogniwem w Manchesterze City jest zdecydowanie napastnik, który zrobiłby różnicę w polu karnym. Ten temat porusza się po każdym niewygranym meczu The Citizens i przy każdej okazji, kiedy zespół Pepa Guardioli ma kłopoty z rozmontowaniem obrony rywala. Nie zawsze główną przyczyną jest brak typowej 9-tki, co często podkreśla sam Guardiola, jednak z Atletico rzeczywiście można było mieć wrażenie, że w takich meczach brakuje im zawodnika o takim profilu. Zespół Simeone nie pressował. Grał w niskim bloku. Aktywność w odbiorze wykazywał dopiero w tercji obronnej. Przy takim obrocie spraw Manchester City nie potrzebował dodatkowego zawodnika, aby robił przewagę liczebną w środku pola. Potrzebował napastnika, który oferowałby zagrożenie w powietrzu po dośrodkowaniach, dobry ruch w polu karnym i łatwość w dochodzeniu do sytuacji. Manchester City tego nie miał, więc potrzebował błysku indywidualności.

Meczów z aż tak defensywnie nastawionym rywalem wielu nie ma i rzadko Guardioli aż tak brakuje napastnika. Niemniej jednak, kiedy większość zespołów zastanowi się nad tym, jak zagrać, aby zwiększyć prawdopodobieństwo na zatrzymanie Manchesteru City to właśnie w mniej-więcej takim stylu, jaki dziś zaprezentowało Atletico. Może nie aż tak defensywnym, bo niewiele zespołów może równać się w zamiłowaniu gry obronnej do Rojiblancos, ale ustawienie zwartej i zorganizowanej obrony to klucz do zneutralizowania zespołu Pepa Guardioli. Dziś ich argumenty zostały ograniczone, ale i tak zdołali skruszyć mur postawiony przez rywala. Bo to jest po prostu fenomenalna drużyna i zespoły, które mogą z nimi rywalizować, jak równy z równym można policzyć na palcach jednej ręki.

Obserwuj autora na Twitterze i Facebooku

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,597FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ